Przejdź do głównej zawartości

#99 Rasnov z normalną skocznią, ale z funkcją restartu

Czwartek - sobota. Taki nietypowy weekend dał nam w tym sezonie FIS, ale to dlatego, że EBU nie chciało, by skoki przeszkadzały w transmisji biegów masowych na MŚ w biathlonie. Niemniej, obejrzeliśmy w rumuńskim Rasnowie bardzo ciekawe konkursy. I nawet Drakula nie musiał interweniować!

W czwartkowych kwalifikacjach wzięło udział 57 zawodników. Polacy nie przebrnęli ich w całości, bo Paweł Wąsek był 51., 81 metrów i brak awansu o 0,1 pkt. To troszeczkę smutne, że nie było w piątek kompletu, ale też może i pokazuje słabość resztek naszej reprezentacji. Sześciu awansowało do piątkowego konkursu, najlepszy był szósty Dawid Kubacki, który skoczył 95m, a siódmy był Kamil Stoch, który miał problem przy lądowaniu i wyratował się z możliwego upadku. A skoczył 99m, co dałoby mu wygraną w kwalifikacjach przy dobrym lądowaniu. Te natomiast wygrał Marius Lindvik skokiem na 98m. Drugi był Stefan Kraft, który przegrał z nim rywalizację o 0,1 pkt. Trzeci był świetnie dysponowany Markus Eisenbichler, który pobił rekord skoczni, skacząc 101m. Dobre, ósme miejsce zanotował powracający do norweskiej kadry Halvor Egner Granerud, który skoczył 97m. Powrót do Pucharu Świata zanotował Severin Freund - zdobywca Kryształowej Kuli za sezon 14/15 uzyskał 89m, co dało mu P32 w tych kwalifikacjach.

W piątkowym konkursie warunki były dobre, ale w drugiej serii było trochę inaczej. Równą formę prezentowali Niemcy, którzy wprowadzili czterech zawodników do TOP15! Ktoś napisał cenną uwagę na Twitterze, że gdyby FIS wprowadził klasyfikację Kryształowej Kuli w konkursach na skoczni normalnej, to on by już po tym konkursie miał ją prawie zapewnioną. Tym jegomościem jest Karl Geiger, który wygrał trzeci konkurs w tym sezonie, trzeci na skoczni normalnej, a pierwszy premierowy w Rasnowie. Skoki jego były dobre i równe, bo co więcej można napisać o dwóch skokach po 100 metrów? Były to najdłuższe odległości obu serii i te obie serie wygrał Niemiec. Niemcy zanotowali dublet, bo na drugim miejscu był Stephan Leyhe, który kolejny konkurs jest na podium - 99/97,5m. Jest to jednocześnie pierwszy dublet pod wodzą Stefana Horngachera. Podium uzupełnił Stefan Kraft, który trochę swojej przewagi w Pucharze Świata utracił. Skakał dobrze, 98/97,5m, a Geiger traci do niego 98 pkt. Tuż za podium, bo czwarty był Peter Prevc - 98,5/96m. Chyba Transylwania mu służy, bo notował w niej dobre wyniki. Piąty Marius Lindvik, ale to bez sensacji, bo radził sobie dobrze - 98/96m. Kamil Stoch był szósty, ale mógł być wyżej, gdyby nie zepsuł lądowania w pierwszym skoku na 98m. Kamil miał z tym elementem problem, ale w drugiej próbie wylądował lepiej 95m. Dobrze był dysponowany w Rasnowie. Trochę gorzej Dawid Kubacki, piąty po pierwszej (98m) i ósmy po drugiej rundzie (94,5m). Myślę, że o podium Pucharu Świata powalczy, ale o Kryształową Kulę już nie. Szkoda, były szanse, ale tak to jest, jak niektóre skoki nie wyjdą. Niemniej, walka trwa.  9. był Piotr Żyła (2x95m), szczególnie z drugiej serii Piotrek może być zadowolony, bo uzyskał w niej piąty wynik. Gdyby do tego doszedł też dobry skok w pierwszej rundzie, mógłby być wyżej.  Solidne, 12. miejsce zajął Żiga Jelar - 93/96m. Rasnow wyszedł mu zdecydowanie na plus. 18. był Daniel Andre Tande, dziewiąty po pierwszej rundzie - 96m, ale w drugiej tylko 90m. Pisałem, że w drugiej serii było trochę inaczej. A dlatego, że doszło do dawno niewidzianego RESTARTU drugiej serii, ponieważ przyszła krótka śnieżyca, w której pierwsza piątka zawodników drugiej serii oddała swoje skoki. Zasypało tory najazdowe, organizatorzy użyli szczotki-zmiotki i dmuchaw i stwierdzono, że skoro to początek, to zrestartują serię, jak za starych, dobrych, bezprzelicznikowych czasów. Ale chyba zmiany belki nie było. Wśród tej piątki był piątkowy Król Awansów Antti Aalto, w powtórzonej próbie skoczył 91m, co dało mu awans o 11 pozycji na P19, a także Olek Zniszczoł, który był 24., dwa skoki po 90m, ale ten drugi skok w anulowanej rundzie miał dwa metry dalszy. Niemniej, kolejne punkty i solidny konkurs Olka. Taki też może odnotować Kuba Wolny - znowu w punktach, P20, 91/90m. Rozczarowany może być lekko z powrotu Halvor Egner Granerud. Norweg skoczył 89,5m, co dało mu po pierwszej serii P24, ale w drugiej zepsuł sprawę, skacząc jedynie 85,5m, co dało mu P31, czyli brak punktów. P31, bo 31 zawodników (Aalto i Zniszczoł razem na P30) awansowało do rundy finałowej. Może jednak na plus odnotować fakt awansu do drugiej rundy. Tego faktu nie może odnotować Severin Freund, 32. w piątkowej rywalizacji, 89m. To był dobry skok, jednak zabrakło trochę do finału. Może szczęścia, może lepszych warunków. Ale to był lepszy występ niż to było w przypadku Freitaga, którego miejsce "Seweryn Przyjaciel" teraz zajmuje.


W sobotę najpierw były kwalifikacje przesunięte o 30 minut ze względu na warunki atmosferyczne. Jednak te kwalifikacje przebiegły sprawnie i triumfował w nich Karl Geiger, skacząc 98m. P2 zajął Stefan Kraft, a trzeci był Daniel Andre Tande. Siódmy był Dawid Kubacki - 94,5m, a dziewiąty Kamil Stoch - 93m. Świetny skok zanotował Hiroaki Watanabe, który dzięki huraganowi pod narty zanotował 98,5m i P10! Kwalifikacje przebrnęli wszyscy Polacy, ale kwalifikacji nie przebrnął już Robin Pedersen, który skoczył katastrofalne 84m czy Jurij Tepesz. W konkursie było ciekawie, bo warunki trochę kręciły. Obejrzeliśmy dalekie loty, a takimi były rekordy skoczni. Rekordy, ponieważ trzykrotnie skoczono 103m. Pierwszy był Gregor Schlierenzauer, który pokazał, że ma w sobie tę magię, też jeśli warunki będą korzystne! Drugi Constantin Schmid, który dzięki mniejszej liczbie odjętych punktów za wiatr był trzeci, a Schlierenzauer piąty po pierwszej rundzie. Trzeci był Stefan Kraft, który nadrobił bonifikatą za belkę i notami i prowadził po pierwszej rundzie. Niemiecki sędzia dał nawet "dwudziestkę"! Po drugiej rundzie Kraft też prowadził i wygrał 20. zawody Pucharu Świata w karierze, drugi skok na 97,5m, a wygrana o 3,7 pkt nad Karlem Geigerem, który skakał równo, 99,5/96m. Premierowe podium w karierze zanotował Constantin Schmid - po 103m w pierwszej dołożył 95,5m w drugiej rundzie. Widać, jak reprezentacja Niemiec ewoluowała w tym sezonie, wielu zawodników stanęło po raz pierwszy na podium, albo po raz pierwszy wygrało zawody Pucharu Świata. Czwarty był Dawid Kubacki, który zanotował awans o 5 pozycji względem pierwszej rundy! Tam skoczył 96m, by w drugiej rundzie skoczył 100m. Polak skakał, jak mówił, jakby był po trzech piwach, bo dopadło go przeziębienie. Mimo tego były to dwie dobre próby, a druga przyczyniła się do sporego awansu w tym konkursie. Szkoda, że bez podium, ale mistrz świata na skoczni normalnej znowu pokazał moc. Jest też awans na trzecie miejsce w Pucharze Świata, ale od Lahti do końca Raw Air rywalizacja o najniższy stopień podium z Ryoyu Kobayashim będzie zacięta. Piąty był Daniel Andre Tande (98/94,5m) i konkurs sobotni poszedł mu o wiele lepiej niż zawody piątkowe. Był znacznie bardziej skuteczny, jeśli chodzi o odległości. Życiowy wynik ustanowił Żiga Jelar - Słoweniec był ósmy, 98/97,5m. Skocznia w Rasnowie służyła mu w osiąganiu dobrych wyników i dobrych punktów do Pucharu Świata. Dziewiąty był Kamil Stoch - sobotni Król Awansów! Po pierwszej rundzie był 17., 92m, a w drugiej rundzie poprawił się, skacząc 98,5m i dobrze lądując. Awansował o osiem pozycji! Kamil może być zadowolony z tego występu w Rasnowie. Dwunasty był Gregor Schlierenzauer - 103/93m, były to kolejne dobre zawody w jego wykonaniu, trochę szkoda, że drugi skok nie był trochę dalszy, bo tutaj był potencjał na miejsce w TOP10, a nawet i podium. Bracia Prevc zajęli kolejno 15. i 16. miejsce, ale to Cene był lepszy od Petera. Rekord kariery też zanotował drugi Huber, Stefan - 20. miejsce, 94,5/93m, a jego brat był pozycję przed nim. Piotr Żyła dopiero 21., 92/95m, w pierwszym skoku "skoczył w dziurę". Punkty wreszcie zdobył Killian Peier - 24. miejsce, razem z Olkiem Zniszczołem, który w sobotę skoczył 94/90,5m. To był jego czwarty konkurs z rzędu w punktach, może być więc dumny z tego, że złapał wreszcie stabilność w Pucharze Świata. Dzień wcześniej się nie udało, w sobotę już tak - Halvor Egner Granerud był 23. i zdobył punkty skacząc 92,5m i 96m! Te także zdobył ponownie Klemens Murańka - P27 (94/90,5m), a także pierwszy raz od ponad roku Severin Freund - P29. Zobaczymy, czy to starczy, by Seweryn utrzymał się w składzie Niemców w Pucharze Świata. Zawody w Rasnowie od strony organizacyjnej raczej na 4, choć były mankamenty jak godziny rozpoczęcia sesji, różne przesunięcia, restart serii, ale na to ostatnie też złożyła się pogoda. Może zobaczymy tę skocznię jeszcze w którejś z następnych kampanii Pucharu Świata. Może też na wszystkich antenach, czyli w TVP i w Eurosporcie, bo te zawody pokazywało tylko TVP, ponieważ był inny pośrednik praw do tych zawodów aniżeli jest do całości Pucharu Świata.

Od piątku Lahti, Salpauselkka i 999. i 1000. konkurs w historii Pucharu Świata.  Dwa konkursy indywidualne, bo piątkowy za brak niedzielnego w Ruce. Niedzielny tysięczny w historii. Mam taką nadzieję, że będzie ciekawszy od 1000. wyścigu Formuły 1, gdzie działo się nie za wiele. Mam także nadzieję, że Kamil Stoch, jak to bywa w Lahti, odblokuje ponownie swoje moce i wygra przynajmniej jeden konkurs, co sprawiłoby, że zrównałby się liczbą wygranych (36) z Janne Ahonenem. Ewentualnie stanie na podium. Odbędzie się też w sobotę konkurs drużynowy, w którym Polska wystawi na pewno Żyłę, Stocha i Kubackiego, a kto będzie czwarty, zdeterminuje zapewne konkurs piątkowy. Też może Puchar Kontynentalny w Predazzo zdeterminuje skład naszej reprezentacji, bo Maciek Kot wygrał sobotni konkurs na skoczni normalnej. Radził sobie dość stabilnie, czy to przekona Michala Doleżala? Okaże się zapewne w ciągu następnych paru dni. A w Lahti okaże się także, czy Stefan Kraft zacznie odjeżdżać Karlowi Geigerowi w Pucharze Świata, czy to Geiger zacznie się zbliżać do Austriaka. Ale raczej to Austriak jest na dobrej drodze do swojej drugiej Kryształowej Kuli w karierze, bo jest bardziej stabilny od Niemca.

Komentarze

Przeczytaj jeszcze o:

#3 Dziękuję, trenerze Nawałka!

Dzisiaj ogłoszono na konferencji trenera Nawałki i prezesa PZPN Zbigniewa Bońka, że pan trener będzie na tym stanowisku do 30 lipca. Potem, albo wcześniej się okaże, kto będzie nowym trenerem. Dzisiaj chcę podziękować trenerowi Nawałce za prawie 5 lat pracy z tą reprezentacją. Okres, który przepracowało zaledwie 4 trenerów w historii naszej piłki. Okres, w którym polskie piłkarstwo reprezentacyjne wspięło się na wyżyny. Wyszliśmy ze słabości, przestaliśmy mieć kompleksy, walczyliśmy z najmocniejszymi jak równy z równym. W pewnym momencie coś się posypało i to postępowało z kolejnymi miesiącami. Nasza motywacja spadała, graliśmy słabiej, nasz pomysł na grę nie był widoczny. Nasz dobry występ na Mundialu stanął pod znakiem zapytania, a ten znak zapytania zniknął w momencie spotkania z Senegalem. To dalej postępowało w grze z Kolumbią, a z Japonią uratowaliśmy częściowo honor. Gdzieś ta współpraca się wypaliła. Piszę o tym, co złe, co smutne. Ale trzeba konstruktywnie wyliczyć, co nie p...

#4 Ćwierćfinały, czyli jak z ośmiu drużyn robią się cztery

Po dwóch dniach posuchy nadeszły dwa dni z dwoma spotkaniami, a te dwa mecze odbyły się dwa razy o 16:00 i 20:00. A teraz znowu dwa dni przerwy! Pierwszego dnia dwa mecze - Urugwaj zagrał z Francją, a Brazylia zmierzyła się z Belgami. W pierwszym meczu obie drużyny dość średnio zagrały w piłkę. Ale koniec końców to Francuzi cieszyli się z półfinału, triumfując 2:0. Pierwsza bramka ze stałego fragmentu - z prawej strony "szesnastki" wrzucał Griezmann (swoją drogą, sprytna zmyłka, że niby uderza!), a piłkę do bramki wbił obrońca Realu Madryt, Rafael Varane. I drugi gol, znowu Griezmann w akcji. Walnął sobie z dystansu, Muslerze piłka odbiła się po zmianie rotacji od rąk i wpadła do siatki. Napisałem na Twitterze, że to gol kwalifikujący się do miana "Kariusa Roku", ale tu raczej zaważyła rotacja piłki, a nie błąd bramkarza. Czy obrońcy urugwajscy mogli tę piłkę wyjąć? Mogli. Gdyby lepiej się ustawili i przewidzieli intencje fana Fortnite'a, to chyba udałoby się...

#57 Nie skopaliśmy w Skopje, czyli Macedonia Północna vs Polska 0:1

Skopje - tam zagraliśmy mecz numer trzy eliminacji do Mistrzostw Europy. I ten mecz był w gorących okolicznościach. Bez sensacji. Tym brakiem sensacji jest też triumf Polski 0:1. Wynik idzie w świat i to jest najważniejsze. Pierwsza połowa to lekka kaszana naszego zespołu. Pozwalaliśmy Macedończykom rozgrywać piłkę, jak chcieli w naszej połowie boiska.  Gra nam się nie kleiła, Macedonia Północna grała wysoko, wykorzystywała nasze straty i torpedowała naszą bramkę. Jednak że Polska stoi bramkarzami, to Fabiański łapał te piłki. Albo te piłki przelatywały daleko od bramki. Nasze też, bo my graliśmy padakę. Uczciwie pisząc, chciałem przełączyć na drugi trening F1 przed GP Kanady. I przełączyłem, ciesząc się z prowadzenia Leclerca w sesji! Ale potem wróciłem i dalej się męczyłem z tą grą. Były nasze faule, nawet jeżeli to nie były faule. Faule Macedończyków prawie że były przez pana Rocchiego ignorowane. Na początku drugiej części wpuszczono Piątka. No i strzeliliśmy w 47'. Gównia...