Skopje - tam zagraliśmy mecz numer trzy eliminacji do Mistrzostw Europy. I ten mecz był w gorących okolicznościach. Bez sensacji. Tym brakiem sensacji jest też triumf Polski 0:1. Wynik idzie w świat i to jest najważniejsze.
Pierwsza połowa to lekka kaszana naszego zespołu. Pozwalaliśmy Macedończykom rozgrywać piłkę, jak chcieli w naszej połowie boiska. Gra nam się nie kleiła, Macedonia Północna grała wysoko, wykorzystywała nasze straty i torpedowała naszą bramkę. Jednak że Polska stoi bramkarzami, to Fabiański łapał te piłki. Albo te piłki przelatywały daleko od bramki. Nasze też, bo my graliśmy padakę. Uczciwie pisząc, chciałem przełączyć na drugi trening F1 przed GP Kanady. I przełączyłem, ciesząc się z prowadzenia Leclerca w sesji! Ale potem wróciłem i dalej się męczyłem z tą grą. Były nasze faule, nawet jeżeli to nie były faule. Faule Macedończyków prawie że były przez pana Rocchiego ignorowane.
Na początku drugiej części wpuszczono Piątka. No i strzeliliśmy w 47'. Gówniana bramka. Kopanina po rogu, tam do przewrotki złożył się Piątek, Lewy coś tam pouderzał, Glik odprowadził piłkę do bramki, ale gol Piątka. PIO to jest nasz talizman. Akcja jednak była w stylu Ekstraklasy, więc to było żenujące, co zobaczyliśmy. Ale gol to gol. Wszyscy obawiali się, że po tym golu rozpocznie się "obrona Częstochowy". Trochę tak było, choć w sumie my też nie ustępowaliśmy z akcjami i chcieliśmy podwyższyć wynik gry. Ale końcówka to była obrona. Natarcia Macedończyków, nasze szanse zmarginalizowane. Do końca oni walczyli, nawet po czerwonej kartce, dzięki czemu przez około 6 minut graliśmy w przewadze.
To jednak były jedne wielkie męczarnie, które pokazały, że stylu u nas nie ma. Jednak jest efektywność w postaci trzeciego zwycięstwa z rzędu, dziewięciu (albo dwunastu według pana Szpakowskiego xD) punktów w grupie i żadnej straconej bramki. Jeżeli na tym dojedziemy do mety eliminacji w listopadzie i awansujemy do turnieju finałowego, to nie zdziwmy się, jak "dzięki" temu stylowi gry zbierzemy srogi wpierdziel tamże i nawet ranking drużyn z trzecich miejsc nam nie pomoże w awansie do najlepszej szesnastki. Mecz z Izraelem będzie prawdziwą weryfikacją naszej gry. I tutaj pewnie zgubimy po raz pierwszy punkty i bramkę.
Pierwsza połowa to lekka kaszana naszego zespołu. Pozwalaliśmy Macedończykom rozgrywać piłkę, jak chcieli w naszej połowie boiska. Gra nam się nie kleiła, Macedonia Północna grała wysoko, wykorzystywała nasze straty i torpedowała naszą bramkę. Jednak że Polska stoi bramkarzami, to Fabiański łapał te piłki. Albo te piłki przelatywały daleko od bramki. Nasze też, bo my graliśmy padakę. Uczciwie pisząc, chciałem przełączyć na drugi trening F1 przed GP Kanady. I przełączyłem, ciesząc się z prowadzenia Leclerca w sesji! Ale potem wróciłem i dalej się męczyłem z tą grą. Były nasze faule, nawet jeżeli to nie były faule. Faule Macedończyków prawie że były przez pana Rocchiego ignorowane.
Na początku drugiej części wpuszczono Piątka. No i strzeliliśmy w 47'. Gówniana bramka. Kopanina po rogu, tam do przewrotki złożył się Piątek, Lewy coś tam pouderzał, Glik odprowadził piłkę do bramki, ale gol Piątka. PIO to jest nasz talizman. Akcja jednak była w stylu Ekstraklasy, więc to było żenujące, co zobaczyliśmy. Ale gol to gol. Wszyscy obawiali się, że po tym golu rozpocznie się "obrona Częstochowy". Trochę tak było, choć w sumie my też nie ustępowaliśmy z akcjami i chcieliśmy podwyższyć wynik gry. Ale końcówka to była obrona. Natarcia Macedończyków, nasze szanse zmarginalizowane. Do końca oni walczyli, nawet po czerwonej kartce, dzięki czemu przez około 6 minut graliśmy w przewadze.
To jednak były jedne wielkie męczarnie, które pokazały, że stylu u nas nie ma. Jednak jest efektywność w postaci trzeciego zwycięstwa z rzędu, dziewięciu (albo dwunastu według pana Szpakowskiego xD) punktów w grupie i żadnej straconej bramki. Jeżeli na tym dojedziemy do mety eliminacji w listopadzie i awansujemy do turnieju finałowego, to nie zdziwmy się, jak "dzięki" temu stylowi gry zbierzemy srogi wpierdziel tamże i nawet ranking drużyn z trzecich miejsc nam nie pomoże w awansie do najlepszej szesnastki. Mecz z Izraelem będzie prawdziwą weryfikacją naszej gry. I tutaj pewnie zgubimy po raz pierwszy punkty i bramkę.
Komentarze
Prześlij komentarz