Pojechali po 52 latach. Skradli serca kibiców. Koszykarze na ósmym miejscu na Mistrzostwach Świata. Znakomity wynik dla propagowania tej dyscypliny sportu w naszym kraju.
Faza grupowa to była drobnostka. Błahostka. Łatwa wygrana z Wenezuelą i Wybrzeżem Kości Słoniowej, a także mecz z Chinami. Mecz, który był dość gospodarsko sędziowany, widowisko trwało prawie trzy godziny, bo oprócz czterech kwart, zagraliśmy dogrywkę. Przegrywaliśmy, ale Polakom udało się wrócić do meczu. Wyrównać, a w dogrywce wygrać spotkanie 79:76. Gospodarze i sędziowie zostali pokonani. Polacy w drugiej fazie spotkali Rosjan i Argentyńczyków. Z Rosjanami stoczyliśmy zacięty mecz, w którym prowadzenie objęliśmy w czwartej kwarcie i wygraliśmy ten mecz. Mecz, który dał nam awans do ćwierćfinału Mistrzostw Świata. Był też mecz z Argentyną. No i tak naprawdę Rosja była ostatnim rywalem, którego pokonaliśmy. Bo z Argentyną przegraliśmy 26 pkt, a w ćwierćfinale spotkaliśmy Hiszpanów. Jednak na skutek naszych błędów to oni nam odskoczyli i wygrali z nami różnicą 12 pkt. Spodziewałem się, że będzie jakiś "worldwpierdziel", a tymczasem otrzymaliśmy najniższy wymiar kary. W półfinale o mecz o 5. miejsce zagraliśmy z Czechami, z którymi mogliśmy wygrać. Ale spotkały nas demony przeszłości, czyli błędy, łatwe straty, co sprawiło, że mecz przegraliśmy 10 pkt. W meczu o 7. miejsce spotkaliśmy Amerykanów. To było spełnienie marzeń koszykarzy, trenera Mike'a Taylora i kibiców reprezentacji, którzy od zawsze marzyli o spotkaniu z Amerykanami. Ci jednak na tym turnieju byli jak bezzębny lew, co świadczy o ich obecności w tym miejscu. Graliśmy z nimi dobrze, mecz przegraliśmy 13 pkt. Gdyby jednak to była reprezentacja najmocniejszego garnituru, to byłoby z 30 pkt straty. Jednak my zaskakiwaliśmy dobrą grą, Ponitką, Balcerowskim czy Slaughterem. To były mocne punkty.
Ósme miejsce. Jeżeli spojrzymy na to, że nie było nas ponad pół wieku na tym turnieju, to jest to gigantyczny wyczyn. Patrząc obiektywnie, pomogła nam łatwa grupa A i to, że krzyżowaliśmy się z grupą B. Gdyby nie wygrana z Chinami, pewnie bym tak nie pisał, ale Chińczycy byli w zasięgu. Marcin Gortat trochę odleciał, mówiąc że zostaniemy pokonani. Nie zostaliśmy, nawiązaliśmy walkę, ale myślę, że ten mecz zakończyłby się w 40 minutach, gdyby był sprawiedliwie sędziowany. Nie był, gospodarze byli faworyzowani. Sędziowie widzieli faul tam, gdzie go nie było. Pomogło nam to, że fazę grupową przeszliśmy bez porażki. I tak naprawdę co z tego, że potem przegraliśmy cztery mecze po zwycięstwie z Rosją? Awansowaliśmy do ćwierćfinału. Polska grała dobry basket, często ponosiła nas fantazja. Ale były też błędy, które zabrały nam punkty w meczu z Argentyną, Hiszpanią czy Czechami. Bo moglismy wygrać z Czechami, gdybyśmy nie popełnili błędów. Ale ten, co nic nie robi nie popełnia błędów. Czy ósme miejsce przyczyni się do ponownej popularyzacji koszykówki w Polsce? W jakimś stopniu to może wpłynąć na oglądalność meczów kadry w eliminacjach EuroBasketu. Wiele osób, które zaraziły się oglądaniem porannych i wczesnopopołudniowych transmisji z Mistrzostw Świata mogą wrócić do reprezentacji, gdy ta będzie rozgrywać starcia na wagę kwalifikacji do EuroBasketu. W meczach domowych może pojawić się więcej kibiców na trybunach, a to zostanie odebrane za ogromny sukces. Z sukcesami nieraz przychodzi popularność. Może więc i tym razem? A to byłoby dowodem na to, że warto było walczyć na Mistrzostwach Świata, bo jakaś oglądalność w telewizji była. A jeżeli zsumowalibyśmy to z oglądalnością na stronie TVP Sport i w aplikacji, to mogłyby być bardzo dobre wyniki. Może to jest moment, w którym koszykówka w Polsce odzyska godność, przestanie być chowana po kątach i zyska sobie fanów takich, jakich miała niegdyś piłka ręczna, a teraz ma siatkówka i piłka nożna.
Faza grupowa to była drobnostka. Błahostka. Łatwa wygrana z Wenezuelą i Wybrzeżem Kości Słoniowej, a także mecz z Chinami. Mecz, który był dość gospodarsko sędziowany, widowisko trwało prawie trzy godziny, bo oprócz czterech kwart, zagraliśmy dogrywkę. Przegrywaliśmy, ale Polakom udało się wrócić do meczu. Wyrównać, a w dogrywce wygrać spotkanie 79:76. Gospodarze i sędziowie zostali pokonani. Polacy w drugiej fazie spotkali Rosjan i Argentyńczyków. Z Rosjanami stoczyliśmy zacięty mecz, w którym prowadzenie objęliśmy w czwartej kwarcie i wygraliśmy ten mecz. Mecz, który dał nam awans do ćwierćfinału Mistrzostw Świata. Był też mecz z Argentyną. No i tak naprawdę Rosja była ostatnim rywalem, którego pokonaliśmy. Bo z Argentyną przegraliśmy 26 pkt, a w ćwierćfinale spotkaliśmy Hiszpanów. Jednak na skutek naszych błędów to oni nam odskoczyli i wygrali z nami różnicą 12 pkt. Spodziewałem się, że będzie jakiś "worldwpierdziel", a tymczasem otrzymaliśmy najniższy wymiar kary. W półfinale o mecz o 5. miejsce zagraliśmy z Czechami, z którymi mogliśmy wygrać. Ale spotkały nas demony przeszłości, czyli błędy, łatwe straty, co sprawiło, że mecz przegraliśmy 10 pkt. W meczu o 7. miejsce spotkaliśmy Amerykanów. To było spełnienie marzeń koszykarzy, trenera Mike'a Taylora i kibiców reprezentacji, którzy od zawsze marzyli o spotkaniu z Amerykanami. Ci jednak na tym turnieju byli jak bezzębny lew, co świadczy o ich obecności w tym miejscu. Graliśmy z nimi dobrze, mecz przegraliśmy 13 pkt. Gdyby jednak to była reprezentacja najmocniejszego garnituru, to byłoby z 30 pkt straty. Jednak my zaskakiwaliśmy dobrą grą, Ponitką, Balcerowskim czy Slaughterem. To były mocne punkty.
Ósme miejsce. Jeżeli spojrzymy na to, że nie było nas ponad pół wieku na tym turnieju, to jest to gigantyczny wyczyn. Patrząc obiektywnie, pomogła nam łatwa grupa A i to, że krzyżowaliśmy się z grupą B. Gdyby nie wygrana z Chinami, pewnie bym tak nie pisał, ale Chińczycy byli w zasięgu. Marcin Gortat trochę odleciał, mówiąc że zostaniemy pokonani. Nie zostaliśmy, nawiązaliśmy walkę, ale myślę, że ten mecz zakończyłby się w 40 minutach, gdyby był sprawiedliwie sędziowany. Nie był, gospodarze byli faworyzowani. Sędziowie widzieli faul tam, gdzie go nie było. Pomogło nam to, że fazę grupową przeszliśmy bez porażki. I tak naprawdę co z tego, że potem przegraliśmy cztery mecze po zwycięstwie z Rosją? Awansowaliśmy do ćwierćfinału. Polska grała dobry basket, często ponosiła nas fantazja. Ale były też błędy, które zabrały nam punkty w meczu z Argentyną, Hiszpanią czy Czechami. Bo moglismy wygrać z Czechami, gdybyśmy nie popełnili błędów. Ale ten, co nic nie robi nie popełnia błędów. Czy ósme miejsce przyczyni się do ponownej popularyzacji koszykówki w Polsce? W jakimś stopniu to może wpłynąć na oglądalność meczów kadry w eliminacjach EuroBasketu. Wiele osób, które zaraziły się oglądaniem porannych i wczesnopopołudniowych transmisji z Mistrzostw Świata mogą wrócić do reprezentacji, gdy ta będzie rozgrywać starcia na wagę kwalifikacji do EuroBasketu. W meczach domowych może pojawić się więcej kibiców na trybunach, a to zostanie odebrane za ogromny sukces. Z sukcesami nieraz przychodzi popularność. Może więc i tym razem? A to byłoby dowodem na to, że warto było walczyć na Mistrzostwach Świata, bo jakaś oglądalność w telewizji była. A jeżeli zsumowalibyśmy to z oglądalnością na stronie TVP Sport i w aplikacji, to mogłyby być bardzo dobre wyniki. Może to jest moment, w którym koszykówka w Polsce odzyska godność, przestanie być chowana po kątach i zyska sobie fanów takich, jakich miała niegdyś piłka ręczna, a teraz ma siatkówka i piłka nożna.
Komentarze
Prześlij komentarz