Przejdź do głównej zawartości

#136 Jak Piotr Żyła został najstarszym mistrzem świata, a więc Mistrzostwa Świata, Oberstdorf, skocznia normalna + mikst

 Oberstdorf gości najlepszych skoczków świata po raz trzeci w historii. Konkurs o mistrzostwo świata na skoczni normalnej był w tym roku bardzo ciekawy, a mistrz okazał się być czarnym koniem. Piotr Żyła mistrzem świata na skoczni normalnej! UJUJUJ JAK PIĘKNIE, JAK MAGICZNIE! A dzień później był mikst, w którym triumfowali Niemcy.

W środę i czwartek skakano treningi, w czwartek Żyła, Stoch i Kubacki nie skakali, w środę najlepszym z nich był broniący tytułu Kubacki, bo dwa razy w dziesiątce. A wygrywali treningi Markus Eisenbichler, a także w czwartek wszystkie trzy sesje Halvor Egner Granerud, czego żodyn się nie spodziewał.  W piątek o 20:30 rozegrano kwalifikacje w dobrych warunkach, choć czasem problem sprawiał wiatr. To jednak nie miało znaczenia, bo najlepszy był Granerud - 105,5m. To była zapowiedź soboty i tego, że konkurs o mistrzostwo może zdominować. Za nim byli coraz lepszy Lanisek i Kraft. W piątce zmieścił się też Tande (jedyny skakał z belki 12, reszta z 13) oraz Yukiya Sato, 104,5m. Za piątką Kamil Stoch i Dawid Kubacki, polscy weterani z dobrymi próbami, 101 i 100,5m. Choć to i tak nie były próby na 100 procent mocy. W dziesiątce zmieścili się też Aschenwald, Lindvik oraz Sadriejew! Reprezentant Rosyjskiej Federacji Narciarskiej (czyli Rosji) skoczył daleko, 102,5m. Pięciu Polaków było - Stękała, Stoch, Żyła, Kubacki i Murańka, pięciu awansowało. Ale, co ciekawe, awansowało też między innymi trzech Kazachów, trzech Czechów, Ukrainiec oraz dwóch Włochów. Najmłodszym debiutantem, bo z rocznika 2004 był Kazach Danił Wasilijew. Musiał awansować z tej mizerii złożonej z potężnych Rumunów, Amerykanów czy Ukraińców.

W sobotę o 16:30 rozpoczął się konkurs o mistrzostwo świata na skoczni normalnej. Przebiegał w warunkach dość normalnych, choć i tak zdarzyły się próby, które zadziwiły. Granerud po pierwszej rundzie nie prowadził. 99m dały mu tylko szesnaste miejsce, ale w drugiej rundzie podskoczył o 12 pozycji i skończył konkurs bez medalu na czwartym miejscu. 103m dały mu awans, ale nie dały medalu, bo Geiger skoczył tyle, ile trzeba było. Lanisek też. Mógł jednak liczyć na to, że ostatniemu na górze nie wyjdzie. Ostatni jednak na belce miał uśmiech niczym Kamil Stoch przed ostatnim skokiem sezonu 2017/2018 w Planicy. Skoczył 102,5m, a w pierwszej próbie nie pozostawił złudzeń rywalom, skacząc 105 metrów. Mistrz, ikona. Innymi słowy - ujujuj jak pięknie ujujuj jak magicznie! PIOTR ŻYŁA MISTRZEM ŚWIATA NA SKOCZNI NORMALNEJ! To był czarny koń tego konkursu. Od serii próbnej pokazywał ogień. Konkurs był tego potwierdzeniem, poszedł, jak mówił - full gaz i to się opłaciło. Zostal w wieku 34 lat najstarszym w historii mistrzem świata w skokach narciarskich. Do tej pory najstarszym był Anders Bardal. Norweg ustąpił pola Polakowi. A my drugie mistrzostwa z rzędu wywozimy tytuł ze skoczni normalnej. Tak zdarzyło się tylko w roku 2003, kiedy Adam Małysz w sposób piękny obronił tytuł w Predazzo. Teraz Piotrek pięknie został mistrzem świata, pokazał wszystkim, że jest liczącym się graczem i jego atak, jego świetne skoki się opłaciły. 

Zdjęcie

Srebro dla Geigera! Człowiek z Oberstdorfu, zawodnik, który dominował na skoczniach normalnych w sezonie 2019/2020, medal mu się należał. Skakał super, 103,5/102m. Przypomniał sobie świetne próby z minionej kampanii i udało się zdobyć medal. .Gdyby MŚ były w 2020 to Geiger byłby mistrzem świata. Ale srebro pewnie przyjmuje z zadowoleniem. Brąz dla Anże Laniszka! Słoweniec obstawiany jako faworyt do medalu dał radę, 102,5/101m. W słoweńskiej telewizji powiedział, że oba skoki nieudane, ale zdobył medal. No. Nieudane, bo nie złote. Ale brąz też bardzo dobry, szczególnie dla zawodnika, który ani razu nie zdobył medalu w juniorach. Brawo, Anże! Od buloklepa do medalisty mistrzostw świata. Pierwszego indywidualnego dla Słowenii od 2013 roku i dwóch medali Petera Prevca.

O Granerudzie, Królu Awansów było pisane. Był czwarty, nie zdobył medalu, mimo że był murowanym faworytem. Następne dni pokażą, czy wywiezie stąd medal indywidualny, czy będzie jak Ryoyu Kobayashi z 2019, że nie wywiózł żadnego. Oby nie, bo ten chłopak zasługuje, by po tak genialnym sezonie zakończyć MŚ z medalem z dużej skoczni. Obrońca tytułu Dawid Kubacki piąty! Był zawiedziony tym dniem. W serii próbnej był najlepszy, w konkursie 102 i 99m. Drugi skok słabszy, na to nie pozwoliły warunki i belka. Szkoda Dawida, miał szansę na medal, ale tu trzeba było skakać trochę dalej, trochę pewniej. Jednak hej, TOP5 MŚ!  Johansson P6, też wspiął się z Granerudem, ale to nie medal, do którego był faworytem. Hayboeck siódmy! Austria generalnie na minus ten konkurs, mimo że Hayboeck ze swoich prób mógł być zadowolony. Dziesiąty Kraft nie, bo był faworytem do medalu po treningach, po Q. Kraft nie trzyma ciśnienia na imprezach mistrzowskich, oprócz MŚ w 2017, gdzie były dwa złota. Tutaj jednak słaba pozycja wyjściowa i w efekcie dopiero koniec pierwszej dziesiątki. Nic z tym nie mógł zrobić. To tak jak Bor, który był ósmy, ale może być mimo wszystko zadowolony, bo treningi nie wskazywały na to, by liczył się w walce o dziesiątkę. Na dużej skoczni jednak może pokazać znacznie więcej.

Smutek. To chyba siedzi w głowie Ryoyu Kobayashiego. Trzeci po pierwszej rundzie, 104m, w drugiej jednak tylko 96,5m, co skutkowało spadkiem na dwunaste miejsce w ostatecznym rozrachunku. Szanse na pierwszy medal indywidualny prysły jak bańka mydlana, ale jest jeszcze skocznia duża, a kto wie, czy tam się nie włączy do walki. Bardzo bym chciał, bo jednak dość dawno był ostatni medalista MŚ z Japonii. Myślę, że też pewien cel odjechał Yukiyi Sato. Był ósmy po pierwszej rundzie, 104m, kwali też miał dobre. Druga runda to 95m. Belka inna, warunki inne. Musiał spaść. Taki brutalny los go czekał, jak i większość tych, którzy skakali po Granerudzie. Paschkego też, mimo że to jego pierwszy występ na MŚ.  Był jedenasty, choć szósty po pierwszej rundzie. Marius Lindvik też spadł potężnie. Z siódmego na czternaste. 102/94,5m. Wszyscy wpadali w jedną dziurę. Taki jest urok skoczni normalnych. Eisenbichler też zawiódł. I to chyba nawet bardziej. Czternasty po pierwszej, siedemnasty po drugiej rundzie. 98,5/95,5m. Totalnie zgubił te dobre skoki z treningów. Jednak co prawda, to prawda, że treningi treningami, ale konkurs to konkurs.

Kamila Stocha poszukiwania dobrej pozycji najazdowej, dobrego lotu się skończyły źle. Dwudziesty drugi. Niby to było spodziewane, choć kwalifikacje wprowadziły w złudny nastrój. Jednak nie spodziewałem się, że Kamil skończy dwudziesty drugi. 2x96m. Tak daleko, za między innymi Simonem Ammannem, który był dwudziesty (ganz gut Arbeit, Simi!). Kamil powiedzial, że wszystko posypało się jak domek z kart.  Jednak na skoczni dużej powinno być znacznie lepiej i powinien nasz mistrz powalczyć o medal. Choć też możliwy jest scenariusz, że wyjedzie tylko z medalem w drużynie. Jednak treningi dadzą odpowiedź, w jakiej dyspozycji jest Kamil Stoch i czy będzie w stanie powalczyć o medal na dużym obiekcie. Też treningi dadzą odpowiedź co do Andrzeja Stękały - trzydziestego. Męczył się na normalnej Schattenbergschanze, szukał równowagi, szukał dobrych skoków. Na szczęście dla niego męczarnie się skończyły, a Jędruś osiągnął drugą serię w swoim "dziewiczym rejsie" na mistrzostwach świata. Tej nie osiągnął Klemens Murańka, grunt, że awans do konkursu, ale no jednak szkoda, że nie pokazał zbyt wiele w konkursie. Choć pewnie gdyby Wolny wystartowal to efekt mógł być podobny.

Rosja Rosyjska Federacja Narciarska połączyła mlodość z doświadczeniem! Klimow i Sadriejew zameldowali się w finale. Klimow osiemnasty, 103/95m, dobre jak na niego próby, była ogromna szansa nawet i na piętnastkę. O tej też mógł marzyć Danił Sadriejew. W ostatecznym rozrachunku dwudziesty piąty, 99,5m/94,5m, jednak mający ogromny potencjał na przyszłość. O tym świadczyły kwalifikacje, w których był w pierwszej dziesiątce. Danił zaimponował wielu ludziom. Mam szczerą nadzieję, że rosyjska federacja nie zmarnuje tego potencjału i zobaczymy go już niedługo na podium mistrzostw świata, nawet i na Pucharze Świata.

W niedzielę skakano miksty, było 12 drużyn, ale tylko 3 komplety medali. Warunki dość dobre, choć wiatr trochę kręcił. Która drużyna została ozłocona? No nie spodziewaliście się tego. Niemcy! Obronili tytuł, choć nie byli wymienianin wśród faworytów do tego medalu. Zdeklasowali rywali.  Kapitalne próby Kathariny Althaus (104m w pierwszej, 99,5m w drugiej) i Markusa Eisenbichlera (100/98,5m), równe, bo po 99,5m Karla Geigera. Jedynie Anna Ruprecht lekko od nich odstawała, ale "lekko" znaczy tyci. Pokazali to, że można zdobyć złoto w super stylu. A Geiger ma drugi medal - do srebra dołożył złoto. Goat, no ale nic dziwnego - król skoczni normalnych w sezonie 2019/2020. Kto, jak nie on miał pokazać tutaj klasę?  Norwegia druga. Srebro. Najlepiej skakały Lundby i Opseth. Dziewczyny zdecydowanie radziły sobie świetnie (98/101m oraz 103/98,5m). Johansson i Granerud mocno średnio. 100,5/96m Wąsacza oraz 94/102m. Ten kolaps Graneruda w pierwszej rundzie mógł sprawić, że Norwegia straciła szansę na złoto, a Niemcy mogli w kolejnych skokach odjeżdżać. Smutno to pisać, ale nie wytrzymał presji. Grunt, że zdobył medal, srebrny, ale zawsze medal. To tak jak Takanashi, która miała być murowaną faworytką do złota. Ostał jej się brąz, to i dobrze, że chociaż jakiś medal wywiozła z normalnego obiektu. To tak jak Marita Kramer! Nie wywiozła złota, wywiozła brąz w drużynie mieszanej i złoto w drużynie.  A to ona latała najdalej w mikście - 105,5//103m. Klasa, dominacja, fantastyka. Aż żal, że zabrano jej Kryształową Kulę przez te testy w Rumunii. Poza tym okej Iraschko-Stolz, średnie skoki Hayboecka, przeciętne Krafta, bo raz średni, raz bardzo dobry. Kramer > reszta Austrii. Takie moje zdanie o tym konkursie dla Austrii. Ale medal jest, więc hurra hurra, jest sukces.

Zdjęcie

Za podium Słowenia. Byliby w walce o medal, gdyby nie kompletnie zawalone skoki mistrzyni świata Emy Klinec. Ema nie czuła dnia, 90,5/93m. To nie były próby, które pokazywałyby potencjał, moc mistrzyni świata, szczególnie w drużynie. Moc za to pokazała Nika Kriżnar - 102,5/100m.  Gdyby tak skakała w środę, to liderka Pucharu Świata miałaby złoto, a go nie ma. Nie ma też medalu w mikście. Pavlovcić bezpłciowy - 97/94,5m.  Jedynie Anże coś pokazał i był lepszy od Żyły w niedzielę - 98,5/104,5m. To było jednak za mało na medal. Japonia też obeszła się smakiem - piąte miejsce. Szanse na P3-P4 zaprzepaszczone po fatalnym skoku w pierwszej rundzie Yuki Ito - 75m.. Skok na 92m w drugiej rundzie to był łabędzi śpiew. Ryoyu skakał równo, ale bez rewelacji - 96/95,5m, najdalej zdecydowanie latał Yukiya Sato - 102,5/98,5m oraz Sara Takanashi - 99,5/102m. To, że Sara pociągnie Japonię się spodziewałem, ale że Yukiya? Pewnie jakaś szansa była, ale generalnie spodziewałem się, że to jednak będzie Ryoyu.

Polska szósta, obronione miejsce sprzed 2 lat, wielki sukces, bla bla bla. Faktycznie, cieszę się z tego, że udało się to miejsce utrzymać, mimo że wielu przed konkursem twierdziło, że będzie jakieś P7. Ale stawka w ciągu 2 lat nam odjechała. Dziewczynom odjechała, PZN nie zrobił nic, oprócz zmiany trenera. Niemniej dziewczyny nie zawiodły. Anna Twardosz dwa razy skoczyła 85m, a Kamila Karpiel 78/82m. I ta druga próba Kamili jest dla mnie pocieszająca, bo wreszcie drugich prób nie zawala. Ania była pewna, że skoczy daleko na swoje możliwości, tylko dalej mi szkoda, że warunki ją wykluczyły w indywidualnym i zabrały jej pewne miejsce w drugiej rundzie. Mam nadzieję, że do następnych MŚ coś bardziej drgnie w PZNie w kontekście skoków kobiet, choć i tak to będzie żmudny i długi proces dochodzenia do czołówki. Ale wierzę, że się uda. .Trzeba naprawiać zaniedbania, panie Tajner. Żyła i Kubacki zrobili swoje, mistrz skoczył 100/93m, druga próba słabsza, Kubacki skoczył okej, 97/103m, ta druga próba zapewnila nam P6 w konkursie. Najważniejsze, że miejsce zostało obronione, cel zrealizowany i teraz trzeba sie starać, by to powtórzyć na igrzyskach w Zhangjiakou. Gratulacje.

Rosja Rosyjska Federacja Narciarska i Czechy uzupełniły drugą serię. Rosyjscy sportowcy byli zdecydowanie lepsi od Czechów, przede wszystkim klasę pokazały Awakumowa i Makinia, Klimow również skakał na dobrym poziomie, a troche słabiej Sadriejew. W Czechach sprawę zawalił Kożiszek, ale Polasek skakał dość dobrze.  U pań Ulrichova > Indrackova. To tej pierwszej udało się osiągnąć 90m. Ale drugiej serii nie udało się osiąnąć Finlandii. Tak naprawdę Czechy dostały ten awans w prezencie, no bo gdyby skakał w Finlandii Aalto, to ich awans do finału byłby bardziej pewny. A tak Aalto się schorował, skakał bezpłciowy Nousiainen, który nie zrobił niczego wielkiego. To tak jak Rautionaho, której ratowanie przez Kykkanen i Kytosaho zdało się na marne. Finlandia nie osiągnęła finału w mikście, co smuci, ale wiadomo, że sytuacja byłaby inna gdyby był "Antti Fala".

W piątek konkurs o mistrzsotwo świata na skoczni dużej. W sobotę drużynówka. W piątek okaże się, czy Granerud ponownie nie da rady, czy pokaże mega potencjał, które nie udało się pokazać w konkursie w piątek. Przynajmniej nie w całym. Też to pokaże, czy moc ma Geiger, Eisenbichler, który będzie bronił tytułu, a także Bor Pavlovcić czy Anże Lanisek. Polacy będą walczyć o złoto, Dawid Kubacki, czy Kamil Stoch, który podczas Turnieju Czterech Skoczni był tutaj drugi. Czarny koń może znowu wkroczyć do gry, choć nim może się okazać nie Piotr Żyła, lecz Andrzej Stękała. Kiedy ma nadejść przełamanie "Jędrusia" jak nie na dużej skoczni? To może być klucz. Może nawet pokaże moc ktoś inny jak japońscy samuraje. Ale też takie typowanie to wróżenie z fusów i może skończyć się jak na skoczni normalnej.  A w drużynie o medale powalczą Norwegia, Polska i Niemcy lub Słowenia, a konkurs może zakończyć się nawet i takim układem na podium. Lub innym z Polską na pierwszym miejscu. Ale to, jak sprawy będą wyglądać, pokażą następne dni.

Komentarze

Przeczytaj jeszcze o:

#3 Dziękuję, trenerze Nawałka!

Dzisiaj ogłoszono na konferencji trenera Nawałki i prezesa PZPN Zbigniewa Bońka, że pan trener będzie na tym stanowisku do 30 lipca. Potem, albo wcześniej się okaże, kto będzie nowym trenerem. Dzisiaj chcę podziękować trenerowi Nawałce za prawie 5 lat pracy z tą reprezentacją. Okres, który przepracowało zaledwie 4 trenerów w historii naszej piłki. Okres, w którym polskie piłkarstwo reprezentacyjne wspięło się na wyżyny. Wyszliśmy ze słabości, przestaliśmy mieć kompleksy, walczyliśmy z najmocniejszymi jak równy z równym. W pewnym momencie coś się posypało i to postępowało z kolejnymi miesiącami. Nasza motywacja spadała, graliśmy słabiej, nasz pomysł na grę nie był widoczny. Nasz dobry występ na Mundialu stanął pod znakiem zapytania, a ten znak zapytania zniknął w momencie spotkania z Senegalem. To dalej postępowało w grze z Kolumbią, a z Japonią uratowaliśmy częściowo honor. Gdzieś ta współpraca się wypaliła. Piszę o tym, co złe, co smutne. Ale trzeba konstruktywnie wyliczyć, co nie p...

#4 Ćwierćfinały, czyli jak z ośmiu drużyn robią się cztery

Po dwóch dniach posuchy nadeszły dwa dni z dwoma spotkaniami, a te dwa mecze odbyły się dwa razy o 16:00 i 20:00. A teraz znowu dwa dni przerwy! Pierwszego dnia dwa mecze - Urugwaj zagrał z Francją, a Brazylia zmierzyła się z Belgami. W pierwszym meczu obie drużyny dość średnio zagrały w piłkę. Ale koniec końców to Francuzi cieszyli się z półfinału, triumfując 2:0. Pierwsza bramka ze stałego fragmentu - z prawej strony "szesnastki" wrzucał Griezmann (swoją drogą, sprytna zmyłka, że niby uderza!), a piłkę do bramki wbił obrońca Realu Madryt, Rafael Varane. I drugi gol, znowu Griezmann w akcji. Walnął sobie z dystansu, Muslerze piłka odbiła się po zmianie rotacji od rąk i wpadła do siatki. Napisałem na Twitterze, że to gol kwalifikujący się do miana "Kariusa Roku", ale tu raczej zaważyła rotacja piłki, a nie błąd bramkarza. Czy obrońcy urugwajscy mogli tę piłkę wyjąć? Mogli. Gdyby lepiej się ustawili i przewidzieli intencje fana Fortnite'a, to chyba udałoby się...

#57 Nie skopaliśmy w Skopje, czyli Macedonia Północna vs Polska 0:1

Skopje - tam zagraliśmy mecz numer trzy eliminacji do Mistrzostw Europy. I ten mecz był w gorących okolicznościach. Bez sensacji. Tym brakiem sensacji jest też triumf Polski 0:1. Wynik idzie w świat i to jest najważniejsze. Pierwsza połowa to lekka kaszana naszego zespołu. Pozwalaliśmy Macedończykom rozgrywać piłkę, jak chcieli w naszej połowie boiska.  Gra nam się nie kleiła, Macedonia Północna grała wysoko, wykorzystywała nasze straty i torpedowała naszą bramkę. Jednak że Polska stoi bramkarzami, to Fabiański łapał te piłki. Albo te piłki przelatywały daleko od bramki. Nasze też, bo my graliśmy padakę. Uczciwie pisząc, chciałem przełączyć na drugi trening F1 przed GP Kanady. I przełączyłem, ciesząc się z prowadzenia Leclerca w sesji! Ale potem wróciłem i dalej się męczyłem z tą grą. Były nasze faule, nawet jeżeli to nie były faule. Faule Macedończyków prawie że były przez pana Rocchiego ignorowane. Na początku drugiej części wpuszczono Piątka. No i strzeliliśmy w 47'. Gównia...