Miało być inaczej, było jak zwykle. Ruka tradycyjnie była wietrzna i śnieżna. Oprócz śnieżycy i wiatru był Święty Mikołaj, były też skoki z dobrym udziałem Polaków.
Piątkowe kwalifikacje zaczęły się z 15-minutowym opóxnieniem z powodu opóźnienia treningu numer 2. W Wiśle było tak samo, tutaj jednak zawinił świeży śnieg, który trzeba było ubić. Świeży z nieba, nie świeży sztuczny! Kwalifikacje i 3000 franków wygrał Timi Zajc, skacząc 139m z belki 7 - kwalifikacje były toczone z niej i z belki numer 9, która była podstawową i z której 59 skoków zostało oddanych. Uśredniony pomiar wiatru wahał się w większości skoków w przedziale 1,5-2m/s pod narty, stąd ogromne ilości punktów byly odejmowane. Najdalej skoczył Karl Geiger - 147,5m, czym wyrównał rekord Rukatunturi, a to starczyło na trzecie miejsce w Q, drugi był Wąsacz z Norwegii. Lider Pucharu Świata ledwo co przeszedł kwalifikacje, wiatr wiał, a on był 43 - 108,5m. Wszyscy Polacy przeszli kwalifikacje, najlepszy był Kuba Wolny, który był siódmy - 139,5m dawały mu nawet prowadzenie przez pewien czas trwania sesji. Na wyróżnienie zasługuje Niko Kytosaho, który był 28. Albo wiatr mu pomógł, albo w tunelu o nazwie "fińskie skoki" pojawia się lekka smuga świetlna. Upadł przy lądowaniu Markus Eisenbichler, skacząc 129,5m. Poturbował się i, jak miało się okazać, w sobotę nie oddał żadnego skoku.
W sobotę miało wiać mocno. I to stało się faktem. Konkurs odbył się bez opóźnień, ale wiatr niesamowicie kręcił i jednych wykluczał, innych zapraszał na czołowe miejsca. Głównym aktorem spektaklu jednak okazał się być sympatyczny Austriak Sepp Gratzer. Kontrolujący sprzęt krajan Waltera Hofera zdyskwalifikował w pierwszej serii Roberta Johanssona i Johanna Andre Forfanga za SCE 4 - kostium, a w drugiej za to samo wywrócił do góry nogami skład podium, dyskwalifikując drugiego Mariusa Lindvika i trzeciego Petera Prevca, a także ósmego Anże Semenicia z drugiej serii. Powinniśmy o tym wiedzieć dużo szybciej, bo tak musieliśmy chyba pół godziny czekać na podium. Podium, którego w TVP nie zobaczyliśmy, bo było tego dnia losowanie EURO 2020. Austriak, gdyby żartobliwie zsumować punkty, byłby liderem Pucharu Świata. Ale że się nie liczy, to liderem pozostał Daniel Andre Tande, który triumfował w tych zawodach. Znowu atakował z dalszej pozycji, z siódmego miejsca poleciał 142 metry, a w pierwszej rundzie 131. To dało mu drugie zwycięstwo z rzędu, pierwsze takie na początku sezonu PŚ od sezonu 11/12 i Andreasa Koflera. Ten wygrał w Ruce i Lillehammer (dwa konkursy, szansa dla DATa na 3 z rzędu na skoczni Aist). Skoro już wiemy, że Lindvik (cały czas mu wiatr w oczy wieje - jak nie upadki, to DSQ!) i Prevc senior (bardzo dobre zawody, świetny prognostyk na przyszłość) nie byli na podium, to kto był? Philipp Aschenwald, czwarty przed dyskwalifikacjami, a drugi po dyskwalifikacjach - 143 metry w drugiej serii. Austriak pierwszy raz w karierze na podium, do tej pory najlepsze P4 w Oslo w marcu. Zyskał 10 pozycji, co jest podobną historią do tej Kamila Stocha sprzed tygodnia. Trzeci był Anże Laniszek, piąty w pierwszej i drugiej serii, dwa prawie równe skoki - 136,5m i 135m. Tuż za podium Stefan Kraft. Życiówkę zrobił Jan Hoerl, dziewiąty w zawodach, dziesiąty był Markeng, też z życiówką. Polacy zrobili średni konkurs, 12 był Dawid Kubacki, 13 Piotr Żyła - w pierwszej serii przeciętne 123,5m, w drugiej 135,5m i 136m. Kamil Stoch 16, druga seria mu nie poszła, 116,5m i wiatr z tyłu skoczni. Trochę ironia losu.18. był Maciek Kot. 22. Stefan Hula, a 27. - de facto 30. - Kuba Wolny, który kompletnie zepsuł wyjście z progu. Gregor Schlierenzauer był 14, rok temu w Ruce 12., solidny konkurs, pomocny w odbudowie formy wielkiego mistrza. Fantastyczne zawody skoczył 18-letni Niko Kytosaho z Finlandii, skoki 124,5 i 128,5m dały mu w rozrachunku 21. miejsce i pierwsze punkty PŚ. To może być światło w tunelu dla fińskich skoków, tylko trzeba ten talent pielęgnować i nie stłamsić. Takim talentem też był Klimek Murańka, który ostatecznie punktów w zawodach nie zdobył - 46. Ale mimo tego pojedzie do Niżnego Tagiłu. Najgorszy skok dnia oddał Killian Peier, ewidentnie coś nie poszło, tylko 98m. Markus Eisenbichler po piątkowym upadku skakał moim zdaniem tylko na zaliczenie, ale mimo tego zdobył punkty za 23. miejsce. Choć jego skoki były słabe, bardzo zachowawcze. Poza drugą serią też był Daiki Ito, który był piąty w PŚ po Wiśle, kwalifikacje miał dobre w Ruce. Też warunki wykluczyły Yukiyę Sato. Bardzo stabilny konkurs, nie było ani jednej zmiany belki w pierwszej i drugiej serii - pierwsza seria z gate 14, druga z gate 15. Trochę jak w czasach przedprzelicznikowych.
W niedzielę miało wiać mocno. I wiało. W niedzielę skakania nie było w kombinacji norweskiej rano. Oddano 12 skoków, po czym przez silny wiatr sędziowie odwołali serię i uznali wyniki czwartkowej rundy prowizorycznej za wiążące do biegu. A wiatr się wzmagał. Kwalifikacje, które miały rozpocząć się o 14:45 przesunięto na 15:15, a przed tą godziną odwołano przez silny wiatr. Na decyzję o konkursie musieliśmy czekać około godziny, ale ta decyzja też nie była miła, bo konkurs odwołano. Podmuchy były szczególnie silne na buli, co stwarzało ogromne zagrożenie dla zawodników. Zawodów-loterii w Ruce w niedzielę nie było, na pewno gdzieś będą odrobione. Pierwszeństwo podobno ma Lahti, bo Finlandia, ale jeśli nie oni, to czy Zakopane? Taką wolę wyraził Apoloniusz Tajner. Dla kibiców byłoby to dobre, choć pewnie w piątkowym konkursie frekwencja na trybunach byłaby mniejsza, aniżeli jest w sobotę i niedzielę.
Niżny Tagił przed skoczkami - tam też jest prognozowany silny wiatr. Może on nie storpeduje skoków, bo tam też są siatki zabezpieczające. Według najnowszych prognoz momentami będzie silny. Polacy będą mieli okazję do lepszych skoków, choć Kamil Stoch przyznaje, że on nie lubi tej skoczni. I mu się nie dziwię, bo tam Polacy osiągali wcześniej średnie wyniki, choć w 2018 roku skocznia została odczarowana przez podia Żyły i dobre wyniki Stocha. 3 (PŻ, KS, DK) i 4 (PŻ, KS, DK, SH) Polaków było w punktach. Jeżeli będzie loteria, to będą znowu ciekawe rezultaty. Tylko oby ten cały sezon nie był rodem z loterii.
Piątkowe kwalifikacje zaczęły się z 15-minutowym opóxnieniem z powodu opóźnienia treningu numer 2. W Wiśle było tak samo, tutaj jednak zawinił świeży śnieg, który trzeba było ubić. Świeży z nieba, nie świeży sztuczny! Kwalifikacje i 3000 franków wygrał Timi Zajc, skacząc 139m z belki 7 - kwalifikacje były toczone z niej i z belki numer 9, która była podstawową i z której 59 skoków zostało oddanych. Uśredniony pomiar wiatru wahał się w większości skoków w przedziale 1,5-2m/s pod narty, stąd ogromne ilości punktów byly odejmowane. Najdalej skoczył Karl Geiger - 147,5m, czym wyrównał rekord Rukatunturi, a to starczyło na trzecie miejsce w Q, drugi był Wąsacz z Norwegii. Lider Pucharu Świata ledwo co przeszedł kwalifikacje, wiatr wiał, a on był 43 - 108,5m. Wszyscy Polacy przeszli kwalifikacje, najlepszy był Kuba Wolny, który był siódmy - 139,5m dawały mu nawet prowadzenie przez pewien czas trwania sesji. Na wyróżnienie zasługuje Niko Kytosaho, który był 28. Albo wiatr mu pomógł, albo w tunelu o nazwie "fińskie skoki" pojawia się lekka smuga świetlna. Upadł przy lądowaniu Markus Eisenbichler, skacząc 129,5m. Poturbował się i, jak miało się okazać, w sobotę nie oddał żadnego skoku.
W sobotę miało wiać mocno. I to stało się faktem. Konkurs odbył się bez opóźnień, ale wiatr niesamowicie kręcił i jednych wykluczał, innych zapraszał na czołowe miejsca. Głównym aktorem spektaklu jednak okazał się być sympatyczny Austriak Sepp Gratzer. Kontrolujący sprzęt krajan Waltera Hofera zdyskwalifikował w pierwszej serii Roberta Johanssona i Johanna Andre Forfanga za SCE 4 - kostium, a w drugiej za to samo wywrócił do góry nogami skład podium, dyskwalifikując drugiego Mariusa Lindvika i trzeciego Petera Prevca, a także ósmego Anże Semenicia z drugiej serii. Powinniśmy o tym wiedzieć dużo szybciej, bo tak musieliśmy chyba pół godziny czekać na podium. Podium, którego w TVP nie zobaczyliśmy, bo było tego dnia losowanie EURO 2020. Austriak, gdyby żartobliwie zsumować punkty, byłby liderem Pucharu Świata. Ale że się nie liczy, to liderem pozostał Daniel Andre Tande, który triumfował w tych zawodach. Znowu atakował z dalszej pozycji, z siódmego miejsca poleciał 142 metry, a w pierwszej rundzie 131. To dało mu drugie zwycięstwo z rzędu, pierwsze takie na początku sezonu PŚ od sezonu 11/12 i Andreasa Koflera. Ten wygrał w Ruce i Lillehammer (dwa konkursy, szansa dla DATa na 3 z rzędu na skoczni Aist). Skoro już wiemy, że Lindvik (cały czas mu wiatr w oczy wieje - jak nie upadki, to DSQ!) i Prevc senior (bardzo dobre zawody, świetny prognostyk na przyszłość) nie byli na podium, to kto był? Philipp Aschenwald, czwarty przed dyskwalifikacjami, a drugi po dyskwalifikacjach - 143 metry w drugiej serii. Austriak pierwszy raz w karierze na podium, do tej pory najlepsze P4 w Oslo w marcu. Zyskał 10 pozycji, co jest podobną historią do tej Kamila Stocha sprzed tygodnia. Trzeci był Anże Laniszek, piąty w pierwszej i drugiej serii, dwa prawie równe skoki - 136,5m i 135m. Tuż za podium Stefan Kraft. Życiówkę zrobił Jan Hoerl, dziewiąty w zawodach, dziesiąty był Markeng, też z życiówką. Polacy zrobili średni konkurs, 12 był Dawid Kubacki, 13 Piotr Żyła - w pierwszej serii przeciętne 123,5m, w drugiej 135,5m i 136m. Kamil Stoch 16, druga seria mu nie poszła, 116,5m i wiatr z tyłu skoczni. Trochę ironia losu.18. był Maciek Kot. 22. Stefan Hula, a 27. - de facto 30. - Kuba Wolny, który kompletnie zepsuł wyjście z progu. Gregor Schlierenzauer był 14, rok temu w Ruce 12., solidny konkurs, pomocny w odbudowie formy wielkiego mistrza. Fantastyczne zawody skoczył 18-letni Niko Kytosaho z Finlandii, skoki 124,5 i 128,5m dały mu w rozrachunku 21. miejsce i pierwsze punkty PŚ. To może być światło w tunelu dla fińskich skoków, tylko trzeba ten talent pielęgnować i nie stłamsić. Takim talentem też był Klimek Murańka, który ostatecznie punktów w zawodach nie zdobył - 46. Ale mimo tego pojedzie do Niżnego Tagiłu. Najgorszy skok dnia oddał Killian Peier, ewidentnie coś nie poszło, tylko 98m. Markus Eisenbichler po piątkowym upadku skakał moim zdaniem tylko na zaliczenie, ale mimo tego zdobył punkty za 23. miejsce. Choć jego skoki były słabe, bardzo zachowawcze. Poza drugą serią też był Daiki Ito, który był piąty w PŚ po Wiśle, kwalifikacje miał dobre w Ruce. Też warunki wykluczyły Yukiyę Sato. Bardzo stabilny konkurs, nie było ani jednej zmiany belki w pierwszej i drugiej serii - pierwsza seria z gate 14, druga z gate 15. Trochę jak w czasach przedprzelicznikowych.
W niedzielę miało wiać mocno. I wiało. W niedzielę skakania nie było w kombinacji norweskiej rano. Oddano 12 skoków, po czym przez silny wiatr sędziowie odwołali serię i uznali wyniki czwartkowej rundy prowizorycznej za wiążące do biegu. A wiatr się wzmagał. Kwalifikacje, które miały rozpocząć się o 14:45 przesunięto na 15:15, a przed tą godziną odwołano przez silny wiatr. Na decyzję o konkursie musieliśmy czekać około godziny, ale ta decyzja też nie była miła, bo konkurs odwołano. Podmuchy były szczególnie silne na buli, co stwarzało ogromne zagrożenie dla zawodników. Zawodów-loterii w Ruce w niedzielę nie było, na pewno gdzieś będą odrobione. Pierwszeństwo podobno ma Lahti, bo Finlandia, ale jeśli nie oni, to czy Zakopane? Taką wolę wyraził Apoloniusz Tajner. Dla kibiców byłoby to dobre, choć pewnie w piątkowym konkursie frekwencja na trybunach byłaby mniejsza, aniżeli jest w sobotę i niedzielę.
Niżny Tagił przed skoczkami - tam też jest prognozowany silny wiatr. Może on nie storpeduje skoków, bo tam też są siatki zabezpieczające. Według najnowszych prognoz momentami będzie silny. Polacy będą mieli okazję do lepszych skoków, choć Kamil Stoch przyznaje, że on nie lubi tej skoczni. I mu się nie dziwię, bo tam Polacy osiągali wcześniej średnie wyniki, choć w 2018 roku skocznia została odczarowana przez podia Żyły i dobre wyniki Stocha. 3 (PŻ, KS, DK) i 4 (PŻ, KS, DK, SH) Polaków było w punktach. Jeżeli będzie loteria, to będą znowu ciekawe rezultaty. Tylko oby ten cały sezon nie był rodem z loterii.
Komentarze
Prześlij komentarz