Przejdź do głównej zawartości

#34 Real Madryt (znowu) Klubowym Mistrzem Świata, czyli parę słów o turnieju i o tym, czy formuła powinna się zmienić

Na światowym szczycie wciąż bez zmian. Real Madryt trzeci raz z rzędu wygrał Klubowe Mistrzostwo Świata, pokonując drużynę Al Ain 4:1.  Formuła turnieju jest dla nich łaskawa, więc to tak, jakby grali dwa sparingi! 

Real Madryt do rywalizacji w KMŚ dołączył w półfinale, już tradycyjnie jako zwycięzca Ligi Mistrzów UEFA, podobnie jak River Plate, które zostało mistrzem Copa Libertadores. Oni jednak zostali sensacyjnie wyeliminowani w rzutach karnych przez idących od pierwszej rundy gospodarzy Al Ain. W regulaminowym czasie i po dogrywce było 2:2. W karnych pewnie triufmowali 5:3, a ich mocnym punktem był bramkarz Ahmad. W pierwszej rundzie pokonali Team Wellington (zwycięzca Ligi Mistrzów OFC), też po karnych! W czasie gry było 3:3, karne wygrali 4:3. W ćwierćfinale pokonali Esperance de Tunis (zwycięzca Ligi Mistrzów CAF) 3:0. Kashima Antlers, której przyszło zagrać z Realem, pokonała w ćwierćfinale Guadalajarę (zwycięzca Ligi Mistrzów CONCACAF) 3:2, która w meczu o piąte miejsce pokonała po dziewięciu kolejkach rzutów karnych 6:5 drużynę z Tunisu (w czasie gry było 1:1, też z karnych!). Real zagrał w półfinale z Kashimą, z którą tym razem nie miał złych wspomnień. Wręcz przeciwnie! Gareth Bale może ten mecz dobrze wspominać, bo strzelił hat-tricka (44', 53', 55'),  a Kashima tylko jedną bramkę, po błędzie obrońców. 3:1, Real w finale. Kashima natomiast zagrała o brąz, tam została rozjechana przez wściekłe River Plate 0:4! Auć.  Real natomiast w zaciętym meczu, gdzie ciosy wymieniały się z obu stron, grał, pykał, bawił się z Al Ain. Pokonali ich pewnie 3:1, choć gospodarze turnieju mogli strzelić im jedną, dwie bramki, bo mieli parę ładnych okazji.  Jedną strzelili po wolnym i wrzutce na Shotaniego, ten z główki i Courtois został bez ani jednego czystego konta w tym turnieju. Trochę szkoda,  od bramkarza klasy światowej trzeba tego wymagać, no ale było-minęło. Samo bycie w finale przez drużynę ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich jest już wielkim sukcesem.  Strzelanie dla Madrytu rozpoczął w 14' Luka "Lukita" Modrić, zdobywca Złotej Piłki ładnie huknął z dystansu i było 1:0. Pierwsza połowa Al Ain była mocna, bo potrafili zaskoczyć Real. W drugiej usnęli i to pozwoliło Realowi ich dobić. W 60' mieli róg, po wrzutce piłka się odbiła poza pole karne, a to pozwoliło Marcosowi Llorente huknąć i strzelić premierową bramkę w barwach Realu Madryt! Dziewiętnaście minut później znowu korner, wrzutka, Ramos, główka i 3:0! W pierwszej minucie doliczonego czasu wynik meczu zamknął Vinicius Junior, którzy w polu karnym uderzył, a piłkę wpakował do bramki obrońca Al Ain Yahia Nader. Real z trzecim mistrzostwem z rzędu, znowu wielcy Królewscy, w skali świata można rzec, że Galaktyczni! 



A propos formuły Klubowych Mistrzostw Świata, FIFA zastanawiała się nad zmianą formuły turnieju, ostatecznie taka pozostanie jeszcze przez parę lat bez zmian. Chciano więcej klubów, aby kwalifikowały się do walki o te trofeum. Myślę, że w obecnej formie to jest okej. Siedem drużyn, kameralnie wszystko się rozgrywa  Pytanie, czy nadal chcemy tej formuły drabinkowej, że dwa mecze grają drużyny z UEFA i CONMEBOL, trzy i cztery inne zespoły? Ja bardziej myślę o takiej formule, jaką ma Puchar Konfederacji tj. dwie grupy, osiem drużyn (ósmą mógłby być obrońca tytułu), dwie najlepsze z grup wychodzą i grają w półfinałach i wszystko potem bez zmian. Tylko tutaj dodałbym mecz o piąte miejsce drużyn z trzecich miejsc w grupach i czwartych o siódme miejsce. Tak, aby żaden klub nie był poszkodowany w jakiś sposób. Aby rozegrał co najmniej cztery mecze na tym turnieju. To byłoby w sumie nawet sprawiedliwe, a i formuła byłaby nawet w miarę odpowiednia, aby nikt nie był w jakiś sposób uprzywilejowany.

Co myślicie o formule turnieju, o Realu Madryt, który wygrał po raz trzeci? Dajcie znać w komentarzach, na Twitterze. Wesołych Świąt!

Komentarze

Przeczytaj jeszcze o:

#3 Dziękuję, trenerze Nawałka!

Dzisiaj ogłoszono na konferencji trenera Nawałki i prezesa PZPN Zbigniewa Bońka, że pan trener będzie na tym stanowisku do 30 lipca. Potem, albo wcześniej się okaże, kto będzie nowym trenerem. Dzisiaj chcę podziękować trenerowi Nawałce za prawie 5 lat pracy z tą reprezentacją. Okres, który przepracowało zaledwie 4 trenerów w historii naszej piłki. Okres, w którym polskie piłkarstwo reprezentacyjne wspięło się na wyżyny. Wyszliśmy ze słabości, przestaliśmy mieć kompleksy, walczyliśmy z najmocniejszymi jak równy z równym. W pewnym momencie coś się posypało i to postępowało z kolejnymi miesiącami. Nasza motywacja spadała, graliśmy słabiej, nasz pomysł na grę nie był widoczny. Nasz dobry występ na Mundialu stanął pod znakiem zapytania, a ten znak zapytania zniknął w momencie spotkania z Senegalem. To dalej postępowało w grze z Kolumbią, a z Japonią uratowaliśmy częściowo honor. Gdzieś ta współpraca się wypaliła. Piszę o tym, co złe, co smutne. Ale trzeba konstruktywnie wyliczyć, co nie p...

#4 Ćwierćfinały, czyli jak z ośmiu drużyn robią się cztery

Po dwóch dniach posuchy nadeszły dwa dni z dwoma spotkaniami, a te dwa mecze odbyły się dwa razy o 16:00 i 20:00. A teraz znowu dwa dni przerwy! Pierwszego dnia dwa mecze - Urugwaj zagrał z Francją, a Brazylia zmierzyła się z Belgami. W pierwszym meczu obie drużyny dość średnio zagrały w piłkę. Ale koniec końców to Francuzi cieszyli się z półfinału, triumfując 2:0. Pierwsza bramka ze stałego fragmentu - z prawej strony "szesnastki" wrzucał Griezmann (swoją drogą, sprytna zmyłka, że niby uderza!), a piłkę do bramki wbił obrońca Realu Madryt, Rafael Varane. I drugi gol, znowu Griezmann w akcji. Walnął sobie z dystansu, Muslerze piłka odbiła się po zmianie rotacji od rąk i wpadła do siatki. Napisałem na Twitterze, że to gol kwalifikujący się do miana "Kariusa Roku", ale tu raczej zaważyła rotacja piłki, a nie błąd bramkarza. Czy obrońcy urugwajscy mogli tę piłkę wyjąć? Mogli. Gdyby lepiej się ustawili i przewidzieli intencje fana Fortnite'a, to chyba udałoby się...

#57 Nie skopaliśmy w Skopje, czyli Macedonia Północna vs Polska 0:1

Skopje - tam zagraliśmy mecz numer trzy eliminacji do Mistrzostw Europy. I ten mecz był w gorących okolicznościach. Bez sensacji. Tym brakiem sensacji jest też triumf Polski 0:1. Wynik idzie w świat i to jest najważniejsze. Pierwsza połowa to lekka kaszana naszego zespołu. Pozwalaliśmy Macedończykom rozgrywać piłkę, jak chcieli w naszej połowie boiska.  Gra nam się nie kleiła, Macedonia Północna grała wysoko, wykorzystywała nasze straty i torpedowała naszą bramkę. Jednak że Polska stoi bramkarzami, to Fabiański łapał te piłki. Albo te piłki przelatywały daleko od bramki. Nasze też, bo my graliśmy padakę. Uczciwie pisząc, chciałem przełączyć na drugi trening F1 przed GP Kanady. I przełączyłem, ciesząc się z prowadzenia Leclerca w sesji! Ale potem wróciłem i dalej się męczyłem z tą grą. Były nasze faule, nawet jeżeli to nie były faule. Faule Macedończyków prawie że były przez pana Rocchiego ignorowane. Na początku drugiej części wpuszczono Piątka. No i strzeliliśmy w 47'. Gównia...