Przejdź do głównej zawartości

#38 Cztery skocznie 18/19: Bischofshofen, czyli fajny śnieg! Pojechałbym, gdyby nie zbliżająca się sesja. A Ryoyu z 4/4

Wiecie, jak to jest, gdy pada mocno śnieg i nie możecie niczego zrobić oprócz odśnieżania, choć i tak zaraz Wam napada? Ja też nie, ale widziałem, co się działo w sobotę w Bischofshofen! W niedzielę też próbowano konkurs rozegrać. I rozegrano. I wiecie co? Ryoyu Kobayashi ma 4/4!

W sobotę o 17:00 miały być kwalifikacje, wcześniej, bo o 15:00 treningi. Organizatorzy zorientowali się, że przy tych warunkach nie rozegrają dwóch treningów, toteż przesunięto trening na 16:00, a Q miały być po treningu. Potem znowu się zorientowano, że jest znowu problem, więc trening o 17:00, Q po nich. Po 15:45, bo wtedy miał być jury meeting dowiedzieliśmy się, że w sobotę ze skoków nic nie będzie. Chyba najgorszy samobójca musiałby wybrać się z nartami na szczyt skoczni w Bischofshofen, założyć je, zjechać po najdłuższym rozbiegu, odbić się i wylądować w furze śniegu! Choć lądowanie byłoby mega ryzykowne.
 
 W niedzielne popołudnie rozegrano aż trzy sesje.   Warunki były dobre, śnieg mocno nie sypał, musieliśmy jednakowoż pamiętać, że skoro trening i kwalifikacje są w niedzielę, to w konkursie nie zobaczymy rywalizacji w serii KO. W treningu najlepszy był Markus Eisenbichler, a Polacy zaprezentowali się dość średnio. W kwalifikacjach, które odbyły się godzinę po treningu o 14:30, najlepszy okazał się Markus Eisenbichler skokiem na 143 metr. Drugi z tą samą odległością, ale stratą 0,9 pkt był Robert Johansson. Podium kwalifikacyjne uzupełnił Ryoyu Kobayashi, który tym razem skoczył tylko 131,5m (do triumfu potrzebował 133,5m). Ale co tam podium, co tam te odległości, Dawid Kubacki był siódmy i skoczył 145 metrów, rekord skoczni, to się liczy najbardziej!  Polacy w tym konkursie skakali w czarnych kostiumach (być może, inspiracja Kobayashim!). Co najlepsze, Kubacki nie prowadził po swoim skoku, bo załatwiły go przeliczniki za wiatr! W konkursie zobaczyliśmy sześciu Polaków, trzynasty był Piotr Żyła (129m), dwudziesty drugi Kamil Stoch (124m, słabsze skoki wykonał w tym dniu na tej skoczni). dwudziesty dziewiąty Stefan Hula (122,5m), oczko niżej Kuba Wolny (124m). a czterdziesty ósmy Maciek Kot (117,5m). Cieszy jego kwalifikacja, nie cieszy 55. miejsce Olka Zniszczoła. Ale może w tym jest jakaś przewrotność, że skoro Maciek się zakwalifikował, to Olek nie musi! Ależ musi. Każdy musi. Punkty w Pucharze Narodów same się nie zbiorą.

A więc konkurs. Pięćdziesięciu ich było wg numerów startowych z kwalifikacji. Po pierwszej serii mieliśmy małą sensację, bo Ryoyu Kobayashi nie prowdził, był czwarty!  Skoczył "tylko" 135 metrów, co uplasowało go w tym miejscu w konkursie. Prowadził Markus Eisenbichler (137m) o 0,2 pkt przed Dawidem Kubackim (137m). Trzeci był Stefan Kraft (134m). Ten znakomity Japończyk tracił tylko 4 pkt do "wściekłego" (przez swoje miny na belce) Eisenbichlera. I ten też znakomity Japończyk skoczył 137,5m, cała przewaga Niemca poszła na marne, to teraz Japończyk dyktował warunki. Skok zepsuł Kraft (131,5m), skokiem także nie popisał się Dawid Kubacki (130m). Na górze został lider po pierwszej serii, który też perfekcją się nie popisał (131,5m), a miał osiągnąć 136-137m, aby wygrać.  Nie zrobił tego, a więc Ryoyu Kobayashi zrobił to, w co nikt nie chciał uwierzyć! Wygrał cztery konkursy Turnieju Czterech Skoczni, w dodatku rok po fantastycznym triumfie Kamila Stocha i byciu drugim po Hannawaldzie. Teraz jest trzeci, z Japonii! I pierwszy, a mógł być pierwszy 21 lat temu Kazuyoshi Funaki, ale jemu w planach zdobycia "szlema" szyki pokrzyżował Sven Hannawald. 47 lat temu ostatni konkurs odpuścił Yukio Kasaya. Ryoyu Kobayashi ostatniego konkursu nie odpuścił, skoczył, pokazał prawdziwy kunszt ski jumpingu, w co nikt nie mógł uwierzyć. Pożyczył od każdego po jednej cesze z ich skoków w zeszłym sezonie, złączył do w jedno i proszę bardzo. Wykonuje wszystko w sposób perfekcyjny i jest nie do zatrzymania! Tylko czy tej perfekcji Ryoyu Kobayashiemu wystarczy do końca tego sezonu? Czy będzie Mistrzem Świata, wygra Willingen Five, Raw Air i Kryształową Kulę za Puchar Świata? Zobaczymy. Perfekcjoniści w transie nie mogą przestać robić czegoś w sposób perfekcyjny. I Ryoyu pewnie to dalej będzie robił. I ja mu tego życzę, bo to jest coś niesamowitego. Z człowieka, który nic nie dokonał w minionym sezonie nagle wchodzi ON, cały na biało i dokonuje wielkiej rzeczy! Jest to piękna historia, którą warto zapamiętać i opowiadać potomnym, niczym o Primożu Uladze z 1984 roku! A może zrobić jeszcze więcej, zwłaszcza że jest młody.

Dawid Kubacki drugi. Niestety, w Turnieju Czterech Skoczni spadł na czwarte miejsce, a przeskoczył go Stephan Leyhe, który fantastycznie dzisiaj awansował z 11. na 4. miejsce w konkursie. Absolutny sukces. Drugie miejsce w TCS znacie, bo to było pewne, że Eisenbichler je zachowa. Polacy? W pierwszej serii przepadł Kuba Wolny, Maciek Kot i Stefan Hula, co nas nie ucieszyło, bo w walce o Puchar Narodów straciliśmy w niedzielę pozycję lidera na rzecz Niemców. Ale spokojnie, strata to tylko 11 punktów. Kamil Stoch był 12. (po pierwszej serii 10., 129m i 123,5m), a Piotr Żyła 13. (12. po pierwszej, 130 i 127m). Złapali Polacy mały kryzys. Mam jednak taką nadzieję, że uda nam się formę odbudować do Mistrzostw Świata w Seefeld. Czasu coraz mniej, a tytuł na skoczni dużej sam się nie obroni! Choć w tym momencie bardziej ja walczyłbym o medal, aniżeli o obronę złota. Sezon się rozkręca. Mam nadzieję, że Polacy też nabiorą wiatru w żagle i im będziemy szli dalej w tym sezonie, to pokażemy pazur i naszą wartość. Ryoyu Kobayashi ucieka. I niech ucieka. Niech zrobi to co Prevc senior trzy sezony temu. My skupmy się na sobie, a nie na innych. Bo trzeba najpierw zacząć od siebie, a potem przejść do zmieniania świata.

Trzej Królowie Czterech Skoczni: Niemiec, Polak i Japończyk. Hannawald (2001/02), Stoch (2017/18), R. Kobayashi (2018/19)

Komentarze

Przeczytaj jeszcze o:

#3 Dziękuję, trenerze Nawałka!

Dzisiaj ogłoszono na konferencji trenera Nawałki i prezesa PZPN Zbigniewa Bońka, że pan trener będzie na tym stanowisku do 30 lipca. Potem, albo wcześniej się okaże, kto będzie nowym trenerem. Dzisiaj chcę podziękować trenerowi Nawałce za prawie 5 lat pracy z tą reprezentacją. Okres, który przepracowało zaledwie 4 trenerów w historii naszej piłki. Okres, w którym polskie piłkarstwo reprezentacyjne wspięło się na wyżyny. Wyszliśmy ze słabości, przestaliśmy mieć kompleksy, walczyliśmy z najmocniejszymi jak równy z równym. W pewnym momencie coś się posypało i to postępowało z kolejnymi miesiącami. Nasza motywacja spadała, graliśmy słabiej, nasz pomysł na grę nie był widoczny. Nasz dobry występ na Mundialu stanął pod znakiem zapytania, a ten znak zapytania zniknął w momencie spotkania z Senegalem. To dalej postępowało w grze z Kolumbią, a z Japonią uratowaliśmy częściowo honor. Gdzieś ta współpraca się wypaliła. Piszę o tym, co złe, co smutne. Ale trzeba konstruktywnie wyliczyć, co nie p...

#4 Ćwierćfinały, czyli jak z ośmiu drużyn robią się cztery

Po dwóch dniach posuchy nadeszły dwa dni z dwoma spotkaniami, a te dwa mecze odbyły się dwa razy o 16:00 i 20:00. A teraz znowu dwa dni przerwy! Pierwszego dnia dwa mecze - Urugwaj zagrał z Francją, a Brazylia zmierzyła się z Belgami. W pierwszym meczu obie drużyny dość średnio zagrały w piłkę. Ale koniec końców to Francuzi cieszyli się z półfinału, triumfując 2:0. Pierwsza bramka ze stałego fragmentu - z prawej strony "szesnastki" wrzucał Griezmann (swoją drogą, sprytna zmyłka, że niby uderza!), a piłkę do bramki wbił obrońca Realu Madryt, Rafael Varane. I drugi gol, znowu Griezmann w akcji. Walnął sobie z dystansu, Muslerze piłka odbiła się po zmianie rotacji od rąk i wpadła do siatki. Napisałem na Twitterze, że to gol kwalifikujący się do miana "Kariusa Roku", ale tu raczej zaważyła rotacja piłki, a nie błąd bramkarza. Czy obrońcy urugwajscy mogli tę piłkę wyjąć? Mogli. Gdyby lepiej się ustawili i przewidzieli intencje fana Fortnite'a, to chyba udałoby się...

#57 Nie skopaliśmy w Skopje, czyli Macedonia Północna vs Polska 0:1

Skopje - tam zagraliśmy mecz numer trzy eliminacji do Mistrzostw Europy. I ten mecz był w gorących okolicznościach. Bez sensacji. Tym brakiem sensacji jest też triumf Polski 0:1. Wynik idzie w świat i to jest najważniejsze. Pierwsza połowa to lekka kaszana naszego zespołu. Pozwalaliśmy Macedończykom rozgrywać piłkę, jak chcieli w naszej połowie boiska.  Gra nam się nie kleiła, Macedonia Północna grała wysoko, wykorzystywała nasze straty i torpedowała naszą bramkę. Jednak że Polska stoi bramkarzami, to Fabiański łapał te piłki. Albo te piłki przelatywały daleko od bramki. Nasze też, bo my graliśmy padakę. Uczciwie pisząc, chciałem przełączyć na drugi trening F1 przed GP Kanady. I przełączyłem, ciesząc się z prowadzenia Leclerca w sesji! Ale potem wróciłem i dalej się męczyłem z tą grą. Były nasze faule, nawet jeżeli to nie były faule. Faule Macedończyków prawie że były przez pana Rocchiego ignorowane. Na początku drugiej części wpuszczono Piątka. No i strzeliliśmy w 47'. Gównia...