Świętowania nie było końca i Polska długo nie zasnęła po tym meczu. Po sędziowaniu Lahoza również nie miała prawa zasnąć! Polska jedzie na czwarte Mistrzostwa Europy w piłce nożnej z rzędu. Na dwa mecze przed końcem kampanii zapewniliśmy sobie awans poprzez triumf na Narodowym 2:0 nad Macedonią Północną.
Pierwsza część gry to ataki obu drużyn. Polacy jednak wiele razy nacierali i mieli okazje na bramkę, jednak a to Zieliński pudłował, a to Krychowiak, a to Lewandowski. Brakowało precyzji, tak samo Macedończykom, ktorzy mieli parę sytuacji, w tym rzut wolny, z którego pilkę na róg sparował Wojtek Szczęsny. W drugiej części nadal rwaliśmy akcje i byliśmy niezwykle blisko bramki na wagę awansu. A tę dała dobra zmiana! Nie, nie wygrana PiSu. Zmiana Frankowskiego na Grosickiego. Bo to "Franek, łowca bramek" w MLS strzelił po pięknej wrzutce Krychowiaka i podaniu Lewego gola na 1:0. A potem Polacy przyspieszyli i mieli kolejne akcje. Na przykład taką na 2:0, przy której Lewy padł na murawie. Ale przy piłce był Arkadiusz Milik, który huknął z lewej nogi sprzed pola karnego. I trafił do siatki, zamykając usta hejterom. Do końca próbowaliśmy podwyższyć wynik, ale to się nie udało. Oddaliśmy natomiast inicjatywę Macedończykom, którzy mieli szansę na gola honorowego, ale to im się nie udało. Jedziemy więc na Mistrzostwa Europy
Fajnie, że awansowaliśmy na EURO. Trzeci turniej z rzędu z awansem. Czwarte EURO z rzędu, na którym zagramy. Uff. Odetchnąłem z ulgą. Przy braku efektowności w grze i przy efektywności jest to dobry wynik. Awans jest fajny, bo zrobiliśmy go dwie kolejki przed końcem kampanii, stąd to smakuje jeszcze lepiej. Niemniej ma to w sobie ziarnko gorczycy, jakim jest mała liczba bramek strzelonych, brak stylu w większości gier eliminacyjnych co przekładało się na nudne i bezpłciowe mecze. Jednak nikt nie odbierze tej reprezentacji tego, że zdobywała punkty w siedmiu grach eliminacyjnych. Tylko w jednym meczu nie zdobyła punktów, a mam na mysli przegrany mecz ze Słowenią. 19 pkt, 6-1-1. W listopadzie gramy z Izraelem i Słowenią. Ostatnie dwie gry eliminacyjne, które będą nadal grą o punkty, ale też ważnymi meczami w kontekście sprawdzenia pierwszych rozwiązań przed EURO. A może ustawienie 4-5-1, którym graliśmy dzisiaj i w czwartek, zda ponownie egzamin? To byłaby dobra wiadomość, że Jerzy Brzęczek wreszcie znalazł optymalne rozwiązanie. I bardzo bym się z tego cieszył, bo może powróciłby styl, powróciłaby efektowność. Może dzięki temu nie będziemy oglądali nudnych i bezpłciowych meczów. To jest moment, w którym Brzęczek może rozpocząć budowanie zaufania u kibiców, u których go nie miał. A na turnieju możliwa jest portugalska historia albo nasza, własna historia o nazwie: "trzy mecze i do domu". Choć odpadnięcie w grupie tego 24-zespołowego EURO to byłaby wielka siara.
Pierwsza część gry to ataki obu drużyn. Polacy jednak wiele razy nacierali i mieli okazje na bramkę, jednak a to Zieliński pudłował, a to Krychowiak, a to Lewandowski. Brakowało precyzji, tak samo Macedończykom, ktorzy mieli parę sytuacji, w tym rzut wolny, z którego pilkę na róg sparował Wojtek Szczęsny. W drugiej części nadal rwaliśmy akcje i byliśmy niezwykle blisko bramki na wagę awansu. A tę dała dobra zmiana! Nie, nie wygrana PiSu. Zmiana Frankowskiego na Grosickiego. Bo to "Franek, łowca bramek" w MLS strzelił po pięknej wrzutce Krychowiaka i podaniu Lewego gola na 1:0. A potem Polacy przyspieszyli i mieli kolejne akcje. Na przykład taką na 2:0, przy której Lewy padł na murawie. Ale przy piłce był Arkadiusz Milik, który huknął z lewej nogi sprzed pola karnego. I trafił do siatki, zamykając usta hejterom. Do końca próbowaliśmy podwyższyć wynik, ale to się nie udało. Oddaliśmy natomiast inicjatywę Macedończykom, którzy mieli szansę na gola honorowego, ale to im się nie udało. Jedziemy więc na Mistrzostwa Europy
Fajnie, że awansowaliśmy na EURO. Trzeci turniej z rzędu z awansem. Czwarte EURO z rzędu, na którym zagramy. Uff. Odetchnąłem z ulgą. Przy braku efektowności w grze i przy efektywności jest to dobry wynik. Awans jest fajny, bo zrobiliśmy go dwie kolejki przed końcem kampanii, stąd to smakuje jeszcze lepiej. Niemniej ma to w sobie ziarnko gorczycy, jakim jest mała liczba bramek strzelonych, brak stylu w większości gier eliminacyjnych co przekładało się na nudne i bezpłciowe mecze. Jednak nikt nie odbierze tej reprezentacji tego, że zdobywała punkty w siedmiu grach eliminacyjnych. Tylko w jednym meczu nie zdobyła punktów, a mam na mysli przegrany mecz ze Słowenią. 19 pkt, 6-1-1. W listopadzie gramy z Izraelem i Słowenią. Ostatnie dwie gry eliminacyjne, które będą nadal grą o punkty, ale też ważnymi meczami w kontekście sprawdzenia pierwszych rozwiązań przed EURO. A może ustawienie 4-5-1, którym graliśmy dzisiaj i w czwartek, zda ponownie egzamin? To byłaby dobra wiadomość, że Jerzy Brzęczek wreszcie znalazł optymalne rozwiązanie. I bardzo bym się z tego cieszył, bo może powróciłby styl, powróciłaby efektowność. Może dzięki temu nie będziemy oglądali nudnych i bezpłciowych meczów. To jest moment, w którym Brzęczek może rozpocząć budowanie zaufania u kibiców, u których go nie miał. A na turnieju możliwa jest portugalska historia albo nasza, własna historia o nazwie: "trzy mecze i do domu". Choć odpadnięcie w grupie tego 24-zespołowego EURO to byłaby wielka siara.
Komentarze
Prześlij komentarz