Przejdź do głównej zawartości

#31 Ruka wietrzna, ale odczarowana, bajeczny Ryoyu, czyli drugi weekend Pucharu Świata w skokach narciarskich

Wiało. I w sumie to słowo może wystarczyć do opisania tego, co się działo na Rukatunturi w Kuusamo podczas drugiego weekend Pucharu Świata w skokach narciarskich. Oba z naszymi reprezentantami na podium!


Piąteczek nie był piąteczkiem, bo tenże sprawił wiatr, który wiał tak mocno, że spowodował odwołanie treningu, jak i kwalifikacji i przesunięcie ich na dzień następny. W sobotę rano o 8:00 miał rozpocząć się trening i rzeczywiście się rozpoczął. Ale trwał w mozolnym tempie, co sprawiło, że organizatorzy przesunęli kwalifikacje na 15:15 (konkurs rozpoczynał się o 16:30). Trening został dograny do końca, z lekko szalonymi rozstrzygnięciami, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło!


Kwalifikacje o 15:15 zostały przesunięte o kwadrans. Potem się okazało, że kwalifikacji nie będzie i zobaczymy wszystkich 65 zawodników w konkursie. I nastepnie się zaczęło! Start przewidywany był na 16:30. Ale że mocno wiało, to poszedł kwadrans później. Trwał jury meeting, na którym ustalano, co i jak będzie to wyglądało w sobotni wieczór w Ruce. Chyba to prognozy miały wpływ na decyzję jury, które przesunęło start konkursu na 17:50 (czyli 18:50 w Finlandii). W dodatku, tylko jedna seria rywalizacji. W konkursie dalekie odległości mieli ci, którzy skaczą ogólnie słabo, jak i ci, którzy skaczą dobrze. Niektórym problemy sprawiał wiatr, mimo że konkurs był rozgrywany w rytmie 2 skoczków na minutę, czyli bardzo sprawnie. Organizatorom bardzo zalezało na rozegraniu tych zawodów. Wykorzystali, prawie jak wspinacze górscy, okno pogodowe! Skoki odbywały się praktycznie bez żadnych przerw, co naprawdę świadczy o tym, że ten wiatr złagodniał. Konkurs wygrał Ryoyu Kobayashi, co było jego pierwszym triumfem w karierze. Oddał skok na odległość 138,5 metra. Drugie miejsce zajął Kamil Stoch skokiem na 140,5 metra, a trzeci był Piotr Żyła i jego 136 metrów. Odczarowaliśmy Rukę i mieliśmy dwóch Polaków na podium. Najdalszy skok jednak oddał Domen Prevc, który był czwarty - 146 metrów.  Warto docenić życiówki Bułgara Władimira Zografskiego (szósty), Kuby Wolnego (jedenasty). Punktował w tym konkursie jeszcze wspomniany wcześniej Wolny oraz  Stefan Hula. Loteryjność wpłynęła na miejsce Dawda Kubackiego i Maćka Kota, którzy nie zdobyli punktów. Punkty za to zdobył Severin Freund, wracając po dwóch latach na skocznię. Tym razem zadowolił się punktami za szesnaste miejsce. Dzień później był trzydziesty pierwszy.

W niedzielę Ruka była łaskawsza, wiało mocno, ale już trochę słabiej; tak, aby kwalifikacje i konkurs mogły się odbyć. Kwalifikacje wygrał Stefan Kraft przed Domenem Prevcem i  Robertem Johanssonem. W konkursie wystąpił także Estończyk Artti Aigro, dwudziesty drugi w kwalifikacjach! Do konkursu zakwalifikowali się wszyscy Polacy oprócz Maćka Kota. Jego dyspozycja może martwić, bo jednak nie ma ani jednego punktu w tym sezonie, a trener go bierze do Niżnego Tagiłu. Oby to nie było przeszarżowanie Horngachera, a może Maciek ma tylko słabszy początek sezonu. Konkurs zaczął się zgodnie z planem o 17:00,  cała pierwsza seria z dziewiątej belki. Wzbudziło to nie lada kontrowersje, bo duża część skoczków nie osiągała punktu K, a dyrekcja zawodów nie chciała belki dać wyżej. Być może na to miał wpływ wiatr, który nieraz dociskał skoczków do zeskoku. Jednak mimo warunków, Ryoyu Kobayashi osiągnął 140 metrów,  136 metrów Andreas Wellinger, a 136,5 metra Kamil Stoch. Drugie i trzecie miejsce dzieliła po pierwszej serii jedna dziesiąta punktu. Na koniec konkursu miejsca się nie zmieniły, tylko różnica punktowa wzrosła do trzech na rzecz Wellingera. Ryoyu wyrównał rekord skoczni Stefana Krafta, czyli 147,5 metra, a mógł polecieć dalej, prawie jak Schlieri w Whistler w 2009! Ten chłopak jest szalony! 22 pkt przewagi nad drugim Wellingerem, 25 nad Stochem. To jest miazga. Ma fantastyczne wejście w ten sezon, nie zdziwię się, jeśli powtórzy sukcesy Funakiego, Harady czy Kasaiego. Ale jeszcze musi się pouczyć angielskiego, bo w tym idzie mu cieńko. Domen Prevc byl znowu czwarty, a piąty Piotr Żyła, dość małomówny ostatnimi czasy. Dwunasty był Dawid Kubacki, oczko niżej Kuba Wolny (konik polny? Koniki też daleko skaczą!). Wspomniany przeze mnie paręnaście linijek wcześniej Estończył Aigro stał się drugim po Nurmsalu punktującym w PŚ Estończykiem, zajmując w konkursie dziewiętnaste miejsce. Fajnie mu poszło, bardzo się cieszę, że wreszcie ten Nurmsalu nie jest sam. Aczkolwiek pamiętajmy, jakie warunki były w Kuusamo.

Klimow się popsuł. 31 miejsce w pierwszym, a 26 w drugim nie może napawać optymizmem. Też możliwe jest, że w Wiśle miał dyspozycję jeszcze w Letniego GP, a gdy już się zorientował, że zaczęła się zima, wrócił potulnie do szeregu. A następne konkursy w ten weekend u niego, w Niżnym Tagile. Mam nadzieje,ze Polacy podczas niego zaskoczą, może wreszcie ktoś stanie na podium? A może Ryoyu Kobayashi znowu przekroczy jakąś kompletnie niewyobrażalną barierę? Chłopak ma potencjał. Oby się nie spalił.

Komentarze

Przeczytaj jeszcze o:

#3 Dziękuję, trenerze Nawałka!

Dzisiaj ogłoszono na konferencji trenera Nawałki i prezesa PZPN Zbigniewa Bońka, że pan trener będzie na tym stanowisku do 30 lipca. Potem, albo wcześniej się okaże, kto będzie nowym trenerem. Dzisiaj chcę podziękować trenerowi Nawałce za prawie 5 lat pracy z tą reprezentacją. Okres, który przepracowało zaledwie 4 trenerów w historii naszej piłki. Okres, w którym polskie piłkarstwo reprezentacyjne wspięło się na wyżyny. Wyszliśmy ze słabości, przestaliśmy mieć kompleksy, walczyliśmy z najmocniejszymi jak równy z równym. W pewnym momencie coś się posypało i to postępowało z kolejnymi miesiącami. Nasza motywacja spadała, graliśmy słabiej, nasz pomysł na grę nie był widoczny. Nasz dobry występ na Mundialu stanął pod znakiem zapytania, a ten znak zapytania zniknął w momencie spotkania z Senegalem. To dalej postępowało w grze z Kolumbią, a z Japonią uratowaliśmy częściowo honor. Gdzieś ta współpraca się wypaliła. Piszę o tym, co złe, co smutne. Ale trzeba konstruktywnie wyliczyć, co nie p...

#4 Ćwierćfinały, czyli jak z ośmiu drużyn robią się cztery

Po dwóch dniach posuchy nadeszły dwa dni z dwoma spotkaniami, a te dwa mecze odbyły się dwa razy o 16:00 i 20:00. A teraz znowu dwa dni przerwy! Pierwszego dnia dwa mecze - Urugwaj zagrał z Francją, a Brazylia zmierzyła się z Belgami. W pierwszym meczu obie drużyny dość średnio zagrały w piłkę. Ale koniec końców to Francuzi cieszyli się z półfinału, triumfując 2:0. Pierwsza bramka ze stałego fragmentu - z prawej strony "szesnastki" wrzucał Griezmann (swoją drogą, sprytna zmyłka, że niby uderza!), a piłkę do bramki wbił obrońca Realu Madryt, Rafael Varane. I drugi gol, znowu Griezmann w akcji. Walnął sobie z dystansu, Muslerze piłka odbiła się po zmianie rotacji od rąk i wpadła do siatki. Napisałem na Twitterze, że to gol kwalifikujący się do miana "Kariusa Roku", ale tu raczej zaważyła rotacja piłki, a nie błąd bramkarza. Czy obrońcy urugwajscy mogli tę piłkę wyjąć? Mogli. Gdyby lepiej się ustawili i przewidzieli intencje fana Fortnite'a, to chyba udałoby się...

#57 Nie skopaliśmy w Skopje, czyli Macedonia Północna vs Polska 0:1

Skopje - tam zagraliśmy mecz numer trzy eliminacji do Mistrzostw Europy. I ten mecz był w gorących okolicznościach. Bez sensacji. Tym brakiem sensacji jest też triumf Polski 0:1. Wynik idzie w świat i to jest najważniejsze. Pierwsza połowa to lekka kaszana naszego zespołu. Pozwalaliśmy Macedończykom rozgrywać piłkę, jak chcieli w naszej połowie boiska.  Gra nam się nie kleiła, Macedonia Północna grała wysoko, wykorzystywała nasze straty i torpedowała naszą bramkę. Jednak że Polska stoi bramkarzami, to Fabiański łapał te piłki. Albo te piłki przelatywały daleko od bramki. Nasze też, bo my graliśmy padakę. Uczciwie pisząc, chciałem przełączyć na drugi trening F1 przed GP Kanady. I przełączyłem, ciesząc się z prowadzenia Leclerca w sesji! Ale potem wróciłem i dalej się męczyłem z tą grą. Były nasze faule, nawet jeżeli to nie były faule. Faule Macedończyków prawie że były przez pana Rocchiego ignorowane. Na początku drugiej części wpuszczono Piątka. No i strzeliliśmy w 47'. Gównia...