Eurowpierdziel Day! Lechia i Piast pożegnały progi europucharów. Lechia po walecznym meczu przegrała po dogrywce, Piast przegrał po golu Kamila Bilińskigo z Riga FC. Znowu łotewska drużyna nas pokonuje. A Legia, po domowym 1:0, z remisem z KuPS i awansem, ale ten mecz to był piątek/poniedziałek 18:00.
I nie jest to wcale moja wybujała fantazja, choć czasem jest. Ten mecz nie był zdatny do oglądania. Może było parę sytuacji, natomiast to gospodarze tej gry byli bliżej strzelenia gola na wagę dogrywki. Legia też mogła strzelić. Nawet z karnego, którego nie wykorzystali, co myślę podkreśliło paździerzowość tego meczu. Flaki z olejem, nie warto było oglądać. I chyba też nie będzie warto oglądać starcia z Atromitosem, który będzie rywalem Legii w trzeciej rundzie, bo czuję, że ta runda zwieńczy przygodę Legii z europucharami w tym sezonie. Ich styl, też to, że zremisowali ze Śląskiem w ostatniej kolejce Ekstraklasy bezbramkowo świadczy o tym, że po Legii i trenującym ich Vukoviciu nie można się spodziewać niczego pozytywnego. Także raczej marzenia o europucharach dla polskiej drużyny trzeba odłożyć do następnego sezonu.
Takie marzenia w czwartek odłożyły Piast i Lechia. Piast zrobił to w charakterystycznym dla siebie ostatnio stylu.W meczu domowym wygrali 3:2 po ogromnej nerwówce, a w meczu wyjazdowym przegrali 1:2, a decydującego gola na siedem minut przed końcem, przed doliczonym czasem gry strzelił Kamil Biliński. Tak, Polak wywalił polską drużynę z europucharów. Tak, znowu łotewska drużyna pokonała polską. Szorujemy o dno Europy jak nic. Jedynie co do Lechii można powiedzieć, że powalczyli w swoim meczu rewanżowym. W domu udało się sensacyjnie wygrać z Broendby 2:1. To było piękne, bo 36 lat czekali na zwycięstwo w europucharach i stało się. Natomiast stało się też to, co było przewidywane. Lechia odpadła, bo w meczu w Kopenhadze po 90 minutach było 2:1 i musiano rozegrać dodatkowe 30 minut. Tu gole strzelił Ajauuri (Lech Poznań dawniej) i Kamil Wilczek, ale to było pewne, bo on tam dość dobrze gra. Gola dla Lechii, jak się okazało, jedynego w tej grze strzelił Flavio Paixao w 67'. To dało dogrywkę, w której Lechię dobito dwiema bramkami Lindstroema. Pierwsza z nich padła już w 94', druga w 118'. Tak Lechia została dobita, mimo że walczyła o przetrwanie i mogła przetrwać, gdyby tylko trafila do bramki. A było blisko. Teraz trzeba walczyć w Eksraklasie o kolejną przepustkę do europucharów. Tylko żeby to nie była przepustka do kolejnych eurokompromitacji.
I nie jest to wcale moja wybujała fantazja, choć czasem jest. Ten mecz nie był zdatny do oglądania. Może było parę sytuacji, natomiast to gospodarze tej gry byli bliżej strzelenia gola na wagę dogrywki. Legia też mogła strzelić. Nawet z karnego, którego nie wykorzystali, co myślę podkreśliło paździerzowość tego meczu. Flaki z olejem, nie warto było oglądać. I chyba też nie będzie warto oglądać starcia z Atromitosem, który będzie rywalem Legii w trzeciej rundzie, bo czuję, że ta runda zwieńczy przygodę Legii z europucharami w tym sezonie. Ich styl, też to, że zremisowali ze Śląskiem w ostatniej kolejce Ekstraklasy bezbramkowo świadczy o tym, że po Legii i trenującym ich Vukoviciu nie można się spodziewać niczego pozytywnego. Także raczej marzenia o europucharach dla polskiej drużyny trzeba odłożyć do następnego sezonu.
Takie marzenia w czwartek odłożyły Piast i Lechia. Piast zrobił to w charakterystycznym dla siebie ostatnio stylu.W meczu domowym wygrali 3:2 po ogromnej nerwówce, a w meczu wyjazdowym przegrali 1:2, a decydującego gola na siedem minut przed końcem, przed doliczonym czasem gry strzelił Kamil Biliński. Tak, Polak wywalił polską drużynę z europucharów. Tak, znowu łotewska drużyna pokonała polską. Szorujemy o dno Europy jak nic. Jedynie co do Lechii można powiedzieć, że powalczyli w swoim meczu rewanżowym. W domu udało się sensacyjnie wygrać z Broendby 2:1. To było piękne, bo 36 lat czekali na zwycięstwo w europucharach i stało się. Natomiast stało się też to, co było przewidywane. Lechia odpadła, bo w meczu w Kopenhadze po 90 minutach było 2:1 i musiano rozegrać dodatkowe 30 minut. Tu gole strzelił Ajauuri (Lech Poznań dawniej) i Kamil Wilczek, ale to było pewne, bo on tam dość dobrze gra. Gola dla Lechii, jak się okazało, jedynego w tej grze strzelił Flavio Paixao w 67'. To dało dogrywkę, w której Lechię dobito dwiema bramkami Lindstroema. Pierwsza z nich padła już w 94', druga w 118'. Tak Lechia została dobita, mimo że walczyła o przetrwanie i mogła przetrwać, gdyby tylko trafila do bramki. A było blisko. Teraz trzeba walczyć w Eksraklasie o kolejną przepustkę do europucharów. Tylko żeby to nie była przepustka do kolejnych eurokompromitacji.
Komentarze
Prześlij komentarz