Styczeń do niedawna kojarzył się z tym, że polski kibic będzie miał zawał serca co dwa dni, oglądając mecze reprezentacji Polski w piłce ręcznej mężczyzn na ważnym czempionacie. Młoda generacja reprezentacji Polski awansowała na ME, ale zostali skreślona na starcie, co było racjonalne, bo odpadliśmy w fazie grupowej, nie zdobywając ani jednego punktu. Po eliminacjach, w których nie było stylu nie było warto szukać perspektyw. Ale takie pojawiły się podczas turnieju finałowego.
Reprezentacja ma nowego trenera - Patryka Rombla, z którym zaczyna się zgrywać. Przed turniejem rozegraliśmy turnieje towarzyskie, które nie napawały optymizmem. Tam były po trzy mecze i na czempionacie też zagraliśmy trzy mecze, niczym piłkarze nożni na Mistrzostwach Świata w XXI wieku. Otwarcia, o wszystko i o honor. Otworzyliśmy turniej grą ze Słowenią, która w niektórych momentach była dobra. Niewykorzystywanie jednak rzutów karnych, popełnianie rażących błędów w rozegraniu sprawiło, że po końcowej syrenie było -3, 23:26 dla Słowenii, która naprawdę pokazała dobrą i skuteczną grę.
Drugi mecz rozgrywaliśmy w niedzielę ze Szwajcarią i wielu upatrywało tego, że Szwajcarię możemy pokonać. I była też taka nadzieja po pierwszej części gry, gdzie było 14:12 dla Helwetów. Jednak popełnianie kolejnych błędów, brak skuteczności podczas zaledwie pięciu minut gry, także przy rzutach karnych, co jest bardzo rażące sprawiło, że ponieśliśmy z nimi największą porażkę na tym turnieju. -7, czyli 31:24. Odjechali nam. Mecz ten jest do zapomnienia. Szwajcaria ostatnie zwycięstwo na ME odniosła 14 lat temu, przyszedł więc i ich moment chwały, a nasz wstydu. Bo nie wychowaliśmy pokolenia, bo działacze jechali na sukcesach Wenty czy Bieglera. Nic nie zrobiliśmy, aby była płynna zmiana pokoleniowa, a nie załamanie, jakie oglądaliśmy podczas MŚ w 2017 roku.
Mecz wtorkowy ze Szwecją, który był grą o honor sprawił, że udało się resztki honoru ocalić, mimo że mecz przegraliśmy. Ten mecz był bardzo dobry, pokazał moc Szymona Sićki, Michała Olejniczaka. Morawski zagrał bardzo dobry mecz w bramce i to chyba jemu zawdzięczamy, jak i dobrej skuteczności tylko -2, bo 26:24 dla Szwecji. Ten mecz przypomniał piękne czasy, kiedy walczyliśmy do końca, a oglądanie piłki ręcznej reprezentacyjnej było czymś bardzo emocjonującym. Mogliśmy zremisować, ukraść punkt zawsze groźnym Szwedom, gdyby nie parę błędów w ataku, faule w ataku i niewykorzystane rzuty karne. Szczególnie to ostatnie boli. Karol Bielecki niegdyś słynął ze znakomitej skuteczności tego fragmentu gry, był naszym kapitalnym egzekutorem. Panie Rombel, czas wykształcić nowego Bieleckiego, nową maszynę do zdobywania goli z karnych. Czy to może być Szymon Sićko? Warto spróbować.
Czy trzeba odrzucać weteranów? Tak, ale powoli. Nie może to być nagłe odrzucenie osób, które grały w tych najlepszych składach Wenty czy Bieglera. Trzeba to zrobić bardzo delikatnie, aksamitnie. Reprezentacje Wenty w pierwszych jego latach też były reprezentacjami post-kryzysowymi. On tchnął nowego ducha. Może być też tak tym razem, tylko ten zespół może się zgrywać. Okazja do kolejnego pokazania się w dobrym stylu podczas fazy eliminacyjnej do Mistrzostw Świata w Egipcie, co będzie w kwietniu. Zwycięzcy pięciu dwumeczów awansują do drugiej fazy, w której będą rywalizować o awans w kolejnym dwumeczu, tym razem z silniejszym rywalem. Fajnie byłoby awansować i awansować przynajmniej do drugiej fazy. Ale tu jest potrzebna praca, a jej efekty powoli widać.
Pocieszające jest to, że Francuzi też odpadli z turnieju, o Serbach nie wspominając.
Reprezentacja ma nowego trenera - Patryka Rombla, z którym zaczyna się zgrywać. Przed turniejem rozegraliśmy turnieje towarzyskie, które nie napawały optymizmem. Tam były po trzy mecze i na czempionacie też zagraliśmy trzy mecze, niczym piłkarze nożni na Mistrzostwach Świata w XXI wieku. Otwarcia, o wszystko i o honor. Otworzyliśmy turniej grą ze Słowenią, która w niektórych momentach była dobra. Niewykorzystywanie jednak rzutów karnych, popełnianie rażących błędów w rozegraniu sprawiło, że po końcowej syrenie było -3, 23:26 dla Słowenii, która naprawdę pokazała dobrą i skuteczną grę.
Drugi mecz rozgrywaliśmy w niedzielę ze Szwajcarią i wielu upatrywało tego, że Szwajcarię możemy pokonać. I była też taka nadzieja po pierwszej części gry, gdzie było 14:12 dla Helwetów. Jednak popełnianie kolejnych błędów, brak skuteczności podczas zaledwie pięciu minut gry, także przy rzutach karnych, co jest bardzo rażące sprawiło, że ponieśliśmy z nimi największą porażkę na tym turnieju. -7, czyli 31:24. Odjechali nam. Mecz ten jest do zapomnienia. Szwajcaria ostatnie zwycięstwo na ME odniosła 14 lat temu, przyszedł więc i ich moment chwały, a nasz wstydu. Bo nie wychowaliśmy pokolenia, bo działacze jechali na sukcesach Wenty czy Bieglera. Nic nie zrobiliśmy, aby była płynna zmiana pokoleniowa, a nie załamanie, jakie oglądaliśmy podczas MŚ w 2017 roku.
Mecz wtorkowy ze Szwecją, który był grą o honor sprawił, że udało się resztki honoru ocalić, mimo że mecz przegraliśmy. Ten mecz był bardzo dobry, pokazał moc Szymona Sićki, Michała Olejniczaka. Morawski zagrał bardzo dobry mecz w bramce i to chyba jemu zawdzięczamy, jak i dobrej skuteczności tylko -2, bo 26:24 dla Szwecji. Ten mecz przypomniał piękne czasy, kiedy walczyliśmy do końca, a oglądanie piłki ręcznej reprezentacyjnej było czymś bardzo emocjonującym. Mogliśmy zremisować, ukraść punkt zawsze groźnym Szwedom, gdyby nie parę błędów w ataku, faule w ataku i niewykorzystane rzuty karne. Szczególnie to ostatnie boli. Karol Bielecki niegdyś słynął ze znakomitej skuteczności tego fragmentu gry, był naszym kapitalnym egzekutorem. Panie Rombel, czas wykształcić nowego Bieleckiego, nową maszynę do zdobywania goli z karnych. Czy to może być Szymon Sićko? Warto spróbować.
Czy trzeba odrzucać weteranów? Tak, ale powoli. Nie może to być nagłe odrzucenie osób, które grały w tych najlepszych składach Wenty czy Bieglera. Trzeba to zrobić bardzo delikatnie, aksamitnie. Reprezentacje Wenty w pierwszych jego latach też były reprezentacjami post-kryzysowymi. On tchnął nowego ducha. Może być też tak tym razem, tylko ten zespół może się zgrywać. Okazja do kolejnego pokazania się w dobrym stylu podczas fazy eliminacyjnej do Mistrzostw Świata w Egipcie, co będzie w kwietniu. Zwycięzcy pięciu dwumeczów awansują do drugiej fazy, w której będą rywalizować o awans w kolejnym dwumeczu, tym razem z silniejszym rywalem. Fajnie byłoby awansować i awansować przynajmniej do drugiej fazy. Ale tu jest potrzebna praca, a jej efekty powoli widać.
Pocieszające jest to, że Francuzi też odpadli z turnieju, o Serbach nie wspominając.
Komentarze
Prześlij komentarz