Pierwszy domowy mecz eliminacji do EURO 2020 z Łotwą. Zakończył się wynikiem 2:0, Robert Lewandowski i Kamil Glik trafili z główki do siatki, ale jest po tym meczu ogromny niesmak. Niemniej, wynik idzie w świat.
Pierwsi dwie akcje przeprowadzili Łotysze, mocny strzał najpierw wybronił Szczęsny, potem też uderzenie głową on złapał. W osiemnastej minucie Robet Lewandowski huknął obok bramki w kosmos z "szesnastki". Miał dwóch partnerów, mógł im podać. Nasze wrzutki kończyły się niecelnie, nie mogliśmy zrobić jakiegoś fajnego, celnego strzału. W 24. Robert został wybroniony w polu karnym, a Krzysztof Piątek się przewrócił z piłką. Sędzia uznał to za próbę wymuszenia karnego i dał mu żółtko. Nasze dośrodkowania z gry były niecelne, niedobre, a jak nawet trafiały, to się odbijały od obrońców łotewskich. W 35. minucie Robert Lewandowski trafił w słupek. Ale ładnie się akcja rozproszyła. Trzy później Szczęsny wybronił błąd Kędziory, który uruchomił Gutkovskisa ze skrzydła. Po ziemi to był słaby strzał. Powietrzem w prawy górny byłby gol. To była bardzo słaba pierwsza połowa. Wiele strat i niewykorzystanych sytuacji. Błędy popełniał czy to Robert, czy to Krychowiak. Do naszej obrony nie mam słów, bo wiadomo, że skrzydła popełniły błędy. Było to nudne, pomimo paru zrywów. To jest skandal. Zero zero.
Druga połowa zaczęła się od 47. minuty i ataku Piątka, który uderzył prosto w Steinborsa. Dwie później kolejny atak Polaków, ale strzał zablokowany. Działo się na początku dużo więcej akcji z naszej strony. W 56. Zieliński po poodbijaniu się piłki z rogu uderzył w kosmos. Lepsze byłoby tutaj podanie, a nie huknięcie na wiwat. W 62. minucie za Mateusza Klicha wszedł Kuba Błaszczykowski, gorąco przywitany. W 64. minucie ładne podanie po pięknej akcji od Roberta dostał Krzysztof Piątek, ale trafił w boczną siatkę. Był blisko bramki, ale nadal czekaliśmy. 70 minut bez bramki z trzecią drużyną grupy 1 Dywizji D Ligi Narodów. To już była siara. Ale w końcu trafiliśmy. W 76. minucie ten niedoceniany, przekreślany przez małą liczbę minut w Atalancie Arkadiusz Reca na skraju pola karnego dośrodkował, a Robert Lewandowski z główki wpakował piłkę do siatki, notując swoje trafienie numer 56 w reprezentacji. Brawo Arek, brawo Robert! Ale mimo wszystko to i tak było słabe, bo tylko 1:0. W 84. minucie mieliśmy róg po prawie pudle sezonu Frankowskiego, ale to Steinbors wybił. A potem dośrodkowanie na Glika, który wpakował piłkę do siatki. I było 2:0. I już nic nam tego zwycięstwa wyrwać nie mogło, ale i tak to jakby nie przekreśla tego, że ten mecz był nudny, przynajmniej w części, bo w drugiej połowie trochę było lepiej. Twierdza Narodowy obroniona po raz 14 z rzędu. Polacy jeszcze próbowali paru akcji, ale albo to były za mocne wrzutki, albo za mocne podania prostopadłe. Dobrze, że idzie w świat wynik, a nie styl gry.
Był to nudny mecz, z którego niczego nie wywnioskowaliśmy. Może jeden wniosek, że Piotr Zieliński na tej lewej flance czy prawej radzi sobie średnio w kadrze, a jego strzały były niecelne. Krychowiak też sobie nie radził trochę w środku pola i tracił te piłki w głupi sposób. Z dobrej strony pokazał się Krzysztof Piątek, który dobrze współpracował z Robertem Lewandowskim. Robert też zagrał dobry mecz, wszędzie było go pełno, na skrzydle, w środku pola. Dobrze, że nie czeka tylko na podania, z których strzelane są bramki. Wojtek Szczęsny po raz kolejny ratował nam tyłek, o dyspozycji Kamila Glika i Michała Pazdana też możemy powiedzieć dobre słowo. Mieli trochę dobrych interwencji, ale niestety nasza obrona przy jednym ataku Łotyszów nie funkcjonowała dobrze. Ba, przy wielu atakach zawiódł Kędziora i Reca, który z kolei przyczynił się do asysty dla bramki Lewandowskiego. Dobrze, że chłopakowi się udało, trochę zamknął usta ludziom, którzy go wykluczyli przez czas, jaki gra w Atalancie. Niemniej nasz styl: pierwsza połowa słaba, druga trochę lepsza. Ale tylko trochę. Teraz przed Brzęczkiem i jego sztabem kolejne miesiące analiz. W czerwcu dwumecz w Skopje z Macedonią i w Warszawie z Izraelem. Pomijając temperaturę powietrza, będzie to gorący dwumecz. Z Izraelem pewnie się trochę pomęczymy, Macedonię powinniśmy pokonać, ale i tak będziemy pewnie mieli trochę problemów. Jak dobrze, że ze Słowenią gramy dopiero we wrześniu...
Pierwsi dwie akcje przeprowadzili Łotysze, mocny strzał najpierw wybronił Szczęsny, potem też uderzenie głową on złapał. W osiemnastej minucie Robet Lewandowski huknął obok bramki w kosmos z "szesnastki". Miał dwóch partnerów, mógł im podać. Nasze wrzutki kończyły się niecelnie, nie mogliśmy zrobić jakiegoś fajnego, celnego strzału. W 24. Robert został wybroniony w polu karnym, a Krzysztof Piątek się przewrócił z piłką. Sędzia uznał to za próbę wymuszenia karnego i dał mu żółtko. Nasze dośrodkowania z gry były niecelne, niedobre, a jak nawet trafiały, to się odbijały od obrońców łotewskich. W 35. minucie Robert Lewandowski trafił w słupek. Ale ładnie się akcja rozproszyła. Trzy później Szczęsny wybronił błąd Kędziory, który uruchomił Gutkovskisa ze skrzydła. Po ziemi to był słaby strzał. Powietrzem w prawy górny byłby gol. To była bardzo słaba pierwsza połowa. Wiele strat i niewykorzystanych sytuacji. Błędy popełniał czy to Robert, czy to Krychowiak. Do naszej obrony nie mam słów, bo wiadomo, że skrzydła popełniły błędy. Było to nudne, pomimo paru zrywów. To jest skandal. Zero zero.
Druga połowa zaczęła się od 47. minuty i ataku Piątka, który uderzył prosto w Steinborsa. Dwie później kolejny atak Polaków, ale strzał zablokowany. Działo się na początku dużo więcej akcji z naszej strony. W 56. Zieliński po poodbijaniu się piłki z rogu uderzył w kosmos. Lepsze byłoby tutaj podanie, a nie huknięcie na wiwat. W 62. minucie za Mateusza Klicha wszedł Kuba Błaszczykowski, gorąco przywitany. W 64. minucie ładne podanie po pięknej akcji od Roberta dostał Krzysztof Piątek, ale trafił w boczną siatkę. Był blisko bramki, ale nadal czekaliśmy. 70 minut bez bramki z trzecią drużyną grupy 1 Dywizji D Ligi Narodów. To już była siara. Ale w końcu trafiliśmy. W 76. minucie ten niedoceniany, przekreślany przez małą liczbę minut w Atalancie Arkadiusz Reca na skraju pola karnego dośrodkował, a Robert Lewandowski z główki wpakował piłkę do siatki, notując swoje trafienie numer 56 w reprezentacji. Brawo Arek, brawo Robert! Ale mimo wszystko to i tak było słabe, bo tylko 1:0. W 84. minucie mieliśmy róg po prawie pudle sezonu Frankowskiego, ale to Steinbors wybił. A potem dośrodkowanie na Glika, który wpakował piłkę do siatki. I było 2:0. I już nic nam tego zwycięstwa wyrwać nie mogło, ale i tak to jakby nie przekreśla tego, że ten mecz był nudny, przynajmniej w części, bo w drugiej połowie trochę było lepiej. Twierdza Narodowy obroniona po raz 14 z rzędu. Polacy jeszcze próbowali paru akcji, ale albo to były za mocne wrzutki, albo za mocne podania prostopadłe. Dobrze, że idzie w świat wynik, a nie styl gry.
Był to nudny mecz, z którego niczego nie wywnioskowaliśmy. Może jeden wniosek, że Piotr Zieliński na tej lewej flance czy prawej radzi sobie średnio w kadrze, a jego strzały były niecelne. Krychowiak też sobie nie radził trochę w środku pola i tracił te piłki w głupi sposób. Z dobrej strony pokazał się Krzysztof Piątek, który dobrze współpracował z Robertem Lewandowskim. Robert też zagrał dobry mecz, wszędzie było go pełno, na skrzydle, w środku pola. Dobrze, że nie czeka tylko na podania, z których strzelane są bramki. Wojtek Szczęsny po raz kolejny ratował nam tyłek, o dyspozycji Kamila Glika i Michała Pazdana też możemy powiedzieć dobre słowo. Mieli trochę dobrych interwencji, ale niestety nasza obrona przy jednym ataku Łotyszów nie funkcjonowała dobrze. Ba, przy wielu atakach zawiódł Kędziora i Reca, który z kolei przyczynił się do asysty dla bramki Lewandowskiego. Dobrze, że chłopakowi się udało, trochę zamknął usta ludziom, którzy go wykluczyli przez czas, jaki gra w Atalancie. Niemniej nasz styl: pierwsza połowa słaba, druga trochę lepsza. Ale tylko trochę. Teraz przed Brzęczkiem i jego sztabem kolejne miesiące analiz. W czerwcu dwumecz w Skopje z Macedonią i w Warszawie z Izraelem. Pomijając temperaturę powietrza, będzie to gorący dwumecz. Z Izraelem pewnie się trochę pomęczymy, Macedonię powinniśmy pokonać, ale i tak będziemy pewnie mieli trochę problemów. Jak dobrze, że ze Słowenią gramy dopiero we wrześniu...
Komentarze
Prześlij komentarz