Przejdź do głównej zawartości

#89 Cztery Skocznie 19/20: Lindvik did it again, a Kubacki liderem Turnieju Czterech Skoczni!

Bergisel ponownie pokazało swoje mroczne oblicze. Tym razem sprawiło, że w turnieju przepadł Samuraj i resztki niemieckich nadziei na triumf, czyli Karl Geiger. Odżyły nadzieje norweskie, bo Lindvik wygrał drugi raz w karierze, a Dawid Kubacki został nowym liderem turnieju! I był drugi.

W kwalifikacjach znakomitą dyspozycją popisał się Marius Lindvik, który je wygrał wynikiem 131,5m. Kraft był drugi ze skokiem metr dalszym, a trzecie miejsce zajął Geiger i Aschenwald. Ryoyu Kobayashi był piąty, a tuż za nim Dawid Kubacki. Pięciu Polaków zakwalifikowało się do konkursu, bo dziewiąty był Piotr Żyła, osiemnasty Kamil Stoch (w parze z Gregorem Schlierenzauerem!), trzydziesty dziewiąty Maciej Kot, a czterdziesty siódmy Stefan Hula. Kryzys przeżywa Kuba Wolny, który był 56.  i po raz drugi z rzędu się nie zakwalifikował do konkursu. Wiele osób sugerowało, żeby zmienić go na Klemensa Murańkę na austriacką część turnieju, ale do zmiany ostatecznie nie doszło. Może będzie na Puchar Świata w Predazzo (na skoczni normalnej, bo prawdopodobnie jest problem z naturalnymi torami najazdowymi na dużej skoczni, stąd przełożono zawody na mniejszy obiekt). 

W sobotnim konkursie oglądaliśmy thriller w paru aktach. Bergisel po raz kolejny wykluczyło Niemca z walki o Złotego Orła. Tym razem był to Karl Geiger -  warunki nie sprzyjały Niemcowi na tyle, że w pierwszej rundzie uzyskał 117,5m, co dało mu 24. miejsce i koniec szans na triumf w turnieju. Dwa lata temu Bergisel zamknęła drzwi Freitagowi, rok temu Eisenbichlerowi. Geiger w lepszych warunkach w drugiej rundzie poprawił swoją pozycję, awansując na 8. miejsce. Katastrofę odnotował Ryoyu Kobayashi. Samuraj tym razem nie naostrzył swojego miecza i skoczył 122 metry w pierwszej próbie, a w drugiej dwa metry bliżej. Warunki nie pomogły, co sprawiło, że zajął 14. miejsce w konkursie, pierwszy raz od 20 konkursów poza TOP10. Typowy Japończyk, który reprezentuje sobą sumienność. Samuraj spadł jednak na czwarte miejsce w turnieju, Geiger na trzecie. Kto został liderem? Dawid Kubacki! Polak skoczył 133m w pierwszej serii, tyle samo co Lindvik. Młody Norweg jest niesamowitym odkryciem tego turnieju. Polak jednak wykorzystał błędy rywali i objął prowadzenie w turnieju. Zawodów nie wygrał, bo zajął drugie miejsce, tracąc po pierwszej i po drugiej serii 1,3 pkt do Mariusa Lindvika, który wygrał drugi raz w karierze i drugi raz z rzędu! A mieli w drugiej serii takie same odległości, kompensację za wiatr, odjęte punkty za belkę w górę, punkty od jury, punkty za odległość i łączną notę. To dało im siódmą notę drugiej serii. Serio, większego combo w skokach narciarskich dawno nie widziałem. Norweg będzie w Bischofshofen największym rywalem Dawida Kubackiego, do którego w turniejowej klasyfikacji traci 9,1 pkt. Jak pokazał Innsbruck, przewagę da się łatwo stracić i łatwo też ją uzyskać. Warunki mogą być ważnym czynnikiem w poniedziałek.  Trzeci w sobotę był Daniel Andre Tande, który w pierwszej próbie był 12 po skoku na 126m, ale w drugiej rundzie skoczył 131m, co dało mu wygraną w drugiej serii i trzecie miejsce w konkursie. Tande znowu pokazał błysk. Tuż za podium Kraft, a piąty Leyhe. To nie jest tak ważne, jak szóste miejsce Gregora Schlierenzauera! Austriak był wreszcie zadowolony ze swoich skoków, 127,5m w pierwszej próbie (wygrana w parze ze Stochem) i 126m w drugiej (i noty ciut za wysokie, mimo trochę zachwianego lądowania). Widać było radość, jakiej dawno Gregor nie zaznał. Może teraz będzie tylko lepiej w jego karierze, życzę mu tego, czyli między innymi powrotu na podium i wygranej numer 54. Z 25. na 12. miejsce awansował Piotr Żyła, który mógł być zadowolony z drugiej próby na 125m. Kamil Stoch był 15, co było najlepszym jego wynikiem w tym turnieju, 126,5m i 118,5m. W drugiej próbie popełnił błąd po wyjściu z progu, który nie dał mu szansy na daleki skok. Mimo wszystko cieszy ten pierwszy skok, który był świetny i daje cień nadziei, że u Kamila będzie tylko lepiej. Aschenwald zrobił awans z 29. na 13. miejsce. Dwóch braci Prevców uplasowało się na 9. i 10. miejscu w kolejności starszy i najmłodszy. Średni - Cene przegrał parę i nie zdobył punktów. W tej rywalizacji tez przepadł Simon Ammann - 31. czy Pius Paschke, który wypadł z kręgu zawodników, którzy punktują w każdym konkursie tego sezonu. Zapunktować także nie zdołał Kevin Bickner, który w ostatnich dwóch konkursach był w TOP30. Stefan Hula był najgorszy, bo skoczył zaledwie 100,5m. Trzeba chyba jednak zacząć myśleć, kto mógłby go i ewentualnie Kubę Wolnego zastąpić w następnych konkursach. Pierwszą serię rozgrywano z belki 11 i 9, a drugą rundę z 10 i 12. To lepiej niż w zeszłym roku, gdzie była belka numer 1 i 0!

Czas na wielki finał w Bischofshofen. Lindvik ma szansę wygrać turniej jako pierwszy debiutant od 1992 roku i Toniego Nieminena, a Kubacki ma szansę wygrać jako pierwszy od 1998 roku i triumfu Janne Ahonena bez żadnego triumfu w turniejowych konkursach. Życzę Dawidowi, żeby był naszym trzecim królem czterech skoczni obok Małysza i Stocha, bo ma na to wielką szansę. Nie wolno jednak zepsuć skoków i zdekoncentrować się. Jeżeli jednak wygra Lindvik, to może być spory prognostyk na przyszłość, że Norweg jeszcze wiele w tym sezonie zwojuje. I tak samo w przypadku Polaka. Bischofshofen widziało już wielkie triumfy i porażki. Cieszmy się widowiskiem, które będzie w poniedziałek.


Komentarze

Przeczytaj jeszcze o:

#3 Dziękuję, trenerze Nawałka!

Dzisiaj ogłoszono na konferencji trenera Nawałki i prezesa PZPN Zbigniewa Bońka, że pan trener będzie na tym stanowisku do 30 lipca. Potem, albo wcześniej się okaże, kto będzie nowym trenerem. Dzisiaj chcę podziękować trenerowi Nawałce za prawie 5 lat pracy z tą reprezentacją. Okres, który przepracowało zaledwie 4 trenerów w historii naszej piłki. Okres, w którym polskie piłkarstwo reprezentacyjne wspięło się na wyżyny. Wyszliśmy ze słabości, przestaliśmy mieć kompleksy, walczyliśmy z najmocniejszymi jak równy z równym. W pewnym momencie coś się posypało i to postępowało z kolejnymi miesiącami. Nasza motywacja spadała, graliśmy słabiej, nasz pomysł na grę nie był widoczny. Nasz dobry występ na Mundialu stanął pod znakiem zapytania, a ten znak zapytania zniknął w momencie spotkania z Senegalem. To dalej postępowało w grze z Kolumbią, a z Japonią uratowaliśmy częściowo honor. Gdzieś ta współpraca się wypaliła. Piszę o tym, co złe, co smutne. Ale trzeba konstruktywnie wyliczyć, co nie p...

#4 Ćwierćfinały, czyli jak z ośmiu drużyn robią się cztery

Po dwóch dniach posuchy nadeszły dwa dni z dwoma spotkaniami, a te dwa mecze odbyły się dwa razy o 16:00 i 20:00. A teraz znowu dwa dni przerwy! Pierwszego dnia dwa mecze - Urugwaj zagrał z Francją, a Brazylia zmierzyła się z Belgami. W pierwszym meczu obie drużyny dość średnio zagrały w piłkę. Ale koniec końców to Francuzi cieszyli się z półfinału, triumfując 2:0. Pierwsza bramka ze stałego fragmentu - z prawej strony "szesnastki" wrzucał Griezmann (swoją drogą, sprytna zmyłka, że niby uderza!), a piłkę do bramki wbił obrońca Realu Madryt, Rafael Varane. I drugi gol, znowu Griezmann w akcji. Walnął sobie z dystansu, Muslerze piłka odbiła się po zmianie rotacji od rąk i wpadła do siatki. Napisałem na Twitterze, że to gol kwalifikujący się do miana "Kariusa Roku", ale tu raczej zaważyła rotacja piłki, a nie błąd bramkarza. Czy obrońcy urugwajscy mogli tę piłkę wyjąć? Mogli. Gdyby lepiej się ustawili i przewidzieli intencje fana Fortnite'a, to chyba udałoby się...

#57 Nie skopaliśmy w Skopje, czyli Macedonia Północna vs Polska 0:1

Skopje - tam zagraliśmy mecz numer trzy eliminacji do Mistrzostw Europy. I ten mecz był w gorących okolicznościach. Bez sensacji. Tym brakiem sensacji jest też triumf Polski 0:1. Wynik idzie w świat i to jest najważniejsze. Pierwsza połowa to lekka kaszana naszego zespołu. Pozwalaliśmy Macedończykom rozgrywać piłkę, jak chcieli w naszej połowie boiska.  Gra nam się nie kleiła, Macedonia Północna grała wysoko, wykorzystywała nasze straty i torpedowała naszą bramkę. Jednak że Polska stoi bramkarzami, to Fabiański łapał te piłki. Albo te piłki przelatywały daleko od bramki. Nasze też, bo my graliśmy padakę. Uczciwie pisząc, chciałem przełączyć na drugi trening F1 przed GP Kanady. I przełączyłem, ciesząc się z prowadzenia Leclerca w sesji! Ale potem wróciłem i dalej się męczyłem z tą grą. Były nasze faule, nawet jeżeli to nie były faule. Faule Macedończyków prawie że były przez pana Rocchiego ignorowane. Na początku drugiej części wpuszczono Piątka. No i strzeliliśmy w 47'. Gównia...