Stawiam pytanie, które domaga się odpowiedzi, jak zresztą każde. Miniony sezon biegów narciarskich to była dominacja Therese Johaug u pań, a u panów wygrał Aleksandr Bolszunow. Rywalizacja panów była jednak ciekawsza od tej pań.
Nie chcę deprecjonować biegów narciarskich kobiet od tych panów. Nigdy nie było to moim zamiarem, nawet gdy Marit Bjoergen wygrywała z Justyną Kowalczyk, albo gdy Kowalczyk nokautowała Norweżki w najlepszych czasach. Ale odechciewa się oglądać rywalizację kobiet, w której wygrywa Therese Johaug. Biegi dystansowe w tym sezonie były jej królestwem. I to wszystkie biegi. Te ze startem interwałowym, te z łączonym stylem, te w charakterze biegu pościgowego, te ze startem wspólnym. Therese Johaug miażdżyła, nokautowała przewagami przekraczajcymi minutę, w niektórych biegach nawet i dwie minuty. Wygrała Ruka Triple, Tour de Ski i Ski Tour. Siła mięśni, doświadczenie, a może substancje, co do których FIS przymyka oko? Nie chcę insynuować, ale to czeka na wyjaśnienie. Johaug zniszczyła coś takiego jak rywalizację o zwycięstwo na dystansach. Włączając bieg dystansowy w telewizji można być pewnym, że wygra Johaug, a druga i trzecia będzie Szwedka lub Norweżka, ewentualnie Rosjanka. Jednak w finale Pucharu Świata w Oslo (bo ze względu na wiadomo co odwołano sprinterski tour w Quebecku i Minneapolis i finał PŚ w Canmore) było inaczej, mimo że przez 20 kilometrów wydawało się, że to będzie kolejne nudne zwycięstwo Johaug. Atak przypuściły po zmianie nart Szwedki z Fridą Karlsson na czele, a jej udało się wygrać ten bieg z przewagą 1,2s nad Norweżką. I były też inne takie momenty zaskoczenia w sezonie jak chociażby w pościgu na 10 km w Toblach, gdzie wygrała Oestberg i na 10 km masowo w VdF, gdzie wygrała Jacobsen. Johaug, co oczywiste, nie wygrywała sprintów oprócz tego w Are, który wiódł pod górę trasy alpejskiego PŚ. Tutaj wyszła jej moc mięśni i znokautowała tym rywalki. Resztę sprintów wygrywały obiecująca Słowenka Anamarija Lampić (łyżwa Lenzerheide, klasyk Val di Fiemme), Szwedka Jonna Sundling (łyżwa Planica, Konnerud za Drammen), Linn Svahn (łyżwa Davos, Drezno, klasyk Falun) oraz Norweżka Maike Caspersen Falla (klasyk Kuusamo i Trondheim) i Natalia Nieprajewa w Oberstdorfie. I tutaj już była doza rywalizacji, może przez dystans, bo na podium powróciła Jessica Diggins i to bardzo cieszyło, Maja Dahlqvist stanęła na podium, Julia Kern, Nadine Fahndrich, nawet dwa razy. W dystansowych biegach podia Ebby Andersson, jednej z wielu nadziei szwedzkich biegów, Teresa Stadlober znowu pokazała moc. Dziewczyny od Justyny Kowalczyk skończyły sezon z 3 pkt - Iza Marcisz 2 pkt, a Monika Skinder 1 pkt. Iza za 10 km łyżwą w Ruce, a Monika punkt za sprint w Dreźnie. Ale tam czuła sie dobrze już w poprzednim sezonie. Na ogromny plus można zaliczyć MŚJ, gdzie Iza Marcisz zdobyła 2 srebrne i 1 brązowy medal. Tylko szkoda, że nasza sztafeta pobiegła źle, za Niemkami, bo mogły mieć złoto. A tak trzeba rok poczekać. Są jednak perspektywy i to cieszy. Następny sezon może być znacznie, ale to znacznie lepszy.
U panów Kule za generalną i dystansową padły łupem Aleksandra Bolszunowa. Sprinty zdominował Klaebo i to akurat nie jest sensacją. Tak jak wygrana Chanavata w Planicy i w Dreźnie oraz podium Pellegrino w łyżwie w Planicy, Lenzerheide i Are. Szkoda, że Klaebo zabrakło energii na dystansach, bo mógłby walczyć na równi z Bolusznowem. Ten zaś wygrywał biegi na dystansach, choć czasem ustępował Siergiejowi Ustiugowowi w Lenzerheide i Toblach. Wygrywał AB w Lillehammer, w Toblach pościg, oba biegi w Nowym Mieście, Oberstdorf łączony, Falun mass start, bieg w Meraker na 34 km i finał PŚ w Oslo na 50 km, choć rozgrywany na ostatnich 10 km z Krugerem. Wygrał Tour de Ski, nie wygrał Ski Touru, bo tam coś zawiodło i wygrał ostatecznie Pal Golberg. Działo się wiele, bo u panów TOP5 a nawet TOP10 mieściły się w 20-30 sekundach. Rywalizacja była bardziej wyrównana, a na końcówkach było istne szaleństwo. Inni zwycięzcy niż Bolszunow? Klaebo masowy w VdF, Kruger w Davos i masowy z czasem netto na Alpe Cermis, Roethe w Oestersund, Golberg w Oestersund i Iversen w Trondheim, ale czas netto, Niskanen w Lahti i Ruce, Holund także w Ruce, ale czas netto. Jeżeli chodzi o te dodatkowe toury, to jestem ich krytykiem, bo co za dużo to nie zdrowo, ale teraz w sumie robi się smutno, jeśli pomyśli się, że w Canmore miała być rozegrana pierwsza w historii sztafeta mieszana, a w parkach w Quebecku i Minneapolis sprinty łyżwą i klasykiem. Może w przyszłym sezonie uda się te toury rozegrać. Świetny sezon Polaków, którzy przebili szklany sufit! Coś wreszcie drgnęło! Dominik Bury pokazał moc i zdobył 70 pkt, na dystansach zanotował życiówkę w Ruce (P19 czas netto pościgu), świetna wspinaczka na Alpe Cermis, punkty w Toblach i Val di Fiemme, także w Oberstdorfie i w Meraker. Jego brat, Kamil z punktami w sprintach klasykiem w VdF i Oberstdorfie i życiówką w Trondheim - P16 w sprincie klasykiem. Trochę gorzej Maciej Staręga, bo punktował tylko w Are (P19) i Konnerud (P29), ale może następny sezon będzie lepszy. Jest potencjał na przyszłość, widać, że Lukas Bauer wziął się do roboty i wyciągnął polskie biegi z niebytu na dystansach.
Sezon 2019/20 za nami, pozostaje oczekiwać z nadzieją sezonu 20/21, gdzie próba przedolimpijska, Mistrzostwa Świata w Oberstdorfie czy także Tour de Ski. Liczę na to, że Polacy będą coraz lepiej biegać i zdobywać coraz więcej punktów. Jest potencjał na to, byśmy mogli nawet stawać na podium, tylko trzeba te talenty pielęgnować, a może wykiełkować wiele sukcesów na arenie międzynarodowej. Może podium Pucharu Świata w następnym sezonie? TOP10 zawodów? Wszystko jest możliwe.
Nie chcę deprecjonować biegów narciarskich kobiet od tych panów. Nigdy nie było to moim zamiarem, nawet gdy Marit Bjoergen wygrywała z Justyną Kowalczyk, albo gdy Kowalczyk nokautowała Norweżki w najlepszych czasach. Ale odechciewa się oglądać rywalizację kobiet, w której wygrywa Therese Johaug. Biegi dystansowe w tym sezonie były jej królestwem. I to wszystkie biegi. Te ze startem interwałowym, te z łączonym stylem, te w charakterze biegu pościgowego, te ze startem wspólnym. Therese Johaug miażdżyła, nokautowała przewagami przekraczajcymi minutę, w niektórych biegach nawet i dwie minuty. Wygrała Ruka Triple, Tour de Ski i Ski Tour. Siła mięśni, doświadczenie, a może substancje, co do których FIS przymyka oko? Nie chcę insynuować, ale to czeka na wyjaśnienie. Johaug zniszczyła coś takiego jak rywalizację o zwycięstwo na dystansach. Włączając bieg dystansowy w telewizji można być pewnym, że wygra Johaug, a druga i trzecia będzie Szwedka lub Norweżka, ewentualnie Rosjanka. Jednak w finale Pucharu Świata w Oslo (bo ze względu na wiadomo co odwołano sprinterski tour w Quebecku i Minneapolis i finał PŚ w Canmore) było inaczej, mimo że przez 20 kilometrów wydawało się, że to będzie kolejne nudne zwycięstwo Johaug. Atak przypuściły po zmianie nart Szwedki z Fridą Karlsson na czele, a jej udało się wygrać ten bieg z przewagą 1,2s nad Norweżką. I były też inne takie momenty zaskoczenia w sezonie jak chociażby w pościgu na 10 km w Toblach, gdzie wygrała Oestberg i na 10 km masowo w VdF, gdzie wygrała Jacobsen. Johaug, co oczywiste, nie wygrywała sprintów oprócz tego w Are, który wiódł pod górę trasy alpejskiego PŚ. Tutaj wyszła jej moc mięśni i znokautowała tym rywalki. Resztę sprintów wygrywały obiecująca Słowenka Anamarija Lampić (łyżwa Lenzerheide, klasyk Val di Fiemme), Szwedka Jonna Sundling (łyżwa Planica, Konnerud za Drammen), Linn Svahn (łyżwa Davos, Drezno, klasyk Falun) oraz Norweżka Maike Caspersen Falla (klasyk Kuusamo i Trondheim) i Natalia Nieprajewa w Oberstdorfie. I tutaj już była doza rywalizacji, może przez dystans, bo na podium powróciła Jessica Diggins i to bardzo cieszyło, Maja Dahlqvist stanęła na podium, Julia Kern, Nadine Fahndrich, nawet dwa razy. W dystansowych biegach podia Ebby Andersson, jednej z wielu nadziei szwedzkich biegów, Teresa Stadlober znowu pokazała moc. Dziewczyny od Justyny Kowalczyk skończyły sezon z 3 pkt - Iza Marcisz 2 pkt, a Monika Skinder 1 pkt. Iza za 10 km łyżwą w Ruce, a Monika punkt za sprint w Dreźnie. Ale tam czuła sie dobrze już w poprzednim sezonie. Na ogromny plus można zaliczyć MŚJ, gdzie Iza Marcisz zdobyła 2 srebrne i 1 brązowy medal. Tylko szkoda, że nasza sztafeta pobiegła źle, za Niemkami, bo mogły mieć złoto. A tak trzeba rok poczekać. Są jednak perspektywy i to cieszy. Następny sezon może być znacznie, ale to znacznie lepszy.
U panów Kule za generalną i dystansową padły łupem Aleksandra Bolszunowa. Sprinty zdominował Klaebo i to akurat nie jest sensacją. Tak jak wygrana Chanavata w Planicy i w Dreźnie oraz podium Pellegrino w łyżwie w Planicy, Lenzerheide i Are. Szkoda, że Klaebo zabrakło energii na dystansach, bo mógłby walczyć na równi z Bolusznowem. Ten zaś wygrywał biegi na dystansach, choć czasem ustępował Siergiejowi Ustiugowowi w Lenzerheide i Toblach. Wygrywał AB w Lillehammer, w Toblach pościg, oba biegi w Nowym Mieście, Oberstdorf łączony, Falun mass start, bieg w Meraker na 34 km i finał PŚ w Oslo na 50 km, choć rozgrywany na ostatnich 10 km z Krugerem. Wygrał Tour de Ski, nie wygrał Ski Touru, bo tam coś zawiodło i wygrał ostatecznie Pal Golberg. Działo się wiele, bo u panów TOP5 a nawet TOP10 mieściły się w 20-30 sekundach. Rywalizacja była bardziej wyrównana, a na końcówkach było istne szaleństwo. Inni zwycięzcy niż Bolszunow? Klaebo masowy w VdF, Kruger w Davos i masowy z czasem netto na Alpe Cermis, Roethe w Oestersund, Golberg w Oestersund i Iversen w Trondheim, ale czas netto, Niskanen w Lahti i Ruce, Holund także w Ruce, ale czas netto. Jeżeli chodzi o te dodatkowe toury, to jestem ich krytykiem, bo co za dużo to nie zdrowo, ale teraz w sumie robi się smutno, jeśli pomyśli się, że w Canmore miała być rozegrana pierwsza w historii sztafeta mieszana, a w parkach w Quebecku i Minneapolis sprinty łyżwą i klasykiem. Może w przyszłym sezonie uda się te toury rozegrać. Świetny sezon Polaków, którzy przebili szklany sufit! Coś wreszcie drgnęło! Dominik Bury pokazał moc i zdobył 70 pkt, na dystansach zanotował życiówkę w Ruce (P19 czas netto pościgu), świetna wspinaczka na Alpe Cermis, punkty w Toblach i Val di Fiemme, także w Oberstdorfie i w Meraker. Jego brat, Kamil z punktami w sprintach klasykiem w VdF i Oberstdorfie i życiówką w Trondheim - P16 w sprincie klasykiem. Trochę gorzej Maciej Staręga, bo punktował tylko w Are (P19) i Konnerud (P29), ale może następny sezon będzie lepszy. Jest potencjał na przyszłość, widać, że Lukas Bauer wziął się do roboty i wyciągnął polskie biegi z niebytu na dystansach.
Sezon 2019/20 za nami, pozostaje oczekiwać z nadzieją sezonu 20/21, gdzie próba przedolimpijska, Mistrzostwa Świata w Oberstdorfie czy także Tour de Ski. Liczę na to, że Polacy będą coraz lepiej biegać i zdobywać coraz więcej punktów. Jest potencjał na to, byśmy mogli nawet stawać na podium, tylko trzeba te talenty pielęgnować, a może wykiełkować wiele sukcesów na arenie międzynarodowej. Może podium Pucharu Świata w następnym sezonie? TOP10 zawodów? Wszystko jest możliwe.
Komentarze
Prześlij komentarz