Turniej zaczynaliśmy z myślą o ćwierćfinale. Skończyło się w półfinale i w meczu o brązowy medal. Polki obie gry, kolejno z Turczynkami i Włoszkami, przegrały i zajęły czwarte miejsce.
Patrząc na to, z jakiego marazmu w Polsce została dźwignięta siatkówka kobiet, jest to znakomity wynik. Półfinal tego turnieju dla nas to był prawie że finał. Mecz o brąz był wielką szansą na medal, zaprzepaszczoną, bo trochę Polki zagrały słabo ostatnie dwa mecze, być może dało się we znaki zmęczenie turniejem. Nie zmienia to faktu, że Polki zagrały powyżej oczekiwań wielu kibiców. Najpierw zagrały fantastyczną fazę grupową, gdzie uległy tylko Belgijkom. Cztery mecze wygrały, w tym jeden po tie-breaku z Włoszkami. Potem świetny mecz 1/8 z Hiszpanią i horror z Niemkami w ćwierćfinale. Oglądaliśmy jednak we wszystkich meczach kwitensencję siatkówki kobiet. Niby wygrywały kilkoma punktami, by potem to przegrać. Albo przegrywały wysoko sety, by następny wygrać tak samo. Niby to jest absurd, jeżeli ogląda się siatkówkę mężczyzn, ale takie zasady, taki reżim panuje nieraz w siatkówce kobiet. I to jest całkowicie normalne.
Polki jednak zachwyciły. Już zachwycały podczas turnieju kwalifikacyjnego do Igrzysk - przegranego, ale wierzę głęboko, że styczeń będzie nasz i kwalifikacja będzie także nasza. Polki są w najlepszej czwórce Europy, pierwszy raz od 10 lat. Wróciły na należne miejsce po latach, gdzie mecze kobiecej reprezentacji organizowane były w małych miastach. I były to dla tych miast, co prawda, wielkie święta, ale nie oszukujmy się - kobieca siatkówka powinna być w wielkich halach. Wrócił poziom sportowy, wrócili sponsorzy i wróciły wielkie hale. Wróciło też zainteresowanie mediów, o czym świadczą transmisje w TVP i Polsacie. Mam nadzieję, że to czwarte miejsce było tylko zapowiedzią następnych Mistrzostw Europy, w których Polki zdobędą medal. I nie brązowy, a złoty. Generacja sukcesów dopiero się rozpoczyna.
Patrząc na to, z jakiego marazmu w Polsce została dźwignięta siatkówka kobiet, jest to znakomity wynik. Półfinal tego turnieju dla nas to był prawie że finał. Mecz o brąz był wielką szansą na medal, zaprzepaszczoną, bo trochę Polki zagrały słabo ostatnie dwa mecze, być może dało się we znaki zmęczenie turniejem. Nie zmienia to faktu, że Polki zagrały powyżej oczekiwań wielu kibiców. Najpierw zagrały fantastyczną fazę grupową, gdzie uległy tylko Belgijkom. Cztery mecze wygrały, w tym jeden po tie-breaku z Włoszkami. Potem świetny mecz 1/8 z Hiszpanią i horror z Niemkami w ćwierćfinale. Oglądaliśmy jednak we wszystkich meczach kwitensencję siatkówki kobiet. Niby wygrywały kilkoma punktami, by potem to przegrać. Albo przegrywały wysoko sety, by następny wygrać tak samo. Niby to jest absurd, jeżeli ogląda się siatkówkę mężczyzn, ale takie zasady, taki reżim panuje nieraz w siatkówce kobiet. I to jest całkowicie normalne.
Polki jednak zachwyciły. Już zachwycały podczas turnieju kwalifikacyjnego do Igrzysk - przegranego, ale wierzę głęboko, że styczeń będzie nasz i kwalifikacja będzie także nasza. Polki są w najlepszej czwórce Europy, pierwszy raz od 10 lat. Wróciły na należne miejsce po latach, gdzie mecze kobiecej reprezentacji organizowane były w małych miastach. I były to dla tych miast, co prawda, wielkie święta, ale nie oszukujmy się - kobieca siatkówka powinna być w wielkich halach. Wrócił poziom sportowy, wrócili sponsorzy i wróciły wielkie hale. Wróciło też zainteresowanie mediów, o czym świadczą transmisje w TVP i Polsacie. Mam nadzieję, że to czwarte miejsce było tylko zapowiedzią następnych Mistrzostw Europy, w których Polki zdobędą medal. I nie brązowy, a złoty. Generacja sukcesów dopiero się rozpoczyna.
Komentarze
Prześlij komentarz