Przejdź do głównej zawartości

#8 FRANCJA MISTRZEM ŚWIATA! Belgia z brązem

Francja/Chorwacja zdobyła mistrzostwo świata w piłce nożnej! Pokonali w tym 64, ostatnim meczu turnieju Chorwację/Francję 4:2 i zapewnili sobie najprawdopodobniej, oprócz Pucharu Świata, klątwę Mistrza Świata, która w pakiecie daje niewyjście z grupy w następnym turnieju!

Ale zanim o tym meczu, to o grze o brąz. Belgowie w niej podejmowali Anglików, którzy liczyli na to, że piłka przynajmniej w postaci brązowych medali powróci do domu. Ten sen szybko dla nich zmienił się w koszmar, bo w 4 minucie Meunier pokonał Jordana Pickforda i szybko było 1:0. Reszta pierwszej połowy meczu to było klepanie i nieudane próby, które nie prowadziły do jakichś szczególnych zagrożeń. Trochę się poznawali, ale kompletnie tempem meczu nie szarpali. Mogliście więc śmiało doobejrzeć pojedynek Djokovicia i Nadala w półfinale Wimbledonu (piąty set 10:8 dla Djoko, wow! A w piątek Anderson z Isnerem 26:24!)! W drugiej połowie Belgowie i Anglicy zaczęli się wzajemnie atakować, ich próby bywały celne w stronę Courtois czy Pickforda, ale też leciały w trybuny. Mniej tych niecelnych prób mieli Belgowie, którzy pod koniec drugiej części wbili gwóźdź do trumny bezradnych Anglików, którym bardziej pomogła drabinka, a nie umiejętności. W 82 minucie piękną kontrę wykonał De Bruyne, Mertens i Hazard, a ten ostatni wpakował piłkę do bramki po prawej strony z perspektywy Pickforda! Nie chcę pisać, że Pickford zagrał słabe spotkanie - wręcz przeciwnie, zagrał on, jak i Courtois niesamowicie pięknie, z kunsztem, gracją poruszał się w bramce. Tylko te dwie akcje go wykluczyły  Pod koniec Belgowie mogli jeszcze bardziej dobić bezradnych Anglików, ale akcji nie wykorzystali. To ich pierwszy medal w historii Mistrzostw Świata, zasłużony, bo zagrali świetny turniej i niczego im praktycznie nie brakowało. Mają wielu piłkarzy, którzy po tym turnieju na pewno zmienią pracodawców na lepszych, bo trzeba ich umiejętności wykorzystać na polu ligowym. Czerwone Diabły on fire! Anglikom trochę pomogła drabinka, grali świetnie stałe fragmenty, ale tym razem im po prostu nie wyszło. Jeszcze są młodzi i na pewno na następnych turniejach nas zaskoczą! Football isn't coming home. Not this time, lads.

Finałowa gra w niedzielne popołudnie na Łużnikach rozpoczęła się od mocnych szarż Chorwatów, którzy w pierwszych pięciu minutach trzy razy atakowali bramkę Francuzów. Defensorzy francuscy jednak piłkę wybijali i zatrzymywali. Francji pierwszy atak w 12 minucie był dość nieporadny.  5 i 6 minut później mieli bardziej zdecydowaną próbę, ale jednak wybronioną przez defensorów chorwackich. Mieli też wtedy rzut wolny Francuzi (niezasłużony, bo Griezmann symulował, zgodnie do tego zdania doszli eksperci), który zamienili na bramkę samobójczą! Mandżukić dołożył głowę do dośrodkowania Griezmanna, a więc jest autorem 12 samobója na tym turnieju! I to jest doskonałe podsumowanie tego turnieju w postaci tego trafienia, pierwszego w historii finałów MŚ. W 28 minucie mieli Chorwaci rzut wolny, tam dośrodkowano na pole karne, poszła stamtąd wrzutka na Ivana Periszicia, ten sobie przełożył na lewą nogę i huknął tak, że Lloris nie miał z czego zbierać! Mieliśmy remis w tym meczu. W 35 minucie piłka nabiła się na rękę Periszicia w polu karnym przy rożnym i po analizie VAR był rzut karny dla Francji. Tego wykorzystał Griezmann. A Chorwaci się potem zerwali i próbowali wykorzystać sytuację, lecz złapał Lloris. Koniec pierwszej połowy to nieustające ataki, wrzutki z rogu Chorwatów, wybraniane przez defensorów francuskich. W drugiej połowie od mocnego uderzenia zaczęli Chorwaci. Rebić w 48 minucie miał szansę strzelić bramkę, lecz wybronił Lloris. W 52 minucie szaleńczą szarżę przeprowadził Mbappe, strzał wybornił dzielny Subaszić! A potem jakaś dwójka szaleńców wbiegła na boisko i mecz był chwilowo przerwany. W 59 minucie Paul Pogba dostał piłkę po dośrodkowaniu i podaniu do Griezmanna, raz huknął w obrońcę Chorwacji, a potem jeszcze raz przywalił tak, że zdekoncentrowani obrońcy chorwaccy i sam Danijel Subaszić nie mieli szans jak tej piłki zatrzymać. Chorwaci, którzy skradli serca kibiców tym turniejem, mając dodatkowe 90 minut w nogach, mieli dwie bramki straty do Francuzów, którzy już gdzieś u Prady, gdzieś w moskiewskim butiku przymierzali koronę Mistrza Świata. W 65 minucie Mbappe założył ją na głowę, bo przymierzył zza pola karnego, dobijając dzielnych piłkarzy z Bałkanów W 69 minucie Mandżukić zrobił numer Llorisowi, bo ten chciał wybić, a on dobiegł, uderzył i gola strzelił. Znowu oni mieli dwie bramki straty.  Ostatni kwadrans gry to  naprzemienne ataki obu drużyn. Chorwaci próbowali strzelić kontaktową, a Francuzi jeszcze bardziej dobić Chorwatów. Jednak to się na nic zdało obu stronom. Francuzi mogli się cieszyć z drugiego tytułu mistrzowskiego w historii. Zdobyli także klątwę Mistrza Świata, która w pakiecie daje odpadnięcie w grupie i słabą formę na następnym turnieju! Zagrali dobry turniej, w tym finale troszkę im pomogła zła identyfikacja i symulka Griezmanna. Trochę błędów, ale finał wygrali i sprawę zamknęli. Trochę gry taktycznej, fragmentarycznej, wykorzystywali stałe fragmenty, jak i grę z kontry, która między innymi poprowadziła ich do tytułu numer dwa. Chorwaci skradli serca kibiców, są legendarni. Po trzech dogrywkach, także seriach karnych zagrać w finale Mistrzostw Świata. Nikt tak nigdy nie zrobił i pewnie nikt już tak nie zrobi. Piękny, choć wyczerpujący wyczyn, który będzie zapamiętany na zawsze. W tym meczu byli świetni, ale zabrakło skuteczności.  Nie mają się co smucić, bo srebro też może smakować jak złoto! To oni zdobyli Puchar Świata kibiców! Następne Mistrzostwa Świata startują 21 listopada 2022 roku. Oznacza to, że turniej będziemy oglądać w trakcie Pucharu Świata w skokach narciarskich 2022/2023. Więc jeśli awansuje Polska, no to sorry Kamil i spółka! Ale najpierw Mistrzostwa Europy.  W 2018 roku na Mistrzostwach Świata najlepsi byli Francuzi! ALLEZ LES BLEUS! Lub po prostu... ALEBLEBLE!

Komentarze

Przeczytaj jeszcze o:

#3 Dziękuję, trenerze Nawałka!

Dzisiaj ogłoszono na konferencji trenera Nawałki i prezesa PZPN Zbigniewa Bońka, że pan trener będzie na tym stanowisku do 30 lipca. Potem, albo wcześniej się okaże, kto będzie nowym trenerem. Dzisiaj chcę podziękować trenerowi Nawałce za prawie 5 lat pracy z tą reprezentacją. Okres, który przepracowało zaledwie 4 trenerów w historii naszej piłki. Okres, w którym polskie piłkarstwo reprezentacyjne wspięło się na wyżyny. Wyszliśmy ze słabości, przestaliśmy mieć kompleksy, walczyliśmy z najmocniejszymi jak równy z równym. W pewnym momencie coś się posypało i to postępowało z kolejnymi miesiącami. Nasza motywacja spadała, graliśmy słabiej, nasz pomysł na grę nie był widoczny. Nasz dobry występ na Mundialu stanął pod znakiem zapytania, a ten znak zapytania zniknął w momencie spotkania z Senegalem. To dalej postępowało w grze z Kolumbią, a z Japonią uratowaliśmy częściowo honor. Gdzieś ta współpraca się wypaliła. Piszę o tym, co złe, co smutne. Ale trzeba konstruktywnie wyliczyć, co nie p...

#4 Ćwierćfinały, czyli jak z ośmiu drużyn robią się cztery

Po dwóch dniach posuchy nadeszły dwa dni z dwoma spotkaniami, a te dwa mecze odbyły się dwa razy o 16:00 i 20:00. A teraz znowu dwa dni przerwy! Pierwszego dnia dwa mecze - Urugwaj zagrał z Francją, a Brazylia zmierzyła się z Belgami. W pierwszym meczu obie drużyny dość średnio zagrały w piłkę. Ale koniec końców to Francuzi cieszyli się z półfinału, triumfując 2:0. Pierwsza bramka ze stałego fragmentu - z prawej strony "szesnastki" wrzucał Griezmann (swoją drogą, sprytna zmyłka, że niby uderza!), a piłkę do bramki wbił obrońca Realu Madryt, Rafael Varane. I drugi gol, znowu Griezmann w akcji. Walnął sobie z dystansu, Muslerze piłka odbiła się po zmianie rotacji od rąk i wpadła do siatki. Napisałem na Twitterze, że to gol kwalifikujący się do miana "Kariusa Roku", ale tu raczej zaważyła rotacja piłki, a nie błąd bramkarza. Czy obrońcy urugwajscy mogli tę piłkę wyjąć? Mogli. Gdyby lepiej się ustawili i przewidzieli intencje fana Fortnite'a, to chyba udałoby się...

#57 Nie skopaliśmy w Skopje, czyli Macedonia Północna vs Polska 0:1

Skopje - tam zagraliśmy mecz numer trzy eliminacji do Mistrzostw Europy. I ten mecz był w gorących okolicznościach. Bez sensacji. Tym brakiem sensacji jest też triumf Polski 0:1. Wynik idzie w świat i to jest najważniejsze. Pierwsza połowa to lekka kaszana naszego zespołu. Pozwalaliśmy Macedończykom rozgrywać piłkę, jak chcieli w naszej połowie boiska.  Gra nam się nie kleiła, Macedonia Północna grała wysoko, wykorzystywała nasze straty i torpedowała naszą bramkę. Jednak że Polska stoi bramkarzami, to Fabiański łapał te piłki. Albo te piłki przelatywały daleko od bramki. Nasze też, bo my graliśmy padakę. Uczciwie pisząc, chciałem przełączyć na drugi trening F1 przed GP Kanady. I przełączyłem, ciesząc się z prowadzenia Leclerca w sesji! Ale potem wróciłem i dalej się męczyłem z tą grą. Były nasze faule, nawet jeżeli to nie były faule. Faule Macedończyków prawie że były przez pana Rocchiego ignorowane. Na początku drugiej części wpuszczono Piątka. No i strzeliliśmy w 47'. Gównia...