Piotr Przybecki stracił stołek trenera reprezentacji Polski w piłce ręcznej mężczyzn. Wiem, że ostatnio z tej sfery przedostaje się bardzo mało informacji (może też dlatego, że wyniki reprezentacji są mierne), ale ta informacja odbiła się szerokim echem. Zastąpi go Patryk Rombel, który jeszcze parę lat temu grał w MMTS Kwidzyn na skrzydle, ale że jego kariera powoli dobiegała końca, wziął się za trenerkę.
Może najpierw nakreślę Wam tło. Piotr Przybecki został zwolniony za to, że przejął niemiecki klub VfL Luebeck-Schwartau. Rada trenerów ZPRP wydała ku temu opinię negatywną i poleciła go wywalić. Trener informację dostał przez telefon od prezesa Kraśnickiego. Jakie to dziwne! Jeszcze parę lat temu Tałant Dujszebajew, Michael Biegler czy Bogdan Wenta mogli łączyć funkcje trenera klubowego i reprezentacyjnego, aż teraz nagle Piotr Przybecki bierze klub i już dostaje wilczy bilet. Panowie z ZPRP, o co tutaj chodzi? Dlaczego ten trener został wyrzucony? Dla mnie to jest niepojęte. Pracował przecież z reprezentacją, co z tego, że nie mógł pojawiać się na minizgrupowaniach z graczami, którzy partycypują w polskiej lidze? Przecież drugi trener może im przekazać od niego wytyczne. To nie jest żaden problem. Każda odbudowująca się reprezentacja przechodziła przez trudy, głównie z jednym trenerem, który czuwał nad przebiegiem budowy, niczym dobry inżynier nad powstawaniem budynków mieszkalnych. To nie jego wina, że to tak biednie wygląda w kadrze. Ta decyzja jest nielogiczna i niezrozumiała. No ale trzeba się z nią pogodzić, skoro gdzieś tam znaleziono zasadność. ZPRP potrzebuje jednak zmian, ale to już temat na inną opowieść.
A jeżeli siedzimy w reprezentacji panów, to smak zwycięstwa jest dla nas ostatnio rzadkością. Triumfujemy z reprezentacjami, które grają słabo albo wystawiają słabsze składy. Nie awansowaliśmy na Mistrzostwa Europy w 2018 roku, a także na Mistrzostwa Świata w 2019. W tych wygraliśmy z Kosowem i Cyprem, a zremisowaliśmy z Portugalią. Potem sparing z Czechami wygrany i przegrany, przegrana na styk z Hiszpanią, pewna wygrana z Kosowem w eliminacjach i - tak tak - porażka w ostatnim rzucie meczu z Izraelem. Tak, z Izraelem. Sam w to nie wierzyłem, jak oglądałem końcówkę spotkania, ale przegraliśmy z Izraelem. I graliśmy z nim na styk. Taki poziom nas doczekał, takie potyczki, takie porażki jeżeli chodzi o piłkę ręczną. Potem klęska z Niemcami towarzysko, a w 4 Nations Cup zaprezentowaliśmy brak poziomu, no bo jak nazwać wygrane w karnych z Japonią i Rumunią (mecze remisowane 25:25 i 24:24). Na początku tego roku dwie porażki: z Białorusią (po nawet dobrej grze, ale stratach w końcówce) i Hiszpanią, triumf z Arabią Saudyjską, co było pewne, a potem dwie porażki w Zug ze Szwajcarią. Tak jest, ze Szwajcarią. I aż chce się rzec: quo vadis, polska piłko ręczna? Nic się nie rusza w dobrym kierunku, są młodzi gracze, którzy się ogrywają. Ale ileż mają się ogrywać? Są ważne eliminacje do przejścia, eliminacje Mistrzostw Europy. Będę bardzo zdziwiony, jeżeli w tych eliminacjach zajmiemy trzecie miejsce i ustąpimy Niemcom i Izraelowi. To będzie przekomiczne. Ale jednocześnie w swoim komizmie smutne, bo też tutaj znajdzie potwierdzenie to, że nijak dochodzi do odbudowy polskiej piłki ręcznej reprezentacyjnej. Choć w sumie i tak jakby nie ma w jakiej przyszłości rzeźbić bo wyniki naszych piłkarzy na turniejach juniorskich były słabe jak nie fatalne. Pewnie upłynie sporo wody w Wiśle i Odrze do momentu, w którym będzie w Polsce znowu hype na szczypiorniaka. Ale ja w jakimś stopniu wierzę w to, że jeszcze kiedyś zagramy na Mistrzostwach Świata. Bo jednak awans na Mistrzostwa Europy jest w pewnym sensie musem, szczególnie w takiej grupie. I co z tego, że zajmiemy ostatnie miejsce? Ważny jest sam fakt udziału. Tego się trzymajmy, przed nami dwumecz z Niemcami w kwietniu, mam nadzieję, że nawiążemy z nimi walkę jak równy z równym za tych pięknych czasów Wenty czy Bieglera. Miło byłoby wygrać albo zremisować po zawale w końcówce, ale chyba jednak będą dwie porażki. Taki oto krąży pesymizm w fanach szczypiorniaka, czyli także we mnie. Jeszcze kiedyś będzie pięknie...
Może najpierw nakreślę Wam tło. Piotr Przybecki został zwolniony za to, że przejął niemiecki klub VfL Luebeck-Schwartau. Rada trenerów ZPRP wydała ku temu opinię negatywną i poleciła go wywalić. Trener informację dostał przez telefon od prezesa Kraśnickiego. Jakie to dziwne! Jeszcze parę lat temu Tałant Dujszebajew, Michael Biegler czy Bogdan Wenta mogli łączyć funkcje trenera klubowego i reprezentacyjnego, aż teraz nagle Piotr Przybecki bierze klub i już dostaje wilczy bilet. Panowie z ZPRP, o co tutaj chodzi? Dlaczego ten trener został wyrzucony? Dla mnie to jest niepojęte. Pracował przecież z reprezentacją, co z tego, że nie mógł pojawiać się na minizgrupowaniach z graczami, którzy partycypują w polskiej lidze? Przecież drugi trener może im przekazać od niego wytyczne. To nie jest żaden problem. Każda odbudowująca się reprezentacja przechodziła przez trudy, głównie z jednym trenerem, który czuwał nad przebiegiem budowy, niczym dobry inżynier nad powstawaniem budynków mieszkalnych. To nie jego wina, że to tak biednie wygląda w kadrze. Ta decyzja jest nielogiczna i niezrozumiała. No ale trzeba się z nią pogodzić, skoro gdzieś tam znaleziono zasadność. ZPRP potrzebuje jednak zmian, ale to już temat na inną opowieść.
A jeżeli siedzimy w reprezentacji panów, to smak zwycięstwa jest dla nas ostatnio rzadkością. Triumfujemy z reprezentacjami, które grają słabo albo wystawiają słabsze składy. Nie awansowaliśmy na Mistrzostwa Europy w 2018 roku, a także na Mistrzostwa Świata w 2019. W tych wygraliśmy z Kosowem i Cyprem, a zremisowaliśmy z Portugalią. Potem sparing z Czechami wygrany i przegrany, przegrana na styk z Hiszpanią, pewna wygrana z Kosowem w eliminacjach i - tak tak - porażka w ostatnim rzucie meczu z Izraelem. Tak, z Izraelem. Sam w to nie wierzyłem, jak oglądałem końcówkę spotkania, ale przegraliśmy z Izraelem. I graliśmy z nim na styk. Taki poziom nas doczekał, takie potyczki, takie porażki jeżeli chodzi o piłkę ręczną. Potem klęska z Niemcami towarzysko, a w 4 Nations Cup zaprezentowaliśmy brak poziomu, no bo jak nazwać wygrane w karnych z Japonią i Rumunią (mecze remisowane 25:25 i 24:24). Na początku tego roku dwie porażki: z Białorusią (po nawet dobrej grze, ale stratach w końcówce) i Hiszpanią, triumf z Arabią Saudyjską, co było pewne, a potem dwie porażki w Zug ze Szwajcarią. Tak jest, ze Szwajcarią. I aż chce się rzec: quo vadis, polska piłko ręczna? Nic się nie rusza w dobrym kierunku, są młodzi gracze, którzy się ogrywają. Ale ileż mają się ogrywać? Są ważne eliminacje do przejścia, eliminacje Mistrzostw Europy. Będę bardzo zdziwiony, jeżeli w tych eliminacjach zajmiemy trzecie miejsce i ustąpimy Niemcom i Izraelowi. To będzie przekomiczne. Ale jednocześnie w swoim komizmie smutne, bo też tutaj znajdzie potwierdzenie to, że nijak dochodzi do odbudowy polskiej piłki ręcznej reprezentacyjnej. Choć w sumie i tak jakby nie ma w jakiej przyszłości rzeźbić bo wyniki naszych piłkarzy na turniejach juniorskich były słabe jak nie fatalne. Pewnie upłynie sporo wody w Wiśle i Odrze do momentu, w którym będzie w Polsce znowu hype na szczypiorniaka. Ale ja w jakimś stopniu wierzę w to, że jeszcze kiedyś zagramy na Mistrzostwach Świata. Bo jednak awans na Mistrzostwa Europy jest w pewnym sensie musem, szczególnie w takiej grupie. I co z tego, że zajmiemy ostatnie miejsce? Ważny jest sam fakt udziału. Tego się trzymajmy, przed nami dwumecz z Niemcami w kwietniu, mam nadzieję, że nawiążemy z nimi walkę jak równy z równym za tych pięknych czasów Wenty czy Bieglera. Miło byłoby wygrać albo zremisować po zawale w końcówce, ale chyba jednak będą dwie porażki. Taki oto krąży pesymizm w fanach szczypiorniaka, czyli także we mnie. Jeszcze kiedyś będzie pięknie...
Komentarze
Prześlij komentarz