Przejdź do głównej zawartości

#44 Król Holmenkollen - jak Adam Małysz wygrał 5 razy na Holmenkollbakken

Holmenkollbakken - kolebka skoków narciarskich. W 1892 roku została ona otwarta i odbył się pierwszy konkurs skoków narciarskich. W ten weekend odbędzie się na niej setny konkurs drużynowy w historii Pucharu Świata i trzydziesty piąty konkurs indywidualny w Pucharze Świata. Oba konkursy będą zaliczane do cyklu Raw Air i, rzecz jasna, Pucharu Świata. Holmenkollen ma jednak jednego jedynego króla - Adama Małysza. On wygrał pięć razy na tej skoczni. 

1. 15 marca 1996 roku, ostatni konkurs sezonu 1995/96.

Małysz w sezonie 95/96 prezentował wysoką dyspozycję. Niespełna 19-letni Polak tylko pięć razy w sezonie nie punktował: drugi konkurs w Lillehammer, konkurs na Bloudkovej Velikance, w Predazzo, drugi w Chamonix i nie wziął udziału w Bischofshofen (odbyło się 28 KONKURSÓW). Stanął po raz pierwszy na podium 18.2 w Iron Mountain, dwa tygodnie później 1.3 w Lahti i potem 13 marca w Falun. Numer 43 na plastronie, daleki i stylowy lot w pierwszej serii na 106,5m. w drugiej 121,5m. Dało to Polakowi niezłe noty i w rezultacie 249,4 pkt, o 6,7 pkt wyprzedził
Janne Ahonena, a 7,2 Masahiko Haradę. Triumfator Pucharu Świata w owym sezonie, Andreas Goldberger stracił do Harady AŻ 7,6 pkt. To jest jednak przepaść między podium a resztą stawki. Ten triumf Małysza na skoczni o punkcie K110 dzisiaj widnieje na piętnastym miejscu w klasyfikacji wszech czasów, jeśli chodzi o najmłodszych zwycięzców konkursu Pucharu Świata. A my na triumf Polaka czekaliśmy wiele lat. I stało się. A gdyby nie problemy za dwa sezony...




2. 11 marca 2001, przedostatni konkurs sezonu 2000/01

Adam Małysz przyjeżdża na Holmenkollbakken jako już triumfator Pucharu Świata. Punkt konstrukcyjny skoczni, względem ostatniego triumfu Małysza został zwiększony o pięć metrów. Pogoda w Oslo nie była cudowna. Jak wiemy, Holmenkollen to są wzgórza. A jak dojdzie do brzydkiej pogody i jest zimno, to wzgórza te pokrywa gęsta mgła. Tak też było tym razem.


Tak, ten cień to Adam Małysz! Wszyscy na trybunach wpatrywali się w to niebo, gdzie nic nie było widać, tylko smugę, którą był skoczek. Stąd zawody zostały ograniczone do jednej serii. A Małysz tamtego dnia wylądował na 124,5 metrze, wygrywając konkurs numer 11 w sezonie i, przy okazji, Turniej Nordycki, który także zdominował. Jego przewaga w Oslo nad drugim Stefanem Horngacherem (!!!) wyniosła 13,6 pkt, a nad Martinem Schmittem 14 pkt. Polak pokazał po raz kolejny w tamtym sezonie, że jest absolutnym mistrzem skoków we wszystkich możliwych warunkach.

3. 9 marca 2003, 23. konkurs indywidualny w sezonie, pierwszy w Turnieju Nordyckim
Nad wzgórzami Holmenkollen ponownie rozpościerała się mgła. Jednak tym razem była ona jakby trochę mniejsza.



Polak do konkursu przystępował jako wicelider Pucharu Świata. Pozycję lidera zajmował Sven Hannawald. Był to pierwszy konkurs indywidualny po znakomitych dla Małysza Mistrzostwach Świata. Sven Hannawald w tym konkursie nie popisał się znakomitym skokiem, 114m dało mu dopiero 14. miejsce. Małysz natomiast skoczył 124,5m, co dało mu triumf w zawodach, gdyż, tak samo jak w poprzednim przypadku, druga seria została odwołana przez warunki atmosferyczne. Ach te niesforne Oslo! Był to jedyny skok poza 120m w konkursie. Drugiego Floriana Liegla i Roara Ljoekelsoeya wyprzedził o 14,8 pkt. Była to przepaść. Polak został "Królem Holmenkollen", bo do tamtego momentu nikt trzy razy razy konkursu na skoczni na wzgórzach Holmenkollen nie wygrał. Ten konkurs otwierał Turniej Nordycki, Małysz potem wygrał dwa razy w Lahti i cały cykl. Wygrana w Oslo pozwoliła Małyszowi na przejęcie żółtego plastronu lidera Pucharu Świata i prowadzenie nad Hannawaldem o 8 pkt. Zresztą, plastronu już nie oddał do Planicy.

4. 12 marca 2006, 20. konkurs indywidualny Pucharu Świata w sezonie 2005/2006, finał Turnieju Nordyckiego

Dobiegał końca sezon 05/06. Małysz przeżywał zniżkę formy, bo do tego konkursu tylko raz zameldował się na podium - w Kuopio był trzeci. Polak w owym sezonie odpuścił austriacką część Turnieju Czterech Skoczni i konkursy w Sapporo, a także bezpośrednio przed Zimowymi Igrzyskami w Turynie konkurs w Willingen. O igrzyskach może nie będę pisał, bo te również dla Małysza nie były sukcesem. Hill Size wersji Holmenkollbakken do 2008 roku wynosił 128m. Tym razem nie było ani mgły, ani śniegu, ani deszczu, ani chmur. Było piękne, słoneczne popołudnie. Polak w Oslo startował z numerem 40 (11. w Pucharze Świata). W pierwszej serii stylowo skoczył 130,5m, co dało mu drugą pozycję. 



Parę skoków wcześniej Martin Koch wylądował na 133,5m, to dało Austriakowi prowadzenie po pierwszej serii, bo już nikt go nie wyprzedził. Wyprzedzał natomiast on Małysza o 4,9 pkt i Morgnesterna o 6,1 pkt. Ale co to była za przewaga dla Adama w erze bezprzelicznikowej! W drugiej serii skoczył 124,5m, to dało mu czwarty triumf na Holmenkollbakken, bo Koch skoczył jedyne 118m. Polak wygrał konkurs z przewagą 2,1 pkt nad Thomasem Morgensternem i 3,5 nad Andreasem Koflerem. Czwarte zwycięstwo było absolutnym fenomenem. Polak śrubował swój wynik w statystykach. W Planicy Polak był odpowiednio 6. i 8., co dało mu w ostatecznym rozrachunku 9. miejsce w tamtym sezonie Pucharu Świata.




 5. 17 marca 2007, 20. konkurs indywidualny Pucharu Świata w sezonie 2006/2007, trzeci z czterech konkursów Turnieju Nordyckiego

W sezonie 2006/2007 odbyły się dwa konkursy w Oslo. Dlaczego? Pierwszy był konkursem wieczornym o 17:05 w sobotę z powodu odwołania konkursu dzień wcześniej w Lillehammer. Małysz w drugiej części tamtego sezonu prezentował bardzo wysoką formę. Polak był drugi w w Pucharze Świata, liderem był Norweg Anders Jacobsen. Na liście startowej widniało 60 skoczków, gdyż nie odbyły się kwalifikacje. Małysz skakał z numerem 59 w plastronie lidera Turnieju Nordyckiego, wylądował w pierwszym skoku na 131 metrze. Do noty wchodziły 3 oceny po 18,5, skrajne 18 i 19 nie wchodziły. Prowadził po pierwszej serii z przewagą 3 pkt nad Andreasem Kuttelem i 8,9 pkt nad Andersem Bardalem. Anders Jacobsen skoczył tylko 110 metrów, co się przełożyło na 24. miejsce.


Jacobsen w drugiej serii awansował o 10 pozycji, bo skoczył 117 metrów. Odległości w drugiej serii były mniejsze ze względu na to, że wiatr zelżał i podmuchy wiatru były od 0,2 do 2,5m/s względem 0,2-4,3m/s w pierwszej serii. Spory awans po skoku na 120,5m odnotował Wolfgang Loitzl, 26. po pierwszej serii. W konkursie zajął 8. miejsce, a Janne Ahonen po skoku 119,5m zajął 10. miejsce po awansie z 29. Adam Małysz w drugiej serii poleciał najdalej, 122m dały mu piąty (i ostatni) triumf na Holmenkollbakken, noty 2x18,5 i 19 złożyły się na 56 pkt, łącznie z odległością na 128,6 pkt. Wygrał konkurs z przewagą 15,3 pkt nad Andreasem Kuttelem i 18,9 pkt nad Andersem Bardalem.  A przy okazji triumfował w Turnieju Nordyckim.




 Polak został liderem Pucharu Świata. Nie było siły, która by go powstrzymała. No, oprócz zbyt mocnego podmuchu wiatru nazajutrz, który pozbawił go punktów w konkursie i liderowania w Pucharze Świata. Najważniejsze, że Polak zapanował nad sytuacją i szczęśliwie wylądował.




 Ale na niezbyt długo stracił pozycję lidera, bo tydzień później zrobił show w Planicy, ale to już wiecie, więc opisywał nie będę.

Polak, oprócz pięciu triumfów, był także drugi i trzeci. Po razie. Trzeci był w 2002 roku, kiedy wygrał świeżo upieczony mistrz olimpijski Simon Ammann, drugi był w 2010 w pierwszym konkursie na nowej Holmenkollbakken o HS134 i zarazem w ostatnim konkursie sezonu 2009/2010 (w 2010 MŚwLN odbywały się w Planicy). Ten konkurs również wygrał Simon Ammann, który też wygrał Turniej Nordycki i Kryształową Kulę

 Adam Małysz jest absolutnym dominatorem Holmenkollen. Jest jego królem i ta sytuacja w najbliższych latach raczej nie ulegnie zmianie. Do "książąt" czy "hrabiów" miał rok temu szansę dołączyć Kamil Stoch, ale to mu się nie udało, w poprzednich latach zresztą podobnie. Albo brakowało metrów, albo punktów. Miejmy nadzieję, że w tym roku albo on, albo Dawid Kubacki, albo Piotr Żyła dołączy do tego grona. Choć Piotr Żyła ma już jedno zwycięstwo, tak jednak drugie byłoby miłym zaskoczeniem. Skupiam się jednak na Stochu, bo to on nie ma, mimo tylu lat startów, triumfu na Holmenkollbakken. Kto wie, może wreszcie odniesie pierwsze zwycięstwo i dołączy do książąt/hrabiów Holmenkollen? A może Dawid Kubacki? Wszystko będzie jasne w niedzielę późnym popołudniem.

Komentarze

Przeczytaj jeszcze o:

#3 Dziękuję, trenerze Nawałka!

Dzisiaj ogłoszono na konferencji trenera Nawałki i prezesa PZPN Zbigniewa Bońka, że pan trener będzie na tym stanowisku do 30 lipca. Potem, albo wcześniej się okaże, kto będzie nowym trenerem. Dzisiaj chcę podziękować trenerowi Nawałce za prawie 5 lat pracy z tą reprezentacją. Okres, który przepracowało zaledwie 4 trenerów w historii naszej piłki. Okres, w którym polskie piłkarstwo reprezentacyjne wspięło się na wyżyny. Wyszliśmy ze słabości, przestaliśmy mieć kompleksy, walczyliśmy z najmocniejszymi jak równy z równym. W pewnym momencie coś się posypało i to postępowało z kolejnymi miesiącami. Nasza motywacja spadała, graliśmy słabiej, nasz pomysł na grę nie był widoczny. Nasz dobry występ na Mundialu stanął pod znakiem zapytania, a ten znak zapytania zniknął w momencie spotkania z Senegalem. To dalej postępowało w grze z Kolumbią, a z Japonią uratowaliśmy częściowo honor. Gdzieś ta współpraca się wypaliła. Piszę o tym, co złe, co smutne. Ale trzeba konstruktywnie wyliczyć, co nie p...

#4 Ćwierćfinały, czyli jak z ośmiu drużyn robią się cztery

Po dwóch dniach posuchy nadeszły dwa dni z dwoma spotkaniami, a te dwa mecze odbyły się dwa razy o 16:00 i 20:00. A teraz znowu dwa dni przerwy! Pierwszego dnia dwa mecze - Urugwaj zagrał z Francją, a Brazylia zmierzyła się z Belgami. W pierwszym meczu obie drużyny dość średnio zagrały w piłkę. Ale koniec końców to Francuzi cieszyli się z półfinału, triumfując 2:0. Pierwsza bramka ze stałego fragmentu - z prawej strony "szesnastki" wrzucał Griezmann (swoją drogą, sprytna zmyłka, że niby uderza!), a piłkę do bramki wbił obrońca Realu Madryt, Rafael Varane. I drugi gol, znowu Griezmann w akcji. Walnął sobie z dystansu, Muslerze piłka odbiła się po zmianie rotacji od rąk i wpadła do siatki. Napisałem na Twitterze, że to gol kwalifikujący się do miana "Kariusa Roku", ale tu raczej zaważyła rotacja piłki, a nie błąd bramkarza. Czy obrońcy urugwajscy mogli tę piłkę wyjąć? Mogli. Gdyby lepiej się ustawili i przewidzieli intencje fana Fortnite'a, to chyba udałoby się...

#57 Nie skopaliśmy w Skopje, czyli Macedonia Północna vs Polska 0:1

Skopje - tam zagraliśmy mecz numer trzy eliminacji do Mistrzostw Europy. I ten mecz był w gorących okolicznościach. Bez sensacji. Tym brakiem sensacji jest też triumf Polski 0:1. Wynik idzie w świat i to jest najważniejsze. Pierwsza połowa to lekka kaszana naszego zespołu. Pozwalaliśmy Macedończykom rozgrywać piłkę, jak chcieli w naszej połowie boiska.  Gra nam się nie kleiła, Macedonia Północna grała wysoko, wykorzystywała nasze straty i torpedowała naszą bramkę. Jednak że Polska stoi bramkarzami, to Fabiański łapał te piłki. Albo te piłki przelatywały daleko od bramki. Nasze też, bo my graliśmy padakę. Uczciwie pisząc, chciałem przełączyć na drugi trening F1 przed GP Kanady. I przełączyłem, ciesząc się z prowadzenia Leclerca w sesji! Ale potem wróciłem i dalej się męczyłem z tą grą. Były nasze faule, nawet jeżeli to nie były faule. Faule Macedończyków prawie że były przez pana Rocchiego ignorowane. Na początku drugiej części wpuszczono Piątka. No i strzeliliśmy w 47'. Gównia...