Był sobie w czwartek mecz eliminacyjny z Łotwą w Rydze. I to miał być najłatwiejszy mecz tych eliminacji. I był, bo wygraliśmy go 3:0. Nie zmienia to tego, że wiało nudą.
Jednak strzelanie zaczęło się szybko jak na kadrę Brzęczka, bo w dziewiątej minucie reprezentacja ładnie poklepała akcję i wszystko wykończył Robert Lewandowski. 58. gol w 109 grze w kadrze narodowej. Trzy minuty później strzelił gola numer 59 po ładnej asyście Kamila Grosickiego. Szybko udało się sklecić dwie bramki, ale to był obowiązek w grze przeciwko najsłabszej drużynie w grupie. 25 minut gry to były świetne ataki reprezentacji i gry z kontry. Świetnie się tu prezentowały skrzydła Szymański-Grosicki, które robiły dobrą pracę. Następne 20 minut pierwszej części gry to przyzwolenie na ataki Łotwy, oddawanie im niektórych piłek za friko i pozwalanie im na wykonywanie stałych fragmentów gry, jakimi były rzuty rożne. Było nudno, przewidywalnie, parę razy pociągnęliśmy akcję, ale traciliśmy piłkę. Druga połowa. Ponoć im dalej w las, tym ciemniej. To prawda. Im dalej w mecz, tym gorzej. Wróciliśmy do stylu gry znanego z poprzednich gier eliminacyjnych. Wiem, 2:0 starczy i mecz jest wygrany. Ale Czesław Michniewicz mawiał, że "2:0 to niebezpieczny wynik". A tak znowu była padaka, spanko i siemanko. Przez senne tempo drugiej części gry nie zauważyłem wejścia Krzysztofa Piątka za Mateusza Klicha, który miał jakiś problem zdrowotny. Nadal próbowaliśmy z akcją, ale nie szło. Strzeliliśmy bramkę na 3:0, a właściwie Robert Lewandowski strzelił gola numer 60 w reprezentacji w 76. minucie po ładnej asyście w polu karnym Kamila Grosickiego. Tego później zastąpił Przemek Frankowski z MLS. Wszedł też Reca za Rybusa, który zszedł sobie przy bocznej linii. I potem już wiele się nie wydarzyło, bo klepaliśmy, niby były jakieś akcje, ale nic nie wychodziło z nich. Łotyszom też, ale parę razy zagrozili. Mecz, w którym był kawałek ciekawej gry, ale potem znowu wjechała padaka mode. Wygrana w tym meczu była jednak pewna tak jak zdrapka na Orlenie za zestaw, który reklamują w Eleven Sports podczas transmisji F1.
Warto docenić po tym meczu Roberta Lewandowskiego, który wypracował z innymi zawodnikami swojego hat-tricka. To był jego wieczór, szkoda że z Łotwą, ale hat-trick to hat-trick, a kolejna piłka w domu chętnie poleży. Kamil Grosicki asystował przy golu na 2:0 i 3:0, ale generalnie był niewidoczny. Przykro to pisać, patrząc na jego dyspozycję w Championship, ale w tym meczu nie grał zadowalająco. Dobry mecz Szymańskiego, bo pokazał charakter. Niedobry mecz Zielińskiego. Jak można było zauważyć, Piotrkowi nadal nic nie przeskoczyło. Zmiany były poprawne, Piątek miał parę sytuacji, no ale niewykorzystanych. Defensywa zagrała poprawne zawody, Wojtek Szczęsny z czystym kontem, co ważne. Trzecie czyste konto w tej kampanii, tak samo jak Łukasz Fabiański, który ma tyle samo czystych kont w tych eliminacjach. To potwierdza, że mamy bramkarzy klasy światowej. Trzeba też to potwierdzić w nieco trudniejszym meczu z Macedonią Północną. Kiedy Polacy wygrywali z Łotwą, Macedonia Północna wygrała ze Słowenią 2:1 i awansowała na trzecie miejsce w grupie. Jeżeli wszystko się potwierdzi, to po tym meczu będziemy mogli cieszyć się z awansu do Mistrzostw Europy. Czyli z tego, czego byliśmy pewni od samego początku tej kampanii.
Jednak strzelanie zaczęło się szybko jak na kadrę Brzęczka, bo w dziewiątej minucie reprezentacja ładnie poklepała akcję i wszystko wykończył Robert Lewandowski. 58. gol w 109 grze w kadrze narodowej. Trzy minuty później strzelił gola numer 59 po ładnej asyście Kamila Grosickiego. Szybko udało się sklecić dwie bramki, ale to był obowiązek w grze przeciwko najsłabszej drużynie w grupie. 25 minut gry to były świetne ataki reprezentacji i gry z kontry. Świetnie się tu prezentowały skrzydła Szymański-Grosicki, które robiły dobrą pracę. Następne 20 minut pierwszej części gry to przyzwolenie na ataki Łotwy, oddawanie im niektórych piłek za friko i pozwalanie im na wykonywanie stałych fragmentów gry, jakimi były rzuty rożne. Było nudno, przewidywalnie, parę razy pociągnęliśmy akcję, ale traciliśmy piłkę. Druga połowa. Ponoć im dalej w las, tym ciemniej. To prawda. Im dalej w mecz, tym gorzej. Wróciliśmy do stylu gry znanego z poprzednich gier eliminacyjnych. Wiem, 2:0 starczy i mecz jest wygrany. Ale Czesław Michniewicz mawiał, że "2:0 to niebezpieczny wynik". A tak znowu była padaka, spanko i siemanko. Przez senne tempo drugiej części gry nie zauważyłem wejścia Krzysztofa Piątka za Mateusza Klicha, który miał jakiś problem zdrowotny. Nadal próbowaliśmy z akcją, ale nie szło. Strzeliliśmy bramkę na 3:0, a właściwie Robert Lewandowski strzelił gola numer 60 w reprezentacji w 76. minucie po ładnej asyście w polu karnym Kamila Grosickiego. Tego później zastąpił Przemek Frankowski z MLS. Wszedł też Reca za Rybusa, który zszedł sobie przy bocznej linii. I potem już wiele się nie wydarzyło, bo klepaliśmy, niby były jakieś akcje, ale nic nie wychodziło z nich. Łotyszom też, ale parę razy zagrozili. Mecz, w którym był kawałek ciekawej gry, ale potem znowu wjechała padaka mode. Wygrana w tym meczu była jednak pewna tak jak zdrapka na Orlenie za zestaw, który reklamują w Eleven Sports podczas transmisji F1.
Warto docenić po tym meczu Roberta Lewandowskiego, który wypracował z innymi zawodnikami swojego hat-tricka. To był jego wieczór, szkoda że z Łotwą, ale hat-trick to hat-trick, a kolejna piłka w domu chętnie poleży. Kamil Grosicki asystował przy golu na 2:0 i 3:0, ale generalnie był niewidoczny. Przykro to pisać, patrząc na jego dyspozycję w Championship, ale w tym meczu nie grał zadowalająco. Dobry mecz Szymańskiego, bo pokazał charakter. Niedobry mecz Zielińskiego. Jak można było zauważyć, Piotrkowi nadal nic nie przeskoczyło. Zmiany były poprawne, Piątek miał parę sytuacji, no ale niewykorzystanych. Defensywa zagrała poprawne zawody, Wojtek Szczęsny z czystym kontem, co ważne. Trzecie czyste konto w tej kampanii, tak samo jak Łukasz Fabiański, który ma tyle samo czystych kont w tych eliminacjach. To potwierdza, że mamy bramkarzy klasy światowej. Trzeba też to potwierdzić w nieco trudniejszym meczu z Macedonią Północną. Kiedy Polacy wygrywali z Łotwą, Macedonia Północna wygrała ze Słowenią 2:1 i awansowała na trzecie miejsce w grupie. Jeżeli wszystko się potwierdzi, to po tym meczu będziemy mogli cieszyć się z awansu do Mistrzostw Europy. Czyli z tego, czego byliśmy pewni od samego początku tej kampanii.
Komentarze
Prześlij komentarz