Przejdź do głównej zawartości

#83 Loteria numer 3, czyli Bocian nadaje z Niżnego Tagiłu

W piątek popołudniu miałem plan, aby rozpisać się na temat Niżnego Tagiłu w podobnym stylu, co w poprzednie weekendy. Jednak sobota i niedziela na tyle mnie zniesmaczyły, że będzie krótko i treściwie. Wietrznie.


Czy to była żenada? Śmiem twierdzić, że tak. Trzeci weekend sezonu, trzeci weekend z loteriami. Jedni wygrywali los szczęśliwy, drudzy musieli obejść się smakiem. I to nawet w decydującym momencie konkursu, kiedy to Piotr Żyła popełnił błąd, a w niedzielę i błędy, i wiatr go wykluczyły. W niedzielę Freitag w drugiej serii wylądował na 81 metrze, bo też go loteria wykluczyła. Petera Prevca też, co sprawiło, że w konkursie sobotnim triumfował premierowo w karierze Yukiya Sato. Oglądanie sobotniej i niedzielnej rywalizacji (z kwalifikacjami, dzięki, Eurosporcie!) było nudne i nie dawało frajdy. Skoki narciarskie nie ogląda się z negatywnym nastawieniem, tylko z pozytywnym. Kibice oczekują rywalizacji, walki o pozycje. Ale gdy karty w tej "wojnie" powietrznej ludzi latających z nartami rozdaje wiatr, to ta rywalizacja traci sportowego ducha. Czy Yukiya Sato wygrał zasłużenie? Chyba tak, bo jednak oddał jeden z najdalszych skoków. Wygrał los. No i poza tym od dawna czyhał na te zwycięstwo. Tak jak Gregor Schlierenzauer na pierwsze podium od pięciu lat. Był w sobotę czwarty, przegrywając o 0,4 pkt walkę z Aschenwaldem. Smutno, bo Schlieriemu te podium się należało jak psu buda. Ale loteria dzień później sprawiła, że rekordzista w zwycięstwach w zawodach Pucharu Świata nie zdobył punktów. Tak samo Forfang, choć ten punkty zdobył. Wygrał kwalifikacje do obu konkursów, 6000 franków na koncie, ale ani podium, ani dobrych punktów. To samo jeśli chodzi o polską reprezentację. Do serii finałowej awansuje czterech i pięciu zawodników, a wynikiem weekendu okazuje się być piąte miejsce Kubackiego w sobotę. W niedzielę żaden z naszych nie zawitał do TOP10. Nie chcę pisać, że jest kryzys, bo nasza reprezentacja zawsze ma słabszy początek sezonu. Chociaż to Niżny Tagił i z tego weekendu żadnych wniosków nie należy wyciągać. Ale jeżeli będzie słabo w Klingenthal, to trzeba będzie zacząć się bać. Ja trochę już drżę na myśl, że w Klingenthal też pojawi się Klimek Murańka. No ludzie. O co tutaj chodzi? Broni się tym, że wchodzi do konkursów, nawet mając szczęście do wiatru jak w niedzielę w Q. Nie broni się tym, że nie zdobywa punktów i zajmuje miejsca w ostatniej dziesiątce. Klimka też obroniła fatalna kadra B w Vikersund. To jest kpina, jeżeli jeden zawodnik zdobywa punkty w sobotę, a dwóch w niedzielę. Dokąd zmierzają polskie skoki? Zobaczymy, jak Klemens skoczy w ten weekend, choć fajerwerków się nie spodziewam. W niedzielę wygrał Kraft, a Ryoyu Kobayashi był trzeci. Prowadził po pierwszej rundzie, bo dodano mu punkty za wiatr, bo tak pokazały przeliczniki. Skompromitował się system przeliczników. Pomiar powinien być dokładniejszy? Tak. Ale co jeśli większa liczba czujników nie pomoże?  Jednym ze szczęśliwych - i to nie z loterii - może być Thomas Markeng, który w sobotę nie skakał, bo nie dojechał ze względów wizowych, a w niedzielę przyjechał i zdobył P5, najwyższe w karierze. Loteria w jakimś sensie mu pomogła, ale tu jednak obronił się talent. Życiówka też Schmida, chyba też z loterii. No i życiówka przede wszystkim Killiana Peiera. Skorzystał na wietrze, na kompensacjach i zajął drugie miejsce. Wreszcie jest na podium skoczek, którego imię i nazwisko wymawia się z francuska (pozdrowienia dla PeBe!). Dołącza tym samym między innymi do Kuttela czy Ammanna, którzy stawali na podium PŚ jako Szwajcarzy. Często też jako zwycięzcy. Czy Peier też wygra zawody? Pewnie tak. Może już niedługo.

A już w ten weekend Klingenthal. W finale Letniej Grand Prix otrzymaliśmy loterię jednoseryjną - może zapowiedź sezonu 19/20 na śniegu? Śnieg ma być. Mocny wiatr też. A to oznacza, że Walter Hofer i Borek Sedlak prawdopodobnie przywiozą maszynę z 50 kulkami także do Niemiec. Bęben maszyny jest pusty, zwalniamy blokadę...

Komentarze

Przeczytaj jeszcze o:

#3 Dziękuję, trenerze Nawałka!

Dzisiaj ogłoszono na konferencji trenera Nawałki i prezesa PZPN Zbigniewa Bońka, że pan trener będzie na tym stanowisku do 30 lipca. Potem, albo wcześniej się okaże, kto będzie nowym trenerem. Dzisiaj chcę podziękować trenerowi Nawałce za prawie 5 lat pracy z tą reprezentacją. Okres, który przepracowało zaledwie 4 trenerów w historii naszej piłki. Okres, w którym polskie piłkarstwo reprezentacyjne wspięło się na wyżyny. Wyszliśmy ze słabości, przestaliśmy mieć kompleksy, walczyliśmy z najmocniejszymi jak równy z równym. W pewnym momencie coś się posypało i to postępowało z kolejnymi miesiącami. Nasza motywacja spadała, graliśmy słabiej, nasz pomysł na grę nie był widoczny. Nasz dobry występ na Mundialu stanął pod znakiem zapytania, a ten znak zapytania zniknął w momencie spotkania z Senegalem. To dalej postępowało w grze z Kolumbią, a z Japonią uratowaliśmy częściowo honor. Gdzieś ta współpraca się wypaliła. Piszę o tym, co złe, co smutne. Ale trzeba konstruktywnie wyliczyć, co nie p...

#4 Ćwierćfinały, czyli jak z ośmiu drużyn robią się cztery

Po dwóch dniach posuchy nadeszły dwa dni z dwoma spotkaniami, a te dwa mecze odbyły się dwa razy o 16:00 i 20:00. A teraz znowu dwa dni przerwy! Pierwszego dnia dwa mecze - Urugwaj zagrał z Francją, a Brazylia zmierzyła się z Belgami. W pierwszym meczu obie drużyny dość średnio zagrały w piłkę. Ale koniec końców to Francuzi cieszyli się z półfinału, triumfując 2:0. Pierwsza bramka ze stałego fragmentu - z prawej strony "szesnastki" wrzucał Griezmann (swoją drogą, sprytna zmyłka, że niby uderza!), a piłkę do bramki wbił obrońca Realu Madryt, Rafael Varane. I drugi gol, znowu Griezmann w akcji. Walnął sobie z dystansu, Muslerze piłka odbiła się po zmianie rotacji od rąk i wpadła do siatki. Napisałem na Twitterze, że to gol kwalifikujący się do miana "Kariusa Roku", ale tu raczej zaważyła rotacja piłki, a nie błąd bramkarza. Czy obrońcy urugwajscy mogli tę piłkę wyjąć? Mogli. Gdyby lepiej się ustawili i przewidzieli intencje fana Fortnite'a, to chyba udałoby się...

#57 Nie skopaliśmy w Skopje, czyli Macedonia Północna vs Polska 0:1

Skopje - tam zagraliśmy mecz numer trzy eliminacji do Mistrzostw Europy. I ten mecz był w gorących okolicznościach. Bez sensacji. Tym brakiem sensacji jest też triumf Polski 0:1. Wynik idzie w świat i to jest najważniejsze. Pierwsza połowa to lekka kaszana naszego zespołu. Pozwalaliśmy Macedończykom rozgrywać piłkę, jak chcieli w naszej połowie boiska.  Gra nam się nie kleiła, Macedonia Północna grała wysoko, wykorzystywała nasze straty i torpedowała naszą bramkę. Jednak że Polska stoi bramkarzami, to Fabiański łapał te piłki. Albo te piłki przelatywały daleko od bramki. Nasze też, bo my graliśmy padakę. Uczciwie pisząc, chciałem przełączyć na drugi trening F1 przed GP Kanady. I przełączyłem, ciesząc się z prowadzenia Leclerca w sesji! Ale potem wróciłem i dalej się męczyłem z tą grą. Były nasze faule, nawet jeżeli to nie były faule. Faule Macedończyków prawie że były przez pana Rocchiego ignorowane. Na początku drugiej części wpuszczono Piątka. No i strzeliliśmy w 47'. Gównia...