Przejdź do głównej zawartości

#77 W Jerozolimie wygrywamy z Izraelem 2:1

Gra numer 9 w eurokampanii eliminacyjnej w Jerozolimie zakończyła się dla reprezentacji Polski szczęśliwie. Oprócz tempa gry w tym meczu nic nie spadło, zagrożenia przerwaniem meczu nie było, a Polska wygrała z Izraelem 2:1.

Mecz zaczynaliśmy bez Roberta Lewandowskiego, który został posadzony na ławce. Zamiast niego, w starting 11 widzieliśmy Krzysztofa Piątka, który w najlepszej dyspozycji nie jest. Pewnie Brzęczek oszczędza Lewego z racji tego, iż awans na turniej finałowy mamy zapewniony i już nic złego nam się stać nie może. W tym meczu w sumie też, bo strzelanie bramek zaczęło się w czwartej minucie, róg z dośrodkowaniem Zielińskiego, a piłkę przyjął potem Krychowiak, który kapitalnie umieścił piłkę w siatce. Grzegorz potwierdza znakomitą dyspozycję nie tylko w lidze rosyjskiej. Nie wykorzystaliśmy rzutu wolnego pośredniego po szkolnym błędzie piłkarza Izraela, który podał piłkę bramkarzowi, a ten ją złapał. Zieliński strzelił w mur w 29. minucie gry. Byliśmy niezwykle zaangażowani, akcje mieli Szymański i Frankowski, którzy mogli wynik meczu podwyższyć do 3:0, ale albo było obok bramki albo było w bramkarza. Nie wykorzystywaliśmy też głupich błędów defensywy izraelskiej, bo strzelaliśmy w bramkarza. Izrael nie grał porywającej piłki, dlatego też ich akcje to były zrywy po paru naszych błędach. W drugiej części w 54' mieliśmy róg, było dośrodkowanie, piłka trafiłą po główce naszego w słupek, a piłkę dobił Krzysztof Piątek. Dzisiaj bez "pum pum pum", z dobitką na 2:0. Dwa rzuty rożne, dwie bramki. Było więcej rogów, co prawda, ale te wykorzystane były dwa.  Straciliśmy w końcówce koncentrację, co sprawiło, że Izrael wykorzystał szansę po rykoszecie, Dabbur dobił tę piłkę w 88' i było 1:2. Odżyły ich nadzieje. Ale zostały ugaszone przez kibica, co wbiegł na boisko i sprawił, że Kędziora został przewrócony przez ochroniarza. Kibic biegł do Lewandowskiego, ale na szczęście nic się Robertowi nie stało.  To wywołało spięcie, trenerzy rozmawiali z sędzią i zawodnikami, co sprawiło, że zagraliśmy doliczone nie 3, a 6 minut. Druga połowa była jednak toporna w naszym wykonaniu, a gdybyśmy zachowali świeżość i dowieźli wynik bez straty gola, to byłoby fajnie. Ale i tak jest nieźle, bo wygraliśmy grupę, czyli to, co było pewne od początku ziściło się.

Wygrywamy z Izraelem po dobrej grze. Ale to nie powinno dziwić, bo to jedna ze słabszych drużyn w tej grupie eliminacyjnej. Trochę smutne jest jednak to, że ten mecz odbył się w takiej otoczce, że mecz może się nie odbyć, bo mogą spaść rakiety ze Strefy Gazy.  Na szczęście to się nie stało i mogliśmy zagrać spokojnie mecz. Sport nigdy nie powinien być łączony z polityką. Nie tylko w social mediach, ale też w normalnym życiu. Sport powinien być ponad wszystkim. Tyle o tym, teraz o meczu.   Świetnie grały nasze skrzydła, dobrze pokazywał się Sebastian Szymański, który tutaj mógł strzelić bramkę, Wierzę w to, że mamy zawodnika klasy światowej, który już niedługo będzie nas co tydzień zachwycał kunsztem swojej gry gdzieś w Europie. Przemek Frankowski także miał szansę. Coś odblokowało się Piotrowi Zielińskiemu, który miał trzy celne strzały na bramkę. Problem w tym, że tylko celne, a nie bramki. Wojciech Szczęsny miał dzisiaj mało roboty, natomiast  ten rykoszet z 87-88. minuty sprawił, że nie zachował czystego konta, bo Dabbur strzelił bramkę. Natomiast był potencjał w tej grze, co warto docenić. Wojtek w meczu był naszą opoką. Izrael dzisiaj grał trochę jak San Marino, bo one gra w podobnych strojach do nich (strzelili tego samego wieczoru bramkę w meczu domowym Kazachstanowi - pierwsza od 6 lat i meczu z Polską). Strzały w kosmos i prawie zero zagrożenia dla polskiej bramki. Grzegorz Krychowiak pokazał na boisku klasę i to, że trzyma równą formę nie tylko grając w Rosji. Krzysztof Piątek dostał szansę od pierwszej minuty, parę okazji nie udało się skapitalizować, ale ma bramkę z dobitki. Gol to gol, liczy się tak samo, fajnie, że udało się go strzelić w tej okazji. Robert Lewandowski pojawił się w 62. minucie za Szymańskiego, nie strzelił bramki, natomiast warto docenić jego zaangażowanie w grze ofensywnej. Defensywnie graliśmy stabilnie, jednak nie uniknęliśmy błędów, które pozwoliły Izraelowi na parę ataków w drugiej części gry.  To jest jednak przeszłość, bo przed nami ostatni mecz eliminacji ze Słowenią. Mecz domowy, na Narodowym w Warszawie. Przydałoby się wygrać, choć grupa już jest wygrana. Aczkolwiek pamiętajmy, że reprezentanci spod szczytu Triglav będą chcieli pokazać, że mogą, mimo braku awansu, zakończyć eliminacje w stylu. My też to pokażmy, bo stać nas na to. Pokażmy też, że możemy godnie pożegnać Łukasza Piszczka i podziękować za świetną karierę reprezentacyjną prawego defensora. Bo świętowanie awansu to jedno, ale dziękowanie Piszczkowi też jest ważne. 

Komentarze

Przeczytaj jeszcze o:

#3 Dziękuję, trenerze Nawałka!

Dzisiaj ogłoszono na konferencji trenera Nawałki i prezesa PZPN Zbigniewa Bońka, że pan trener będzie na tym stanowisku do 30 lipca. Potem, albo wcześniej się okaże, kto będzie nowym trenerem. Dzisiaj chcę podziękować trenerowi Nawałce za prawie 5 lat pracy z tą reprezentacją. Okres, który przepracowało zaledwie 4 trenerów w historii naszej piłki. Okres, w którym polskie piłkarstwo reprezentacyjne wspięło się na wyżyny. Wyszliśmy ze słabości, przestaliśmy mieć kompleksy, walczyliśmy z najmocniejszymi jak równy z równym. W pewnym momencie coś się posypało i to postępowało z kolejnymi miesiącami. Nasza motywacja spadała, graliśmy słabiej, nasz pomysł na grę nie był widoczny. Nasz dobry występ na Mundialu stanął pod znakiem zapytania, a ten znak zapytania zniknął w momencie spotkania z Senegalem. To dalej postępowało w grze z Kolumbią, a z Japonią uratowaliśmy częściowo honor. Gdzieś ta współpraca się wypaliła. Piszę o tym, co złe, co smutne. Ale trzeba konstruktywnie wyliczyć, co nie p...

#4 Ćwierćfinały, czyli jak z ośmiu drużyn robią się cztery

Po dwóch dniach posuchy nadeszły dwa dni z dwoma spotkaniami, a te dwa mecze odbyły się dwa razy o 16:00 i 20:00. A teraz znowu dwa dni przerwy! Pierwszego dnia dwa mecze - Urugwaj zagrał z Francją, a Brazylia zmierzyła się z Belgami. W pierwszym meczu obie drużyny dość średnio zagrały w piłkę. Ale koniec końców to Francuzi cieszyli się z półfinału, triumfując 2:0. Pierwsza bramka ze stałego fragmentu - z prawej strony "szesnastki" wrzucał Griezmann (swoją drogą, sprytna zmyłka, że niby uderza!), a piłkę do bramki wbił obrońca Realu Madryt, Rafael Varane. I drugi gol, znowu Griezmann w akcji. Walnął sobie z dystansu, Muslerze piłka odbiła się po zmianie rotacji od rąk i wpadła do siatki. Napisałem na Twitterze, że to gol kwalifikujący się do miana "Kariusa Roku", ale tu raczej zaważyła rotacja piłki, a nie błąd bramkarza. Czy obrońcy urugwajscy mogli tę piłkę wyjąć? Mogli. Gdyby lepiej się ustawili i przewidzieli intencje fana Fortnite'a, to chyba udałoby się...

#57 Nie skopaliśmy w Skopje, czyli Macedonia Północna vs Polska 0:1

Skopje - tam zagraliśmy mecz numer trzy eliminacji do Mistrzostw Europy. I ten mecz był w gorących okolicznościach. Bez sensacji. Tym brakiem sensacji jest też triumf Polski 0:1. Wynik idzie w świat i to jest najważniejsze. Pierwsza połowa to lekka kaszana naszego zespołu. Pozwalaliśmy Macedończykom rozgrywać piłkę, jak chcieli w naszej połowie boiska.  Gra nam się nie kleiła, Macedonia Północna grała wysoko, wykorzystywała nasze straty i torpedowała naszą bramkę. Jednak że Polska stoi bramkarzami, to Fabiański łapał te piłki. Albo te piłki przelatywały daleko od bramki. Nasze też, bo my graliśmy padakę. Uczciwie pisząc, chciałem przełączyć na drugi trening F1 przed GP Kanady. I przełączyłem, ciesząc się z prowadzenia Leclerca w sesji! Ale potem wróciłem i dalej się męczyłem z tą grą. Były nasze faule, nawet jeżeli to nie były faule. Faule Macedończyków prawie że były przez pana Rocchiego ignorowane. Na początku drugiej części wpuszczono Piątka. No i strzeliliśmy w 47'. Gównia...