Przejdź do głównej zawartości

#48 Planica, Planica, czyli pożegnanie z sezonem 18/19 Pucharu Świata w skokach narciarskich i Stefanem Horngacherem

Avsenik śpiewali "Planica, Planica - śnieżna kraina". I faktycznie była ona pełna śniegu, słońca i wiatru. Z cyklem Planica 7, gdzie nagrodą było 20 tysięcy franków oraz rower. Pełna też wrażeń kończącego się w tym miejscu jak niemal co roku sezonu Pucharu Świata. 24 marca dobiegły końca zmagania w sezonie 2018/2019. 

Zaczęło się od czwartkowych, przedpołudniowych kwalifikacji. Godzina dla każdego fana skoków trudna, więc musi się ratować na różne sposoby, aby obejrzeć bądź sprawdzić rezultaty kwalifikacyjnych lotów. Wygrał je Ryoyu Kobayashi, lecąc 248 metrów, tyle samo poleciał Markus Eisenbichler. Najdalej z Polaków poleciał Piotr Żyła, którego 247,5m z podpórką dało 10. miejsce. Najlepszy byl Kamil Stoch - szósty, Dawid Kubacki był siódmy. Do konkursu zakwalifikował się też Kuba Wolny i Maciek Kot, a na kwalifikacjach sezon zakończył Stefan Hula. Szkoda, że przeżył taki zjazd w tym sezonie po poprzednim sezonie życia.

W piątkowym konkursie oglądaliśmy piękne i dalekie loty. Warunki pozwoliły na dalekie i piękne loty. Po pierwszej serii prowadził Ryoyu Kobayashi (242m) przed Markusem Eisenbichlerem (238,5m) i Piotrem Żyłą (242m). Piotrek prezentował fantastyczną formę na Letalnicy przez cały weekend.  Piąty był Kuba Wolny, który spadł w drugiej serii na 12. miejsce, a skoczył w pierwszej serii 235,5m. W drugiej tylko 214m. 14. był Dawid Kubacki, który w drugiej serii awansował na siódme miejsce. W pierwszej poleciał 222m, a w drugiej wyzwolił z siebie moc i odleciał na 230m.  Kamil Stoch znowu nie miał jakiegoś ważnego elementu i w obu skokach 211 i 209,5m dało na koniec 18 miejsce.  A Piotr Żyła w drugim skoku się obronił, poleciał 234m, co dało mu trzecie miejsce w konkursie piątkowym. Drugi był Ryoyu Kobayashi, który w drugim skoku nie miał tak dobrych warunków i poleciał 220m, a przy 233m Eisebichlera mógł zapomnieć o triumfie. Szalony Markus wygrał więc pierwszy konkurs w karierze, doczekał się więc tej wiktorii w tym sezonie. Bardzo dobre, szóste miejsce zajął Simon Ammann, który przy okazji ustanowił swoją życiówkę w drugiej serii - 238m. 10. był Peter Prevc. Senior coraz lepiej lata. Junior też, bo Domen był piąty. Nasza przewaga nad Niemcami w Pucharze Narodów nadal była bezpieczna. Sobotnia drużynówka miała ją zweryfikować.

Sobotnia drużynówka, a przed nią seria próbna, która nie napawała optymizmem. Wynikami łącznymi byliśmy na 6. miejscu, co mogło zaostrzyć walkę o Puchar Narodów. Ale w konkursie stało się coś fantastycznego.  Polacy latali jak natchnieni, jak maestro latania na nartach. I to na Letalnicy! Orły triumfowały w finałowej drużynówce, a latali: Kuba Wolny 237,5 i 228,5m (najlepsze stylowo loty), Kamil Stoch 227 i 221m (ale najlepsze noty za styl po Kubie Wolnym), Dawid Kubacki 229,5 i 230m oraz Piotr Żyła 226,5m i 242m, ostatni skok podparty, ale widowiskowy. To złożyło się na łączną notę 1627,9 pkt, o 8,1 pkt nad Niemcami. Przed ostatnim skokiem Piotrka ta przewaga wynosiła 23 pkt, ale podparcie było, przewaga stopniała. Ważne, że to był ostatni skok. Wygraliśmy, zdobyliśmy Puchar Narodów, bo stworzyliśmy przed finałem Pucharu Świata taką przewagę, że Niemcy nie mogli już nas dogonić. Trzeci byli u siebie, w domu reprezentanci Słowenii. Mocnym filarem drużyny był Domen Prevc, którego loty 229,5m i 239m w rozrachunku indywidualnym dałyby mu triumf w konkursie. Dla nas był to trzeci triumf w sezonie i jednocześnie pierwszy w historii na skoczni do lotów. To było przekonywujące zwycięstwo drużynowe. Szóste w ogóle.

 Niedzielny finał i 30 najlepszych skoczków sezonu. Polacy latali fantastycznie, choć pewnie wiedzieli, że to ostatnie skoki pod wodzą Stefana Horngachera. Ale o tym parę słów więcej będzie w podsumowaniu sezonu, które będzie miało publikację w weekend.  Po pierwszej serii prowadził zdecydowanie Ryoyu Kobayashi, który fantastycznym skokiem na 252 metr odebral rekord Letalnicy Kamilowi Stochowi.  Drugi był Domen Prevc, który poleciał 239,5m, co było jednym z jego lepszych lotów w ten weekend. Trzeci był Piotr Żyła, który znowu pobił życiówkę, lecąc 248 metrów. To był weekend Piotrka. Ósmy był Dawid Kubacki,  dwunasty Kuba Wolny, a dwa oczka niżej Kamil Stoch.  Ta trójka naszych zawodników przeleciała poza 220 metr, Kubacki nawet doleciał do 230, ale pół metra bliżej. W finałowej serii sezonu był moment, w którym mieliśmy Stocha i Wolnego na prowadzeniu, ale im bliżej byli czubka stawki, tym te przewagi następnych zawodników były wyższe.  A polecieli obaj 220 i 219 metrów, mała liczba odjętych punktów za wiatr pozwoliła im się wywindować na 11 i 12 miejsce na pożegnanie sezonu.  Dawid Kubacki poleciał 234 metry i zyskał dwie pozycje. Piotr Żyła natomiast przy słabszym wietrze nie był w stanie dolecieć do 232 metra, jakiego potrzebował po locie na 235 metr Eisenbichlera, aby być trzecim w konkursie finałowym. Był po raz szósty w tym sezonie czwarty. Triumfował WIECIE KTO,  230,5m, spodziewali się ludzie rekordu, ale chyba warunków już nie było.  Drugi był Domen, który utrzymał pozycję. To zapowiada ciekawy następny sezon, jeżeli Słowenia faktycznie powróci do czubka stawki nie tylko w postaci Timiego Zajca (w tym konkursie piąty, w sezonie dziewiąty). Kobayashi wygrał też Planica 7, ale roweru nie dostał. Zdominował ten sezon i to jest prawda, bo jeszcze triumfował w klasyfikacji Pucharu Świata w lotach. Gratulacje-wirtulacje!

Zobaczymy, czy będzie taki cwany latem!

A tak całkiem serio: zobaczymy, jak będzie w następnym sezonie, czy Ryoyu będzie dalej skakał tak fantastycznie, jak w minionej kampanii.





Komentarze

Przeczytaj jeszcze o:

#3 Dziękuję, trenerze Nawałka!

Dzisiaj ogłoszono na konferencji trenera Nawałki i prezesa PZPN Zbigniewa Bońka, że pan trener będzie na tym stanowisku do 30 lipca. Potem, albo wcześniej się okaże, kto będzie nowym trenerem. Dzisiaj chcę podziękować trenerowi Nawałce za prawie 5 lat pracy z tą reprezentacją. Okres, który przepracowało zaledwie 4 trenerów w historii naszej piłki. Okres, w którym polskie piłkarstwo reprezentacyjne wspięło się na wyżyny. Wyszliśmy ze słabości, przestaliśmy mieć kompleksy, walczyliśmy z najmocniejszymi jak równy z równym. W pewnym momencie coś się posypało i to postępowało z kolejnymi miesiącami. Nasza motywacja spadała, graliśmy słabiej, nasz pomysł na grę nie był widoczny. Nasz dobry występ na Mundialu stanął pod znakiem zapytania, a ten znak zapytania zniknął w momencie spotkania z Senegalem. To dalej postępowało w grze z Kolumbią, a z Japonią uratowaliśmy częściowo honor. Gdzieś ta współpraca się wypaliła. Piszę o tym, co złe, co smutne. Ale trzeba konstruktywnie wyliczyć, co nie p...

#4 Ćwierćfinały, czyli jak z ośmiu drużyn robią się cztery

Po dwóch dniach posuchy nadeszły dwa dni z dwoma spotkaniami, a te dwa mecze odbyły się dwa razy o 16:00 i 20:00. A teraz znowu dwa dni przerwy! Pierwszego dnia dwa mecze - Urugwaj zagrał z Francją, a Brazylia zmierzyła się z Belgami. W pierwszym meczu obie drużyny dość średnio zagrały w piłkę. Ale koniec końców to Francuzi cieszyli się z półfinału, triumfując 2:0. Pierwsza bramka ze stałego fragmentu - z prawej strony "szesnastki" wrzucał Griezmann (swoją drogą, sprytna zmyłka, że niby uderza!), a piłkę do bramki wbił obrońca Realu Madryt, Rafael Varane. I drugi gol, znowu Griezmann w akcji. Walnął sobie z dystansu, Muslerze piłka odbiła się po zmianie rotacji od rąk i wpadła do siatki. Napisałem na Twitterze, że to gol kwalifikujący się do miana "Kariusa Roku", ale tu raczej zaważyła rotacja piłki, a nie błąd bramkarza. Czy obrońcy urugwajscy mogli tę piłkę wyjąć? Mogli. Gdyby lepiej się ustawili i przewidzieli intencje fana Fortnite'a, to chyba udałoby się...

#57 Nie skopaliśmy w Skopje, czyli Macedonia Północna vs Polska 0:1

Skopje - tam zagraliśmy mecz numer trzy eliminacji do Mistrzostw Europy. I ten mecz był w gorących okolicznościach. Bez sensacji. Tym brakiem sensacji jest też triumf Polski 0:1. Wynik idzie w świat i to jest najważniejsze. Pierwsza połowa to lekka kaszana naszego zespołu. Pozwalaliśmy Macedończykom rozgrywać piłkę, jak chcieli w naszej połowie boiska.  Gra nam się nie kleiła, Macedonia Północna grała wysoko, wykorzystywała nasze straty i torpedowała naszą bramkę. Jednak że Polska stoi bramkarzami, to Fabiański łapał te piłki. Albo te piłki przelatywały daleko od bramki. Nasze też, bo my graliśmy padakę. Uczciwie pisząc, chciałem przełączyć na drugi trening F1 przed GP Kanady. I przełączyłem, ciesząc się z prowadzenia Leclerca w sesji! Ale potem wróciłem i dalej się męczyłem z tą grą. Były nasze faule, nawet jeżeli to nie były faule. Faule Macedończyków prawie że były przez pana Rocchiego ignorowane. Na początku drugiej części wpuszczono Piątka. No i strzeliliśmy w 47'. Gównia...