W ostatnich tygodniach działo się więcej w e-sporcie niż w sporcie, bo wiadomo. Stosowano jednak łącza internetowe zamiast sieci LAN, na której rozgrywane są gry w studiach TV. Co się działo?
W League of Legends do gry powróciło LCK, czyli liga koreańska, która jest grana na łączach internetowych. W pierwszych tygodniach po powrocie do gry było studio z widzianymi komentatorami, jednak po paru tygodniach wszystko przeniesiono do internetu. W Polsce dobiegła końca Ultraliga - rozgrywano pod koniec marca i w pierwszym dniu kwietnia fazę play-off trzeciego sezonu. Rozgrywki od tego sezonu zyskały miano "Mistrzostw Polski". W finale drużyna AGO Rogue (powstała pod koniec zeszłego roku z połączenia x-kom AGO i Rogue Esports Club i stanowiąca team juniorski Rogue EC grającego w LEC) pokonała nowicjusza w tych rozgrywkach, czyli drużynę K1ck Neosurf 3:1 i zdobyła tytuł mistrzów Polski sezonu wiosennego. Finał był wyrównany i było blisko piątej mapy, ale udało się ostatecznie rozgrywki zamknąć w czterech. Obie drużyny awansowały do EU Masters, czyli do turnieju dla najlepszych drużyn lig regionalnych. Wcześniej przeszli dwa mecze w fazie play-off, przegrywając najpierw półfinał z K1ck, w którym obie drużyny były rozstawione 1:3, następnie zagrali w trzeciej rundzie (w Polsce nazywanej "małym finałem"), wygrywając łatwo 3:0 z devils.one, które awansowało z półfinału z Illuminar Gaming (wygrany 3:1). Tym sposobem mistrzowie drugiego sezonu nie obronili tytułu. W LEC rozpoczęły się play-offy, w nich spora sensacja - w pierwszej rundzie MAD Lions pokonało zwycięzców fazy zasadniczej G2 Esports (z dżunglerem Marcinem "Jankosem" Jankowskim w składzie) 3:2, czym zapewnili sobie awans do półfinału, a G2 zesłali do trzeciej rundy play-offów w drabince przegranych. G2 się trochę skompromitowało, bo było faworytem tej serii, a zagrało jak gracze z poziomu srebrnego w grach rankingowych, a nie jak finaliści zeszłorocznych Mistrzostw Świata. "Szalone Lwy" zagrają w najbliższą sobotę z Fnatic, które gładko pokonało Origen 3:1.Stawką tego meczu będzie finał tego splitu. Wcześniej, bo w piątek G2 pozna rywala z meczu Rogue z Origen. W USA gra fazę play-off LCS, czyli League of Legends Championship Series, ale tam jest faworytem Cloud 9, a większą sensację sprawiłoby odpadnięcie ich przed finałem.
Dzieje się wiele w simracingu. Odbywają się różne wyścigi na iRacing, takimi seriami jest choćby NASCAR czy IndyCar, które są na tej platformie. NASCAR organizuje Pro Invitational Series, w której uczestniczą kierowcy NASCAR ze wszystkich serii. Dlaczego? Bo dla nich jazda w iRacingu to jest narzędzie treningu, stąd mają w domu symulatory i mogą na nich jeździć. Odbyły się już wyścigi w Phoenix (wygrany przez Denny'ego Hamlina), Teksasie (wygrany przez Timmy'ego Hilla) i w Bristol (wygrana Williama Byrona). Wydarzenia te odbywają się w ludzkich godzinach dla nas w Polsce (19:00 - 20:00 jest ich start), stąd warto je obejrzeć, gdy macie dostęp do Sportklubu czy do Motowizji, bo te stacje pokazują u nas te wyścigi. A jeżeli nie zdążycie, to można je obejrzeć z oryginalnym komentarzem na kanale YouTube NASCAR.
IndyCar również odbywa swoje wyścigi. W nich nie biorą udziału tylko etatowi kierowcy IndyCar jak Alex Rossi, Colton Herta, Will Power czy Josef Newgarden, ale także inne twarze wyścigów samochodowych jak siedmiokrotny mistrz serii pucharowej NASCAR Jimmie Johnson (po tym sezonie kończy karierę kierowcy etatowego NASCAR), dwukrotny mistrz australijskich Supercars Scott McLaughlin czy powracający do sprawności fizycznej po wypadku w serii IndyCar na torze Pocono sprzed 1,5 roku Kanadyjczyk Robert Wickens (w Europie znany bardziej z wyścigów Formuły Renault 3,5, gdzie został mistrzem w 2011 roku czy serii GP3, gdzie w inauguracyjnym sezonie 2010 był wicemistrzem) jeden kierowcy przejechali na torze Watkins Glen, drugi na torze Barber Motorsports Park, który wygrał mistrz australijskich Supercars, Scott McLaughlin. Nowozelandczyk ma pojechać w tym sezonie IndyCar w wyścigu na pętli drogowej toru w Indianapolis, a wygrana w świecie wirtualnym na pewno może dać mu sporo radości.
Też sporo radości dają na pewno występy prawdziwych kierowców w grze F1 2019, choć tutaj to bardziej jest oprawione w ramkę z dopiskiem "arcade". Piszę tak, bo ta gra nie jest za bardzo competitive, też w takim sensie, że kierowcom prawdziwym wyłączono uszkodzenia, co trochę ułatwia im zadanie "przetrwania" na wirtualnym torze. Odbyły się już dwie rundy, jedna w Bahrajnie i jedna w Australii, ale będąca za wyścig w Wietnamie. A tego toru w wersji gry z 2019 nie ma. Nie wiem, czy nie dałoby się dodać z nowym patchem, ale możliwe, że patch by popsuł inne rzeczy w grze. W każdym razie pierwsza z rund Virtual GP była chyba robiona na "szybcika", bo nie było zbyt wielu prawdziwych kierowców. Wyścig na dystansie 25% prawdziwego dystansu wygrał Chińczyk Guanyou Zhou, kierowca testowy Renault i kierowca Formuły 2. W wyścig jechal także Lando Norris, a właściwie jego duch, bo gra się jemu zawiesiła. To samo się wydarzyło w drugiej rundzie, ale tutaj stracił połączenie z internetem, wobec czego nie mógł ponownie dołączyć do sesji. W drugiej rundzie wystąpiło już sześciu etatowych kierowców F1, w tym Chalres Leclerc, który wygrał ten wyścig w swoim Ferrari. Jego brat, Arthur także jechał w tym wyścigu i znalazł się tuż za podium. Na podium znalazł się Christian Lundgaard, P2, kierowca F3 w sezonie 2019, a także George Russell. W realiach, gdzie bolidy mają takie same osiągi nawet Williams może być na podium! Stoffel Vandoorne (w 2018 kierowca McLarena, obecnie kierowca testowy Mercedesa) był szósty. Generalnie druga runda była lepsza od tej pierwszej, bo było więcej walki, wyścigi były ciekawsze do oglądania, może też dlatego, że te były na dystansie 50% prawdziwego dystansu wyścigu i można było więcej manewrów taktycznych wykonać. W drugim wyścigu brały udzial także inne, już byłe gwiazdy jak mistrz świata z 2009 roku Jenson Button (finisz poza TOP10, jako jedyny z McLarena, bo Lando DNS przez problemy), czy Johnny Herbert (przedostatnie miejsce). Po tym wyścigu pojechali kierowcy simracingowi, ich tempo było znacznie lepsze, a wyścig wygrał Duńczyk Frederik Rassmusen, kierowca simracingowy Red Bulla G2. Tak samo jak Leclerc pojechał on perfekcyjny wyścig, nie przydarzył mu się żaden poważny błąd i mógł się cieszyć ze zwycięstwa. Kolejna runda w następny weekend na torze w Chinach.
W League of Legends do gry powróciło LCK, czyli liga koreańska, która jest grana na łączach internetowych. W pierwszych tygodniach po powrocie do gry było studio z widzianymi komentatorami, jednak po paru tygodniach wszystko przeniesiono do internetu. W Polsce dobiegła końca Ultraliga - rozgrywano pod koniec marca i w pierwszym dniu kwietnia fazę play-off trzeciego sezonu. Rozgrywki od tego sezonu zyskały miano "Mistrzostw Polski". W finale drużyna AGO Rogue (powstała pod koniec zeszłego roku z połączenia x-kom AGO i Rogue Esports Club i stanowiąca team juniorski Rogue EC grającego w LEC) pokonała nowicjusza w tych rozgrywkach, czyli drużynę K1ck Neosurf 3:1 i zdobyła tytuł mistrzów Polski sezonu wiosennego. Finał był wyrównany i było blisko piątej mapy, ale udało się ostatecznie rozgrywki zamknąć w czterech. Obie drużyny awansowały do EU Masters, czyli do turnieju dla najlepszych drużyn lig regionalnych. Wcześniej przeszli dwa mecze w fazie play-off, przegrywając najpierw półfinał z K1ck, w którym obie drużyny były rozstawione 1:3, następnie zagrali w trzeciej rundzie (w Polsce nazywanej "małym finałem"), wygrywając łatwo 3:0 z devils.one, które awansowało z półfinału z Illuminar Gaming (wygrany 3:1). Tym sposobem mistrzowie drugiego sezonu nie obronili tytułu. W LEC rozpoczęły się play-offy, w nich spora sensacja - w pierwszej rundzie MAD Lions pokonało zwycięzców fazy zasadniczej G2 Esports (z dżunglerem Marcinem "Jankosem" Jankowskim w składzie) 3:2, czym zapewnili sobie awans do półfinału, a G2 zesłali do trzeciej rundy play-offów w drabince przegranych. G2 się trochę skompromitowało, bo było faworytem tej serii, a zagrało jak gracze z poziomu srebrnego w grach rankingowych, a nie jak finaliści zeszłorocznych Mistrzostw Świata. "Szalone Lwy" zagrają w najbliższą sobotę z Fnatic, które gładko pokonało Origen 3:1.Stawką tego meczu będzie finał tego splitu. Wcześniej, bo w piątek G2 pozna rywala z meczu Rogue z Origen. W USA gra fazę play-off LCS, czyli League of Legends Championship Series, ale tam jest faworytem Cloud 9, a większą sensację sprawiłoby odpadnięcie ich przed finałem.
Dzieje się wiele w simracingu. Odbywają się różne wyścigi na iRacing, takimi seriami jest choćby NASCAR czy IndyCar, które są na tej platformie. NASCAR organizuje Pro Invitational Series, w której uczestniczą kierowcy NASCAR ze wszystkich serii. Dlaczego? Bo dla nich jazda w iRacingu to jest narzędzie treningu, stąd mają w domu symulatory i mogą na nich jeździć. Odbyły się już wyścigi w Phoenix (wygrany przez Denny'ego Hamlina), Teksasie (wygrany przez Timmy'ego Hilla) i w Bristol (wygrana Williama Byrona). Wydarzenia te odbywają się w ludzkich godzinach dla nas w Polsce (19:00 - 20:00 jest ich start), stąd warto je obejrzeć, gdy macie dostęp do Sportklubu czy do Motowizji, bo te stacje pokazują u nas te wyścigi. A jeżeli nie zdążycie, to można je obejrzeć z oryginalnym komentarzem na kanale YouTube NASCAR.
IndyCar również odbywa swoje wyścigi. W nich nie biorą udziału tylko etatowi kierowcy IndyCar jak Alex Rossi, Colton Herta, Will Power czy Josef Newgarden, ale także inne twarze wyścigów samochodowych jak siedmiokrotny mistrz serii pucharowej NASCAR Jimmie Johnson (po tym sezonie kończy karierę kierowcy etatowego NASCAR), dwukrotny mistrz australijskich Supercars Scott McLaughlin czy powracający do sprawności fizycznej po wypadku w serii IndyCar na torze Pocono sprzed 1,5 roku Kanadyjczyk Robert Wickens (w Europie znany bardziej z wyścigów Formuły Renault 3,5, gdzie został mistrzem w 2011 roku czy serii GP3, gdzie w inauguracyjnym sezonie 2010 był wicemistrzem) jeden kierowcy przejechali na torze Watkins Glen, drugi na torze Barber Motorsports Park, który wygrał mistrz australijskich Supercars, Scott McLaughlin. Nowozelandczyk ma pojechać w tym sezonie IndyCar w wyścigu na pętli drogowej toru w Indianapolis, a wygrana w świecie wirtualnym na pewno może dać mu sporo radości.
Też sporo radości dają na pewno występy prawdziwych kierowców w grze F1 2019, choć tutaj to bardziej jest oprawione w ramkę z dopiskiem "arcade". Piszę tak, bo ta gra nie jest za bardzo competitive, też w takim sensie, że kierowcom prawdziwym wyłączono uszkodzenia, co trochę ułatwia im zadanie "przetrwania" na wirtualnym torze. Odbyły się już dwie rundy, jedna w Bahrajnie i jedna w Australii, ale będąca za wyścig w Wietnamie. A tego toru w wersji gry z 2019 nie ma. Nie wiem, czy nie dałoby się dodać z nowym patchem, ale możliwe, że patch by popsuł inne rzeczy w grze. W każdym razie pierwsza z rund Virtual GP była chyba robiona na "szybcika", bo nie było zbyt wielu prawdziwych kierowców. Wyścig na dystansie 25% prawdziwego dystansu wygrał Chińczyk Guanyou Zhou, kierowca testowy Renault i kierowca Formuły 2. W wyścig jechal także Lando Norris, a właściwie jego duch, bo gra się jemu zawiesiła. To samo się wydarzyło w drugiej rundzie, ale tutaj stracił połączenie z internetem, wobec czego nie mógł ponownie dołączyć do sesji. W drugiej rundzie wystąpiło już sześciu etatowych kierowców F1, w tym Chalres Leclerc, który wygrał ten wyścig w swoim Ferrari. Jego brat, Arthur także jechał w tym wyścigu i znalazł się tuż za podium. Na podium znalazł się Christian Lundgaard, P2, kierowca F3 w sezonie 2019, a także George Russell. W realiach, gdzie bolidy mają takie same osiągi nawet Williams może być na podium! Stoffel Vandoorne (w 2018 kierowca McLarena, obecnie kierowca testowy Mercedesa) był szósty. Generalnie druga runda była lepsza od tej pierwszej, bo było więcej walki, wyścigi były ciekawsze do oglądania, może też dlatego, że te były na dystansie 50% prawdziwego dystansu wyścigu i można było więcej manewrów taktycznych wykonać. W drugim wyścigu brały udzial także inne, już byłe gwiazdy jak mistrz świata z 2009 roku Jenson Button (finisz poza TOP10, jako jedyny z McLarena, bo Lando DNS przez problemy), czy Johnny Herbert (przedostatnie miejsce). Po tym wyścigu pojechali kierowcy simracingowi, ich tempo było znacznie lepsze, a wyścig wygrał Duńczyk Frederik Rassmusen, kierowca simracingowy Red Bulla G2. Tak samo jak Leclerc pojechał on perfekcyjny wyścig, nie przydarzył mu się żaden poważny błąd i mógł się cieszyć ze zwycięstwa. Kolejna runda w następny weekend na torze w Chinach.
Komentarze
Prześlij komentarz