Przejdź do głównej zawartości

#41 Co się stało, czyli Innsbruck, skocznia duża na MŚ w narciarstwie klasycznym

Wracam po przerwie spowodowanej sesją. I właściwie wracam w momencie, w którym trzeba odpowiedzieć na parę pytań, które postawię i będę na nie w dalszej części odpowiadał.

1. Dlaczego nie zdobyliśmy medalu w Innsbrucku: indywidualnie i drużynowo?
2. Dlaczego Niemcy zmiażdżyli całą stawkę?
3. Co się dzieje w naszej reprezentacji?
4. Dlaczego szczyt formy kadry przyszedł na Willingen, a nie na Innsbruck?


Będę odpowiadał, pewnie w paru momentach się ze mną nie zgodzicie, ale ja tutaj nie jestem od technik perswazyjnych, aby Was przekonywać do mojego zdania.

PYTANIE 1.

(zadaję pytanie, a będzie zaraz niezły rozgardiasz!)

Szczerze mówiąc, będę rzeźbił. Najpierw indywidualnie, potem pewnie płynnie, nieświadomie przejdę do drużynówki. Nie wiem, co się zepsuło. Możemy zacząć od przemyślenia, że ta skocznia nam nie pasuje.  Może to być prawdą, Polacy na Bergisel często spisywali się bardziej średnio niż dobrze. Wziąłem sobie wyniki ostatniego konkursu TCS na tej skoczni, Kamil Stoch był 5., Dawid Kubacki 18., a 30. Stefan Hula. Do drugiej serii nie zakwalifikował się w rywalizacji KO Kuba Wolny i Piotr Żyła, których próby nie były wybitne. Cofam się jednak o rok i widzę ten fantastyczny turniej i triumf Kamila Stocha, a potem dopiero 13, miejsce Maćka Kota a oczko niżej Piotra Żyłę. A na 20. miejscu Dawida Kubackiego. Jest więc ziarno prawdy w tym, że to nie tyle co warunki, co nasze usposobienie do tej skoczni sprawiło, że nie zdobyliśmy medalu na tej skoczni. Mogły o tym też stanowić walory techniczne, złe odbicie, popsute lądowanie, choć z tym sporo zawodników miało problem.  Spójrzmy jednak też na PYTANIE 3, bo wpływ na ich zachowanie, na ich dyspozycję mogło mieć zamieszanie z trenerem Horngacherem.  Serio, mamy niezły rozgardiasz z tą sprawą. Mogliśmy to, tak jak Niemcy, uporządkować do MŚ czy TCS (parę tygodni wstecz wiedzieliśmy, że Schuster odchodzi), a tuż przed nimi skoncentrować się na celach. Ponoć do konkursu na skoczni normalnej ma być wszystko jasne. Mogły czynniki psychiczne zaważyć na tym naszym występie, mogli nasi skoczkowie nie oczyścić głowy, tylko cały czas w niej mieć myśli, że trener odejdzie, co dalej, co zrobić, jak się nic nie dzieje? Szkoda, że tak wyszło, że nie wywozimy żadnego medalu z dużej skoczni. W konkursie indywidualnym najbliżej był Kamil Stoch, który był piąty, w drużynie zajęliśmy czwarte miejsce. Trzecie-czwarte miejsce było jednak jakoś spodziewane, bo jednak nie mieliśmy przez cały mijający już sezon czwartego do kompletu. Byly manewry na linii Wolny-Kot, aż wreszcie wskoczył Stefanek na konkurs. Manewr ten był ciekawy, kontrowersyjny, aczkolwiek dyspozycja Huli dała nam do myślenia, że prawdopodobnie możemy medalu nie zdobyć.  Występ w Innsbrucku nie przekreśla osiągnięć całej reprezentacji w przeciągu ostatnich lat. Mieliśmy super serię trzech MŚ z medalem drużynowym. Adam Małysz w swoich czasach albo był daleko od tego, albo się o nie ocierał. Włodzimierz Szaranowicz powiedział, że boi się, że zeszliśmy właśnie ze sceny. Wiek naszych zawodników nie jest niski, panowie są po trzydziestce (minus Kubacki, minus Wolny) i przychodzi powoli czas na zadawanie pytań "czy już czas?". A poza tym, z przyszłych gwiazd średnio czerpać, bo jest Olek Zniszczoł, Kuba Wolny, Paweł Wąsek. Ale kto jeszcze? Może na ten temat napiszę osobne przemyślenia. Ale tutaj nie będę odpowiadał, czy czas odstawić narty w kąt. Kolejne lata to zdeterminują.

PYTANIE 4.

Myślę, że odpowiedź na to pytanie jest też w odpowiedzi na pierwsze pytanie. Albo wolimy Willingen, które nam zawsze pasuje i tam czujemy się prawie jak w Zakopanem (bo to takie niemieckie Zakopane!), albo faktycznie ta dyspozycja przyszła o tydzień za wcześnie. W Willingen zmiażdżyliśmy stawkę, by w Innsbrucku zostać zmiażdżonym przez Niemców, którzy zostali mistrzami świata. Co się stało? Albo i ten mental, albo dyspozycja przyjechała do rozładunku za szybko. Albo jesteśmy słabi w Innsbrucku po prostu. To czwarte miejsce będzie boleć, zresztą, zawsze boli każdego sportowca, ale my sporo osiągnęliśmy w ostatnich latach. No albo mamy inne priorytety i stwierdziliśmy "Medal Mistrzostw Świata?! Co tam! Lepszy Puchar Narodów!". Tylko Puchar Narodów możemy zdobyć rok po roku, a na MŚ trzeba czekać dwa lata, bo tyle wynosi "kadencja"  każdego mistrza świata w każdej z dyscyplin zimowych pod egidą FIS. Boję się, że to była jedna z ostatnich szans na medal MŚ w drużynie. Powód? Patrz odpowiedź na trzecie pytanie. Wiem, że stawiam dziwny wniosek, ale nie trzeba się bać stawiania takich wniosków. Trzeba spojrzeć na to, jaki wiek obecnie dominuje w stawce skoczków, kto wygrywa, kto zdobywa laury.


PYTANIE 2.

Niemcy znakomicie się spisali na skoczni dużej. Mistrzem Świata został Markus Eisenbichler, który też ma świetny sezon w Pucharze Świata, podobnie jak Karl Geiger, który dwa razy wygrał w tym sezonie. Mistrzostwo Eisenbichlera jest o tyle symboliczne, że został tym mistrzem nie posiadając ani jednego zwycięstwa w Pucharze Świata. Taka sama sytuacja jest jeśli chodzi o podia, jak spojrzymy na Killiana Peiera. Ten Szwajcar okazał się czarnym koniem i zdobył brąz, mimo że prowadził po pierwszej serii. Nie przeszkodziło mu to zrobić wybuchu radości razem ze swoją reprezentacją. Nie dziwię się, jest to pierwszy medal dla Szwajcarii w skokach narciarskich od 8 lat i brązu Simona Ammanna na Holmenkollbakken. Byli bardzo głodni tych medali i mają go. Jest jeszcze konkurs na skoczni normalnej, kto wie, czy tam też nie zdobędą medalu.  Niemcy natomiast zdeklasowali wszystkich w drużynówce, zmiażdżyli, jeszcze pewnie by przejechali walcem. Widać było, że czują tę skocznię i był to bardzo dobry występ w ich wykonaniu. No i pierwsze złoto drużynowe od 18 lat. Jest co świętować, wreszcie raz, że nie przegrali, a dwa - zniszczyli stawkę. Prawie jak Polacy w Willingen, ale już się tego nie czepiajmy. Niemcy wyczuli moment, wyczuli skocznię i odnieśli absolutne zwycięstwo. Teraz pytanie, czy wygrają Puchar Narodów. Zobaczymy, ta walka na linii ich z Polakami jest niezwykle zacięta i pewnie do Planicy nie będziemy wiedzieć, kto konkretnie wzniesie Kryształową Kulę za triumf w tej klasyfikacji.

Zostało Seefeld. W piątek zostanie rozdany trzeci i ostatni komplet medali - tym razem na skoczni normalnej. Zobaczymy, co nasi zrobią, może wywieziemy przynajmniej honorowy, brązowy medal. Konkurs o wszystko o 16:15 w piątek. Dzień wcześniej, o 16:00 kwalifikacje. Może sobie poradzimy, bo jeszcze nie wszystko jest stracone. Jeszcze może być pięknie. Ale nadzieja umiera ostatnia.





Komentarze

Przeczytaj jeszcze o:

#3 Dziękuję, trenerze Nawałka!

Dzisiaj ogłoszono na konferencji trenera Nawałki i prezesa PZPN Zbigniewa Bońka, że pan trener będzie na tym stanowisku do 30 lipca. Potem, albo wcześniej się okaże, kto będzie nowym trenerem. Dzisiaj chcę podziękować trenerowi Nawałce za prawie 5 lat pracy z tą reprezentacją. Okres, który przepracowało zaledwie 4 trenerów w historii naszej piłki. Okres, w którym polskie piłkarstwo reprezentacyjne wspięło się na wyżyny. Wyszliśmy ze słabości, przestaliśmy mieć kompleksy, walczyliśmy z najmocniejszymi jak równy z równym. W pewnym momencie coś się posypało i to postępowało z kolejnymi miesiącami. Nasza motywacja spadała, graliśmy słabiej, nasz pomysł na grę nie był widoczny. Nasz dobry występ na Mundialu stanął pod znakiem zapytania, a ten znak zapytania zniknął w momencie spotkania z Senegalem. To dalej postępowało w grze z Kolumbią, a z Japonią uratowaliśmy częściowo honor. Gdzieś ta współpraca się wypaliła. Piszę o tym, co złe, co smutne. Ale trzeba konstruktywnie wyliczyć, co nie p...

#4 Ćwierćfinały, czyli jak z ośmiu drużyn robią się cztery

Po dwóch dniach posuchy nadeszły dwa dni z dwoma spotkaniami, a te dwa mecze odbyły się dwa razy o 16:00 i 20:00. A teraz znowu dwa dni przerwy! Pierwszego dnia dwa mecze - Urugwaj zagrał z Francją, a Brazylia zmierzyła się z Belgami. W pierwszym meczu obie drużyny dość średnio zagrały w piłkę. Ale koniec końców to Francuzi cieszyli się z półfinału, triumfując 2:0. Pierwsza bramka ze stałego fragmentu - z prawej strony "szesnastki" wrzucał Griezmann (swoją drogą, sprytna zmyłka, że niby uderza!), a piłkę do bramki wbił obrońca Realu Madryt, Rafael Varane. I drugi gol, znowu Griezmann w akcji. Walnął sobie z dystansu, Muslerze piłka odbiła się po zmianie rotacji od rąk i wpadła do siatki. Napisałem na Twitterze, że to gol kwalifikujący się do miana "Kariusa Roku", ale tu raczej zaważyła rotacja piłki, a nie błąd bramkarza. Czy obrońcy urugwajscy mogli tę piłkę wyjąć? Mogli. Gdyby lepiej się ustawili i przewidzieli intencje fana Fortnite'a, to chyba udałoby się...

#57 Nie skopaliśmy w Skopje, czyli Macedonia Północna vs Polska 0:1

Skopje - tam zagraliśmy mecz numer trzy eliminacji do Mistrzostw Europy. I ten mecz był w gorących okolicznościach. Bez sensacji. Tym brakiem sensacji jest też triumf Polski 0:1. Wynik idzie w świat i to jest najważniejsze. Pierwsza połowa to lekka kaszana naszego zespołu. Pozwalaliśmy Macedończykom rozgrywać piłkę, jak chcieli w naszej połowie boiska.  Gra nam się nie kleiła, Macedonia Północna grała wysoko, wykorzystywała nasze straty i torpedowała naszą bramkę. Jednak że Polska stoi bramkarzami, to Fabiański łapał te piłki. Albo te piłki przelatywały daleko od bramki. Nasze też, bo my graliśmy padakę. Uczciwie pisząc, chciałem przełączyć na drugi trening F1 przed GP Kanady. I przełączyłem, ciesząc się z prowadzenia Leclerca w sesji! Ale potem wróciłem i dalej się męczyłem z tą grą. Były nasze faule, nawet jeżeli to nie były faule. Faule Macedończyków prawie że były przez pana Rocchiego ignorowane. Na początku drugiej części wpuszczono Piątka. No i strzeliliśmy w 47'. Gównia...