Wiadomość, która wstrząsnęła poniedziałkiem. Jerzy Brzęczek nie jest już trenerem reprezentacji Polski w piłce nożnej. Odszedł polski Guardiola, polski James Bond, który świetnie tańczy. Polskie błoto go najpierw wchłonęło i potem wyrzuciło, bo tak musiało się stać.
Wyniki były marne, nasza gra odstawała od ideału. Zbigniew Boniek powiedział jednak w listopadzie, że jest wszystko w porządku i nie będzie zwalniał Brzęczka. Co go pokusiło do takiego ruchu w styczniu, dwa miesiące po tych słowach i dwa miesiące przed startem kampanii eliminacyjnej do Mistrzostw Świata? Być może znalazł kogoś lepszego na jego miejsce. Tylko że taki ruch trzeba było przeprowadzić wzorem Słowaków w listopadzie, a nie w styczniu, kiedy to żaden mecz nie został jeszcze rozegrany, a trener, piłkarze, działacze PZPN, dziennikarze, a przede wszystkim kibice zostali zaskoczeni. Ba, nowy trener ma ekstremalnie mało czasu na to, by cokolwiek przygotować, byśmy mogli pójść do przodu w pierwszych grach eliminacyjnych. To dobrze, że Jerzy Brzęczek już nie jest trenerem. Trochę szkoda, że decyzja wybuchła tak nagle. Można to było rozegrać ładnie po zakończeniu kampanii Ligi Narodów, podziękować Brzęczkowi za utrzymanie w Lidze A, awans na EURO i powiedzieć, że trzeba się skupić na nowych celach i do widzenia. Taka sytuacja trochę dyskredytuje już i tak zdyskredytowanego Bońka, ale w części przywraca mu twarz, bo zrzucił z wozu ciężar Brzęczka i tego, jakim on był selekcjonerem. Czy to ulga dla reprezentacji? Na pewno tak, ale trudno bez wiadomości z wewnątrz osądzać, czy Brzęczka oni nie lubili, czy uwielbiali. Nie chcę nic insynuować, ale jeżeli po jego odejściu na portalach społecznościowych odezwał się jedynie Kamil Grosicki, to coś musi to znaczyć.
Jakim selekcjonerem był Brzęczek? Przeciętnym, ale lepszym od Fornalika czy Smudy. Awans na EURO z tak słabej grupy był obowiązkiem, dlatego też wygraliśmy 8 gier, 1 zremisowaliśmy i 1 przegraliśmy. Mecze wygrywane bez stylu, z efektywnością, a nie efektownością. To było, wbrew pozorom, atutem Brzęczka. Gra nie była wybitna, punktowa skuteczność była dobra. W ostatnich grach eliminacyjnych można też było zauważyć, że reprezentacja gra lepiej i ich kopanie piłki da się oglądać, bo nie były to nudne spotkania ofensywnie. W Lidze Narodów zderzyliśmy się ze ścianą włosko-holdenderską, oba mecze z Holandią były słabe, a czarę goryczy przelała strata w ciągu 7 minut dwóch bramek, które zabrały nam najpierw prowadzenie, a później nadzieję na punkty. Remis z Włochami i porażka, ta druga w słabym stylu. Spotkań z BiH nie oceniam, to był dobry rywal, ale Polska wychodziła z tych starć lepsza. Plany zadaniowiec Brzęczek zrealizował. Za to szacunek i podziękowania, bo to się mu należy. Za brak stylu gry, a nawet jeśli był, to za jego zgubienie, za brak "meczu założycielskiego", za słabe spotkania z najlepszymi i nudę w grze ofensywnej i brak pomysłu w defensywie nie należy mu się respekt.
Dobrze, że odszedł, choć zmiana na parę miesięcy przed turniejem jest grą va bank. Czy to się opłaci Bońkowi czas pokaże. Kto następcą? Włoskie opcje, które znamy, zostały odrzucone, podobnie jak i Nenad Bjelica. Tuchel odpada, bo to byłoby dziwne. Włoskie opcje, których nie znamy mogą być możliwe, bo w końcu Zbigniew Boniek + Italia = wielka miłość. Ale może się skończyć tak, że wielki powrót zanotuje Adam Nawałka i będziemy przygotowywać kadrę do gry na EURO zarówno w ofensywie, jak i w defensywie, w obronie i w ataku. Nie będę w ogóle zaskoczony.
Komentarze
Prześlij komentarz