#167 Olimpijskie skakanie na dużej skoczni, Zhangjiakou i Lindvik złoty indywidualnie, a w drużynie Austria
Następna sobota i poniedziałek to były dni, w których rozdano ostatnie komplety medali na skoczni podczas tych igrzysk. Polacy polowali na kolejne medale, jednak treningi nie dały optymizmu, a kwali lekko dały. A triumfowali Lindvik i Austria.
PIĄTKOWE KWALI
W kwalifikacjach najlepszy był znowu Marius Lindvik - 135m. Najdalej jednak skakał piąty Danił Sadrejew, co jest rekordem skoczni - 136,5m. Granerud i Peter Prevc uzupełnili czołową trójkę, a poza nią był Stefan Kraft. Szósty był Eisenbichler (dobra sesja dla Niemca), a siódmy Antti Aalto, co zwiastowało, że Fin znowu powalczy o czołówkę. Kamil Stoch był ósmy, 128m, jak sam mówił, najlepszy jego skok na dużym obiekcie. Czwórka Polaków awansowała, bo oprócz Kamila także Piotr Żyła, Dawid Kubacki i Paweł Wąsek, dla którego to był debiut na igrzyskach. Ryoyu był dziewiąty, dychę zamknął drugi z braci Prevców, Cene. Do konkursu awansowali między innymi także Marusiak czy Rydl, którzy zadebiutowali na igrzyskach. Tak, Marusiak miał swój szczęśliwy dzień! Chociaż w takiej stawce...
Polegli:
SOBOTNI, MEDALOWY ZAVOD, ALE ZA TO JAKI - JEDEN Z NAJLEPSZYCH W HISTORII
Polska - Kamil Stoch czwarty. Tak. Kamil był czwarty w tym konkursie. Pierwszy skok fenomenalny, 137,5m, przez spory czas był na prowadzeniu, potem drugi, trzeci i czwarty po pierwszej rundzie. W drugiej jednak Geiger odpalił rakietę, a Kamil skoczył 133,5m, co nie wystarczyło na medal, lecz na czwarte miejsce. Trochę czuję się jak w Planicy 2010, kiedy Małysz był drugi po trzech seriach MŚ w lotach, a w czwartej spadł na czwarte miejsce. I to bolało, i to boli. Stoch na trzecich igrzyskach z rzędu nie wyleciał z czołowej szóstki. Jest fenomenem sportowym, posłańcem wielkich wiadomości. Może nie zaczynał jako idol kryzysowy, ale wniósł wielką historię do olimpizmu, zdobywając dwa złota w Soczi i potem, broniąc tytułu na dużej skoczni w Pjongczangu. Smutno się patrzyło na Kamila w łzach, wiadomo, że chciałby więcej po tym, co przeszedł w tym sezonie. A przeszedł niepowodzenie na TCS, kontuzję kostki w Zakopanem, która prawie wykluczyła go z igrzysk, a potem wygrana w prologu w Willingen, szóste miejsce na skoczni normalnej w Zhangjiakou i czwarte na dużej. Nie ma medalu indywidualnego. Jednak z szóstki nie wypadł w trzecich igrzyskach z rzędu. Czasy się zmieniają, ale Stoch wciąż jest w szóstce. I to jest wybitny sportowiec, za którym będą ludzie tęsknić, jeżeli odłoży narty w kąt. Dziękuję, Kamil za walkę! W takim sezonie wrócić do olimpijskiej formy to jest wyczyn.
Inni Polacy? Osiemnasty Żyła, 134/131m, na tak kosmicznym poziomie takie skoki tylko na tyle wystarczyły, 21. w debiucie olimpijskim Paweł Wąsek, 129/134,5m, awans z P28, będą z Pawła ludzie, drugi skok fantastyczny. 26. Dawid Kubacki, 131/131,5m, by coś więcej osiągnąć, trzeba było skakać dalej, Dawidowi wyszła zdecydowanie skocznia normalna, dużej nie czuł. Drużyna miała pokazać, czy Polska powalczy o medal.
Kto ozłocony? MARIUS LINDVIK! Pierwszy Norweg od 2006 roku i Larsa Bystoela na skoczni normalnej, pierwszy Norweg na skoczni dużej od 1964 roku i Toralfa Engana w Innsbrucku. 58 lat czekania! Lindvik miał swój dzień i wygrał pierwszy konkurs nie w styczniu. A skakał równo, fantastycznie, 140,5/140m. Skok na 140,5m dał mu medal, 140m w drugiej serii dało mu złoto. Skoki zresztą nienaganne stylowo. Szczerze wątpiłem w to, że Ryoyu przeskoczy skocznię i tak się stało, choć i tak był blisko Lindvika, 2 metry różnicy, ale 3,3 pkt straty. Lindvik wygrywa w wieku 23 lat złoto olimpijskie i jest najmłodszym mistrzem na dużej skoczni od Thomasa Morgensterna w 2006 roku, który swoje złoto zdobył w wieku 19 lat.
Ryoyu srebrny jak Funaki w 1998 roku! Tylko Funaki zdobył srebro na skoczni normalnej, a tutaj się odwróciła sytuacja. Ryoyu zachowa do następnych zawodów w Zhangjiakou (o ile się odbędą) rekord obiektu - 142m z pierwszej rundy, w drugiej 138, a trzeba było skoczyć 140, by zdobyć złoto. Nie udało się pokonać Lindvika, jednak dla Ryoyu zapewne złoto i srebro jest fantastycznym wynikiem, jaki wynosi z tych igrzysk. I to może go podbudować w kontekście walki o Kryształową Kulę. Brąz Geigera jakoś też jemu smakuje po tylu perturbacjach. Atak z szóstego miejsca, TOP6 miało belkę 19, a on do 138m z pierwszej rundy dołożył tyle samo w drugiej. I to zupełnie wystarczyło do zdobycia medalu. Pewnie chciałby też medal na skoczni normalnej, jednak tam Niemcom zupełnie się nie powiodło. Na dużej było inaczej, bo piąty był Eisenbichler! 137,5/139,5m, atak w drugiej serii z ósmego miejsca, który się opłacił i pokazał, że jeszcze Niemcy coś mogą zwojować w Zhangjiakou. Choć Eisenbichler pokazywał tę formę od piątkowych Q, tak w sobotę te najlepsze skoki przyszły i na pewno piąte miejsce jest zadowalające.
Słowenia nie wykorzystała kolejnej indywidualnej szansy. Zajc był trzeci po pierwszej rundzie i spadł, zresztą spodziewanie. 138,5/130,5m. Drugi skok był zbyt krótki, by o czymkolwiek marzyć, jest za to szóste miejsce w konkursie na dużej skoczni. Tydzień wcześniej Peter Prevc był czwarty, będąc drugi po pierwszej serii. Indywidualnie nie udało się Słoweńcom, jednak jest jeszcze drużyna. Peter Prevc na P10 (2x137, ale styl słaby), Lovro Kos P11 (135/136,5m, trzeba było skakać dalej by o coś więcej walczyć), Cene Prevc P12 (135/137m). Mimo wszystko wystawienie Cene Prevca jakoś się obroniło, bo jest miejsce w piętnastce, a i tak skoki były świetne, zresztą jak wszystkich z TOP30 w tym konkursie, bo to było wybitne widowisko.
ROC średnio, mimo dobrych skoków. Ale to byl urok tego konkursu. Sadrejew był szesnasty, a super skoki na 134/133,5m nie dały mu miejsca w TOP10. Jednak ma na to papiery ina pewno w następnych latach to udowodni. Klimow osiemnasty, 133/132,5m, Trofimow 23. (133/130,5m). Rosja świat dominacja, ale na dużej skoczni już było tak średnio, mimo że w treningach i Q pokazywali potencjał. Była jeszcze rywalizacja w drużynie, a tam była wielka rzecz do zgarnięcia.
Kraft nadal bez medalu indywidualnego. Kraft skakał średnio w pierwszej rundzie, w drugiej dobrze, 131,5/136,5m. Drugi skok był świetny, tylko dlaczego nie mógł tak skoczyć dwa razy? Być może byłby w walce o piątkę-szóstkę. Fettner skakał dobrze, bo 138,5m w pierwszej, a w drugiej 134m. Zrzuciło go to z piątego na siódme miejsce. Strata niewielka, była szansa na walkę o medale, ale tutaj Geiger włączył się tym bardzo dalekim skokiem. Hoerl dziewiąty, 136/137m, nawet druga próba nie pozwoliła mu na większy atak, bo przed nim skakał Eisenbichler. Jeszcze Huber dwudziesty, 133/132,5m. Kompletnie nie czuł skoków.
Norwegia, czyli Lindvik, Granerud i...tyle. Tyle ich było w finale. Granerud manewrem z belką na życzenie zyskał pozycję i był ósmy, bo i tak skoczył dobrze, 135/135,5m (potrzebne 95% HS = 133m by dodać punkty za belkę). Gorzej, że Tande i Johansson przepadli. Tande skoczył 128m i był 31., a 32. Johansson - 128,5m. Tande wystrzelał się w treningach ze świetnych odległości i w konkursie olimpijskim nie zwojował wiele. Mógł zrobić najpiękniejszą historię ostatnich miesięcy, jednak to mogło się jeszcze stać w drużynie. Johanssonowi skok też nie dał awansu. Ale o czym my mówimy w konkursie, w którym 29 skoków na 130 i powyżej 130 metrów dało awans do finału, a tylko jeden poniżej tej odleglości (Wąska!) dał awans do finału. Norwegowie nie mieli szczęścia, nie skoczyli też dobrze. W konkursie na tym poziomie nie udało się im spełnić celu.
PONIEDZIAŁKOWA DRUŻYNÓWKA O MEDALE
Polska szósta. Oglądając konkurs można było przeżyć rollercoaster, bo Polska była nawet czwarta, ale z racji krótszych i dłuższych skoków ta pozycja się wahała, ostatecznie decydujący był dalszy skok Ryoyu od Kamila, który dał Japonii piąte, a Polsce szóste miejsce. Kamil skakał świetnie, 137/127,5m, Ryoyu jednak 132,5m w drugiej próbie. I to zrobiło różnicę, której nie przeskoczył polski mistrz. Żyła miał pierwszy skok słaby, w drugim skoczył trochę lepiej, 118/125,5m, Dawid Kubacki 122/126m, a Paweł Wąsek 131,5/120m (dobry debiut w konkursie drużynowym igrzysk, w serii próbnej 137m!). Drugiej próby nie odleciał, bo na to nie pozwalały warunki. I tak skończyła się ta historia, szóste miejsce, optymalne na ten sezon. Była szansa na piąte, dalszy skok Kamila mógł to dać. Indywidualnie wyniki niektórych lepsze niż w całym sezonie 21/22, drużynowo spodziewane miejsce.
Kto ozłocony? Austria po 12 latach przerwy. Wtedy zrobił to skład Schlierenzauer, Morgenstern, Loitzl i Kofler. Tym razem byli to Kraft, Huber, Hoerl i Fettner. Tak, 36-letni Fettner zdobył złoty medal. Najdalej latał Hoerl - 133/137,5m. Skok z drugiej serii był najważniejszy dla tego złotego medalu, choć i 128m Fettnera było tak samo ważne, bo przypieczętowało ten sukces. Fettner w pierwszej rundzie skoczył tyle samo, wtedy Austria była druga po pierwszej rundzie. Huber skakał 130,5/129m, a Kraft 129,5m/121,5m. Ten drugi skok Krafta był maksem na tamte warunki. Austria jest złota, wielki sukces po tylu latach przerwy. No i Kraft ma złoto na igrzyskach. Tak jak Słowenia srebro, niczym kadra Jugoslawii w Calgary w 1988 roku. Mieli nawet szansę na złoto, jednak szansę pogrzebał drugi skok i Lovro Kosa, i Timiego Zajca. 120 i 126m nie mogły dać tych szans. Jednak to do Kosa należy najdalszy skok Słowenii w konkursie - 134m. Zajc w pierwszej próbie miał 124m. Peter Prevc 129/127, a najrówniejszy był jego brat, Cene - 132m razy dwa. Słowenia ze srebrem, ale jeden dalszy skok mógł dać im złoto.
Niemcy, którzy byli nawet na szóstym miejscu w tym konkursie zdobyli brąz ostatnim skokiem. Karl Geiger poleciał 128m, a Lindvik 126,5 i to wystarczyło. Dość napisać, że słabsza dyspozycja mistrza olimpijskiego (121/126,5m) sprawiła, że Norwegia przestała liczyć się w walce o złoto, choć i w tym zamieszał także Johansson swoją pierwszą próbą (125.5m) oraz Granerud drugą próbą (118,5m, w pierwszej 138m!). A Niemcy skakali świetnie i niwelowali straty. Eisenbichler był najlepszy - 136/139,5m, Schmid 126,5/122m, a Leyhe nawet w porządku - 127,5/129m. Niemcy z medalem, wątpliwości do kombinezonów są, ale skoro Jukkara się nie czepia, to jest okej.
Japonia piąta! Walczyła o to miejsce z Polską, wywalczyła je skokiem Ryoyu, o którym pisałem wyżej. Mistrz ze skoczni normalnej też zmagał się z warunkami w serii próbnej, w konkursie pierwszy skok był na 134m. A reszta? Yukiya skakał 126/124m, Nakamura 124,5/122m, a brat Ryoyu, Junshiro w pierwszej próbie 128,5m, co było piątym skokiem grupy, a w drugim 120m i sprawa się skomplikowała, bo spadli za Polaków, z którymi remisowali po dwóch grupach finału. Japonia wraca do piątki igrzysk, bo na poprzednich byli na szóstym miejscu w drużynie. Ze składu z Pjongczangu utrzymał się tylko Ryoyu, no bo Takeuchiego i Kasai nie było na tych igrzyskach w roli zawodników, a Ito nie dostał szansy.
ROC przed Szwajcarią. Rosjanie mogli walczyć nawet o podium według niektórych, a moim zdaniem siódme miejsce było jak najbardziej spodziewane. Od trzeciej grupy pierwszej serii sprawa zaczęła się sypać, bo Rosjanie byli nawet na piątym miejscu. Sadrejew 128,5 w pierwszym, a potem Trofimow 127. Następnie Nazarow 120 i Klimow 118m. W drugiej serii dalej słabe skoki - Sadrejew 119, Trofimow 119,5, Nazarow 117, a Klimow zamknął teatr skokiem na 121m. Może to warunki, może dyspozycja. Rosja mogła tutaj więcej osiągnąć, słabe skoki odebrały im miejsce. Szwajcaria zamknęła ósemkę, co było spodziewane. Peter dwa skoki poniżej 120m - 112/119m, Deschwanden nawet równo - 122/123,5m, Ammann nierówno w, być może ostatnim występie na igrzyskach - 116/121,5m, a Peier nadal forma zjazdowa - 118,5/124m. Nie mogli więcej osiągnąć, siódme miejsce byłoby cudem. Odpadnięcie przy tej stawce w pierwszej serii także, no bo wyniki Czechów i Amerykanów to była klęska, a o Chinach lepiej nawet nie pisać.
I tak napiszę, bo czemu nie! Czechy przed USA, a Chiny w swojej lidze. Dość napisać, że najdalej z Czechów skakał Kożiszek - 109m, Polasek 108m, Koudelka 107,5m, a Sakala 101m. Pierwsza trójka bardzo równa, choć przedzielona skokiem w trzeciej grupie Sakali. Czesi poprawili się o pozycję względem Pjongczangu, ale i tak daleko do optymizmu. Amerykanie spadli o pozycję względem Pjongczangu. Decker Dean zamknął drzwi hukiem, 92,5m. Potem wcale nie było lepiej, bo Gasienica 105,5m, Bickner 103m, a Larson 106m. I Larson potwierdził, że był w Zhangjiakou najlepszym Amerykaninem, mimo że ten skok nie był najwybitniejszy.
Chiny? TOP. Znaczy BOTTOM. Swoja liga. Inny świat. Trzeba mieć ten luz. Lyu, który nie skakał w kwalifikacjach skoczył sobie 90m. Zhen 84m z glebą, Song 86m, tyle ile Zhou. 146 pkt straty do USA. Przepaść, której Chiny nie przeskoczyły i raczej nie przeskoczą. Życzę im jak najlepiej, ale wątpię, że większość tego składu będzie chciała kontynuować przygodę ze skokami. Cel osiągnięty - występ na igrzyskach u siebie. Co dalej? Czas pokaże.
ZHANGJIAKOU DO WORA, LAHTI W PIĄTEK 25.02, DWA KONKURSY, JEDEN W PIĄTEK, DRUGI W NIEDZIELĘ, A W SOBOTĘ DRUŻYNÓWKA, POLSKA BĘDZIE PRÓBOWAŁA PRZEŁOŻYĆ FORMĘ Z IGRZYSK NA PUCHAR ŚWIATA, GEIGER BĘDZIE BRONIŁ PLASTRONU LIDERA PRZED RYOYU, A LINDVIK BĘDZIE SIĘ CZAIŁ. NO I MOŻE JAKIŚ DEBIUTANT NA PŚ POZA POLSKĄ Z POLSKI POLECI. TAK, JUROSZEK JEST MOŻLIWY PO TYM KONTYNENTALU W BROTTERODE I P2, P1.
ale jak będzie to się okaże
Komentarze
Prześlij komentarz