To był naprawdę dobry sezon. Brąz Ligi Narodów, brąz Mistrzostw Europy, a na koniec srebro Pucharu Świata, który i tak się już nie liczy, ale medal to medal. Zabrakło złota, ale co się odwlecze...
O brązie Ligi Narodów nie warto się rozpisywać, bo już o tym pisałem. Wszystko wiecie, więc możemy pójść do bardziej istotnej imprezy! Brąz Mistrzostw Europy. Przez nie przeszliśmy jak burza do półfinału. Pokonywaliśmy przeciwników, przechodząc przez nich niczym dobrze naostrzony tasak. Estonia, Holandia, Czechy, Czarnogóra, Ukraina w grupie. Estonia była pokonana do 1, a reszta drużyn do 0. Te mecze nie były warte oglądania. Nie było w nich żadnej akcji, były nudne i krótkie. Siatkówka powinna być generalnie krótka, ale rozwleka się nieraz do 2,5 godziny, bo są przerwy, bo jest długa celebracja, bo jest challenge, który w CEV jest gorszy niż w FIVB. Ale to lepiej niż kiedyś, gdy mecze potrafiły trwać 4 godziny! Siatkówka przeszła długą drogę, aby to był sport telewizyjny. I chyba w tym momencie, gdzie zanikają już przerwy techniczne jest bardziej oglądana. Hiszpania i Niemcy też zostały pokonane do 0 w 1/8 i ćwierćfinale turnieju. Tych meczów w sumie też nie było warto oglądać, mimo że to faza pucharowa i powinny być to ważne mecze. A było łatwo i przyjemnie, choć napotkaliśmy na pewne błędy w zagrywce i przyjęciu, które można było skorygować już w fazie grupowej. Może gdybyśmy zagrali cięższe gry w dwóch pierwszych meczach fazy pucharowej, to nie byłoby mocnego zderzenia ze ścianą, jaką okazali się ponownie Słoweńcy. Przychodzi co do Mistrzostw Europy, spotykamy Słoweńców i zbieramy baty. W półfinale pokonali nas 1:3. Byliśmy bezradni, mimo że drugiego seta udało się odratować. Jednak w większości scenariusz tego półfinału polegał na tym, że rolę zająca odgrywała Słowenia, a Polska, niczym na bieżni lekkoatletycznej biegła za nim, jak Kenijczycy na 5000m. I zając wygrał, bo nie udało się Polakom ich dogonić. Finał był bałkański, bo Serbia pokonała w półfinale po tie-breaku Francję i w niedzielę grała z naszymi pogromcami. My graliśmy w sobotę, w Paryżu z Francją, która była niesiona dopingiem. Tylko ten doping nie pomógł, bo to Polska okazała się być górą. 3:0 po ciężkiej walce, trzeci set świetnie rozegrany. Francja bez medalu, my z brązem. Brąz, który smakuje dobrze, który mógł być złotem, ale ostatecznie złoto nie było Słoweńców, lecz Serbów. Słowenia ukradła im pierwszego seta, ale trzy następne to były gładkie wygrane Serbów. Języki słowiańskie na podium. Serbia, Słowenia, Polska. Z kolejnej imprezy z rzędu wywozimy medal.
Z Japonii też wywieźliśmy! Srebro Pucharu Świata, tak jak 8 lat temu. Wtedy zwycięzcą okazała się być Rosja, a my byliśmy drudzy. I to dało nam awans na igrzyska do Londynu. Tym razem srebro jest srebrem. Po prostu. Srebrny medal. Bez żadnych kwalifikacji, dodatkowych przepustek. Bo Puchar Świata stracił rangę turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk. Polska jest już na igrzyskach po turnieju sierpniowym. Ale mam wrażenie, że mimo wszystko Puchar Świata powinien być nie tylko o Puchar Świata, ale też o kwalifikację dla niektórych państw. Może dla tych będących na dalszych miejscach od tych już zakwalifikowanych. Wygrała Brazylia, która wygrała wszystkie mecze, ale punkty straciła dopiero z Polakami. Jeden punkt, bo wygrała z nami po tie-breaku. Był to jednak niesamowity mecz, bo czuło się, że walczą ze sobą jedne z najlepszych drużyn siatkarskiego świata. Szczególnie polecam akcję z początku tie-breaka. To nasze wyratowanie piłki było majstersztykiem. Dobry mecz zagraliśmy też z USA, ale przegraliśmy. Graliśmy jednak na przewagi, co w meczach z nimi jest zazwyczaj wynikiem dobrej, stabilnej gry. Reszta meczów, rozgrywanych wcześnie rano czasu polskiego to raczej historia taka, jak na Mistrzostwach Europy. Łatwe i średnie wygrane 3:0 i 3:1, oddane sety to był jednak wyraz testowania pewnych rozwiązań. Pewne sety w meczach wygranych 3:0 były grane na przewagi i były trudne. A wygraliśmy z Tunezją, Japonią, Argentyną, Włochami, Rosją, Egiptem, Australią, Kanadą i Iranem. Tak, z Iranem też wygraliśmy i to 3:0! To był solidny Puchar Świata. W większości spotkań rozegrany bez większego stresu. W walce o wygraną byliśmy, ale Brazylia potwierdziła ogromną klasę. Może za 4 lata Puchar Świata wreszcie będzie nasz? Byłoby fajnie. To jest jedyne trofeum, jakiego brakuje nam w gablocie.
W sezonie 2019 zdobyliśmy brązowy medal Ligi Narodów, wygrywając 3:0 z Brazylią. Zdobyliśmy brązowy medal Mistrzostw Europy, pokonując Francję 3:0. Na koniec zdobyliśmy srebro Pucharu Świata z bilansem 9-2. To był bardzo dobry sezon. Może bez złota Mistrzostw Europy, ale medal każdego koloru tutaj był na pewno oczekiwany. Mamy więc brąz, brąz i srebro. A co jeśli w sierpniu dołożymy złoto Igrzysk Olimpijskich? To jest możliwe. Tylko trzeba, po pokonaniu pięciu grupowych rywali, przejść ten nieszczęsny ćwierćfinał...
O brązie Ligi Narodów nie warto się rozpisywać, bo już o tym pisałem. Wszystko wiecie, więc możemy pójść do bardziej istotnej imprezy! Brąz Mistrzostw Europy. Przez nie przeszliśmy jak burza do półfinału. Pokonywaliśmy przeciwników, przechodząc przez nich niczym dobrze naostrzony tasak. Estonia, Holandia, Czechy, Czarnogóra, Ukraina w grupie. Estonia była pokonana do 1, a reszta drużyn do 0. Te mecze nie były warte oglądania. Nie było w nich żadnej akcji, były nudne i krótkie. Siatkówka powinna być generalnie krótka, ale rozwleka się nieraz do 2,5 godziny, bo są przerwy, bo jest długa celebracja, bo jest challenge, który w CEV jest gorszy niż w FIVB. Ale to lepiej niż kiedyś, gdy mecze potrafiły trwać 4 godziny! Siatkówka przeszła długą drogę, aby to był sport telewizyjny. I chyba w tym momencie, gdzie zanikają już przerwy techniczne jest bardziej oglądana. Hiszpania i Niemcy też zostały pokonane do 0 w 1/8 i ćwierćfinale turnieju. Tych meczów w sumie też nie było warto oglądać, mimo że to faza pucharowa i powinny być to ważne mecze. A było łatwo i przyjemnie, choć napotkaliśmy na pewne błędy w zagrywce i przyjęciu, które można było skorygować już w fazie grupowej. Może gdybyśmy zagrali cięższe gry w dwóch pierwszych meczach fazy pucharowej, to nie byłoby mocnego zderzenia ze ścianą, jaką okazali się ponownie Słoweńcy. Przychodzi co do Mistrzostw Europy, spotykamy Słoweńców i zbieramy baty. W półfinale pokonali nas 1:3. Byliśmy bezradni, mimo że drugiego seta udało się odratować. Jednak w większości scenariusz tego półfinału polegał na tym, że rolę zająca odgrywała Słowenia, a Polska, niczym na bieżni lekkoatletycznej biegła za nim, jak Kenijczycy na 5000m. I zając wygrał, bo nie udało się Polakom ich dogonić. Finał był bałkański, bo Serbia pokonała w półfinale po tie-breaku Francję i w niedzielę grała z naszymi pogromcami. My graliśmy w sobotę, w Paryżu z Francją, która była niesiona dopingiem. Tylko ten doping nie pomógł, bo to Polska okazała się być górą. 3:0 po ciężkiej walce, trzeci set świetnie rozegrany. Francja bez medalu, my z brązem. Brąz, który smakuje dobrze, który mógł być złotem, ale ostatecznie złoto nie było Słoweńców, lecz Serbów. Słowenia ukradła im pierwszego seta, ale trzy następne to były gładkie wygrane Serbów. Języki słowiańskie na podium. Serbia, Słowenia, Polska. Z kolejnej imprezy z rzędu wywozimy medal.
Z Japonii też wywieźliśmy! Srebro Pucharu Świata, tak jak 8 lat temu. Wtedy zwycięzcą okazała się być Rosja, a my byliśmy drudzy. I to dało nam awans na igrzyska do Londynu. Tym razem srebro jest srebrem. Po prostu. Srebrny medal. Bez żadnych kwalifikacji, dodatkowych przepustek. Bo Puchar Świata stracił rangę turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk. Polska jest już na igrzyskach po turnieju sierpniowym. Ale mam wrażenie, że mimo wszystko Puchar Świata powinien być nie tylko o Puchar Świata, ale też o kwalifikację dla niektórych państw. Może dla tych będących na dalszych miejscach od tych już zakwalifikowanych. Wygrała Brazylia, która wygrała wszystkie mecze, ale punkty straciła dopiero z Polakami. Jeden punkt, bo wygrała z nami po tie-breaku. Był to jednak niesamowity mecz, bo czuło się, że walczą ze sobą jedne z najlepszych drużyn siatkarskiego świata. Szczególnie polecam akcję z początku tie-breaka. To nasze wyratowanie piłki było majstersztykiem. Dobry mecz zagraliśmy też z USA, ale przegraliśmy. Graliśmy jednak na przewagi, co w meczach z nimi jest zazwyczaj wynikiem dobrej, stabilnej gry. Reszta meczów, rozgrywanych wcześnie rano czasu polskiego to raczej historia taka, jak na Mistrzostwach Europy. Łatwe i średnie wygrane 3:0 i 3:1, oddane sety to był jednak wyraz testowania pewnych rozwiązań. Pewne sety w meczach wygranych 3:0 były grane na przewagi i były trudne. A wygraliśmy z Tunezją, Japonią, Argentyną, Włochami, Rosją, Egiptem, Australią, Kanadą i Iranem. Tak, z Iranem też wygraliśmy i to 3:0! To był solidny Puchar Świata. W większości spotkań rozegrany bez większego stresu. W walce o wygraną byliśmy, ale Brazylia potwierdziła ogromną klasę. Może za 4 lata Puchar Świata wreszcie będzie nasz? Byłoby fajnie. To jest jedyne trofeum, jakiego brakuje nam w gablocie.
W sezonie 2019 zdobyliśmy brązowy medal Ligi Narodów, wygrywając 3:0 z Brazylią. Zdobyliśmy brązowy medal Mistrzostw Europy, pokonując Francję 3:0. Na koniec zdobyliśmy srebro Pucharu Świata z bilansem 9-2. To był bardzo dobry sezon. Może bez złota Mistrzostw Europy, ale medal każdego koloru tutaj był na pewno oczekiwany. Mamy więc brąz, brąz i srebro. A co jeśli w sierpniu dołożymy złoto Igrzysk Olimpijskich? To jest możliwe. Tylko trzeba, po pokonaniu pięciu grupowych rywali, przejść ten nieszczęsny ćwierćfinał...
Komentarze
Prześlij komentarz