Chyba jeszcze dwa sezony temu robiłem podsumowanie w formie alfabetu sezonu. Wiem, forma niekonwencjonalna, ale uciekały analizy reprezentacji, zawodników. Tym razem forma podsumowania przybierze analizę reprezentacji i zawodników, bo trzeba zauważyć lepszych, średnich i gorszych. Myślę, że tak oni nie umkną, a przy okazji będzie ładne spektrum tego sezonu.
MĘŻCZYŹNI
Norwegia - zdecydowanie najmocniejszy zespół minionej zimy. Zdobycz punktowa była ponad miarę, a o ich skuteczności świadczy to, że druga reprezentacja Polski straciła do nich aż 691 pkt, a trzeci Niemcy - ponad tysiąc. Niesamowita skuteczność w zawodach, trzech-czterech zawodników w dziesiątce prawie każdego konkursu, dwie wygrane w konkursach drużynowych, a największy wkład zrobiła dominacyjna zima Halvora Egnera Graneruda. Norweg, który zimą 19/20 zdobył zaledwie 8 pkt, w sezonie 20/21 zdobył ich aż 1572. 18 wizyt w TOP10, 17 konkursów w TOP5, 11 wygranych, 13 wizyt na podium. Granerud jak nie wygrywał, to był drugi dwa razy. Albo czwarty (4 razy). W sześciu konkursach nie zameldował się w dziesiątce, a pierwszy konkurs w Planicy, który ukończył poza punktami można uznać za brak koncentracji po upadku Tandego. Gigant, dominator, który podobnie jak Ryoyu Kobayashi w kampanii 18/19 nie zdobył medalu indywidualnego.. Ale na skoczni normalnej uwalił go pierwszy słabszy skok, powrót nie zakończył się na podium, a na dużej skoczni wyeliminował go test pozytywny. Granerud zgarnął jednak Kryształową Kulę, trzeba mu oddać to, co mistrzowskie, bo też i jest srebrny medal w drużynie mieszanej, srebro na mistrzostwach świata w lotach (złoto wziął Geiger), a także złoto w konkursie drużynowym na tym samym konkursie. Norwegia w Pucharze Świata brała wszystko (13 wygranych konkursów/25, bo jeszcze Lindvik i Johansson, byłoby 14, ale Granerud dostał dyskwalifikację w drugiej rundzie w Rasnowie), ale na mistrzostwach świata nie zdobyli złota w drużynie, choć brak Graneruda mógł na tym zaważyć. Norweska siła znowu dala o sobie znać i może także i w następnym sezonie dać o sobie znać.
Polska - można podsumować ten sezon zdaniem "ujujuj jak pięknie jak magicznie" i zamknąć podsumowanie, ale długość by was pewnie obraziła. Biało-Czerwoni byli świetni, skuteczni na imprezach mistrzowskich i najważniejszych turniejach sezonu. Wygrana bitwa o Oberstdorf (pół-żartem pół-serio), Polacy mogli skakać w Turnieju Czterech Skoczni po skandalu związanym z testem Klemensa Murańki, Kamil Stoch wziął trzeciego Złotego Orła za triumf w Turnieju Czterech Skoczni, Dawid Kubacki w nim był trzeci (kapitalny konkurs w Innsbrucku i Ga-Pa, gdzie pobił 11-letni rekord skoczni, skacząc 144m), Piotr Żyła piąty, a Andrzej Stękała szósty. Piotr Żyła zdobył mistrzostwo świata na skoczni normalnej, zostając najstarszym w historii mistrzem świata, po kapitalnym konkursie, gdzie był "full gaz", a reprezentacja zdobyła brązowy medal w lotach oraz na dużej skoczni, mimo że przed ostatnim skokiem byli na prowadzeniu, ale przewaga nad rywalami była niewielka. Kamil Stoch pokazał klasę, wygrał trzy konkursy, a ten trzeci w Titisee-Neustadt był jego 39. wygraną, czym zrównał się z Adamem Małyszem na trzecim miejscu w klasyfikacji wszech czasów. Na tym licznik stanął w sezonie 20/21, ale sezon olimpijski może być także dobry dla trzykrotnego mistrza olimpijskiego, który jest jak wino, mimo że końcówka sezonu była dla niego męką. Jednak udało się obronić brązowy medal Pucharu Świata, co sprawiło, że Stoch stanął po raz szósty na podium klasyfikacji generalnej. Absolutny fenomen, król dekady 2011-2020. Dajcie wiarę - 11 lat zwycięstw z rzędu. Gigant. Nikt takiego wyniku nie ma. Piotr Żyła i Dawid Kubacki skakali dobrze, co pozwoliło im utrzymać miejsce w dziesiątce, były podia, mimo że pojawiały się liczne mankamenty. Ta trójka zdobyła jednak kolejny medal w drużynie w tym samym składzie, choć był tam też czwarty muszkieter.
Andrzej Stękała okazał się być objawieniem w reprezentacji, zdobył swoje pierwsze medale imprez mistrzowskich, stanął pierwszy raz na podium Pucharu Świata, w dodatku w Zakopanem na drugim miejscu, skakał fantastycznie, a jego radość po skokach stała się wizytówką. "Jędruś" zaimponował wszystkim w tym momencie. Trener Maciusiak sprawił, że wrócił na dobre tory i teraz stanowi o sile reprezentacji Polski. Moc pokazał Jakub Wolny, który wrócił do dobrej dyspozycji i znowu można się cieszyć z tego, że walczy o dobre punkty. Końcówka sezonu 18/19 też była u niego dobrym zwiastunem, a później wiadomo, jak się potoczyło. Może tym razem historia pójdzie innymi torami. Dla Klemensa Murańki była to zima przełamania. "Klimek" nawet nie musiał skakać w Pucharze Kontynentalnym, spędził cały sezon (oprócz jednego weekendu w Lahti, bo tam był Kontynental) w tej pierwszej kadrze. Efektem było punktowanie w 11/18 konkursów, w których wziął udział, bo się zakwalifikował, najlepsze - czwarte miejsce zdobył w Willingen w niedzielę w absolutnie absurdalnym konkursie. No i stał się najwybitniejszym Polakiem - rekord Muhlenkopfschanze z piątku - 153 metry, najdalszy skok w historii na skoczni dużej w PŚ należy do niego.
Punktowo była to bardzo dobra zima dla Polaków. 11 zdobyło punkty Pucharu Świata. Puchar Kontynentalny - 8 punktujących, sześć zwycięstw, 10 podiów. Udało się przełamać stereotyp, jakoby kadra B to były odpadki i oni generalnie stanowią o tym, co będzie po odejściu najlepszych na emeryturę. Połączenie kadry A i kadry B w jedną, ogromną kadrę narodową było najlepszą decyzją Polskiego Związku Narciarskiego. Ona dała jakość, a przede wszystkim nadzieję na to, że nie będzie tak źle po odejściu. Polskie skoki były silne jak nigdy, Polacy pokazali w kolejnym sezonie, że mimo bycia najstarszą reprezentacją dają bardzo dużo jakości w konkursach. Czy jest dobrze, panie Tajner? Na ten moment jest. Czy nigdy nie było lepiej? Możliwe. Ale następne sezony pokażą, czy Polska utrzyma się w czołówce, czy zacznie wracać do miejsca, w którym była gdy Adam Małysz święcił największe triumfy.
Niemcy - można rzucić stwierdzeniem, że niemiecki beton okazał się najbardziej wytrzymałą mieszanką. Siedmiu Niemców punktowało w tym sezonie, jednak sześciu regularnie. Eisenbichler (drugie miejsce w Pucharze Świata!), Geiger, Freund, Paschke, Schmid i Hamann byli najwierniejszymi żołnierzami Horngachera. Reszta, która zanotowała słaby sezon w Pucharze Kontynentalnym nie miała prawa liczyć się w walce o skład na Puchar Świata. Z czym mieli iść Wellinger, Freitag, Maerkl, Sell, Raimund, czy wracający po urazie Siegel? Jeżeli nie pokażą niczego wielkiego, to będzie im bardzo ciężko przebić się w następnym sezonie do kadry na Puchar Świata. Sukcesy Niemców? Mistrzostwo świata w drużynie z Oberstdorfu, wicemistrzostwo świata w lotach z Planicy, mistrzostwo świata w lotach Geigera i jego medale na skoczni normalnej i dużej w Oberstdorfie oraz puenta - Mała Kryształowa Kula za loty. To właśnie skoczek z tego miasta dał najwięcej radości fanom. Poza tym zwycięstwa Eisenbichlera oraz podia jego i Geigera. Nie było żadnego innego zawodnika z Niemiec, który stawał na podium, tym róznią się od Polaków czy Norwegów, bo oni mieli tylko arcysilnego Eisenbichlera i Geigera, podczas gdy Polacy czy Norwedzy wprowadzali na podium 4 zawodników. Tym właśnie różni się niemiecki beton od doświadczonych Polaków czy zawsze groźnych Norwegów. Co pokaże następny sezon? Pewnie stabilizację Eisenbichlera i Geigera, kto wie, czy do nich nie doszusuje Schmid, a może nawet Paschke, dla którego zima 20/21 była najlepsza w karierze. Freund pewnie będzie skakał swoje, choć w tym sezonie było dość dobrze. Mam po tym sezonie ogromny niedosyt, bo liczyłem na to, że Eisenbichler powalczy z Granerudem o Kryształową Kulę, a tak naprawdę ta rywalizacja ledwo się nie zaczęła, a już skończyła. Co z Wellingerem i Freitagiem? Pewnie zostaną w Pucharze Kontynentalnym, choć w przypadku mistrza olimpijskiego ze skoczni normalnej z Pjongczangu nie jest to nic pewnego, bo znowu mogą być tułaczki i męczarnie po FIS Cupie, w efekcie czego nie zobaczymy się z nim w Zhangjiakou.
Austria - pierwszy sezon pod wodzą Widhoelzla mogą zaliczyć na plus, mimo że zakończyli go jako drużyna za podium, a w czołowej dziesiątce nie ma żadnego reprezentanta tego kraju - dwunasty kampanię zakończył Daniel Huber. Wygrany konkurs drużynowy, zdobyte srebro na mistrzostwach świata, a także trzecie w karierze złoto Stefana Krafta, któremu brakuje jednego do Adama Małysza. Kraft borykał się z problemami związanymi z plecami, które wykluczyły go z udziału w MŚ w lotach, a także z koronawirusem, z którym walczył i nie brał udziału w weekendzie w Ruce. To sprawiło, że Krafta nie ma w pierwszej dziesiątce, a jest w pobliżu piętnastki. Austriacy mieli problemy z testami pozytywnymi - jak nie przed Finlandią, to w Rosji. 12. miejsce Hubera jest najwyższym Austriaka w klasyfikacji generalnej, Kraft zajął P17, a Hayboeck P18. W trzeciej dziesiątce znajdziemy Aschenwalda - P21, a w czwartek Lacknera i Hoerla. Piętnastu Austriaków punktowało w Pucharze Świata, bo też Tschofenig, Fettner, Schiffner, Steiner, Leitner, Wohlgenannt (Ulrich, co w 25 godzin wygrał 4 konkursy PK w Willingen, a potem w Pucharze Świata też skakał w miarę OK), Haagen, Kahofer czy Schlierenzauer. Ten ostatni walczył z nierówną formą po dobrym sezonie 19/20, a pod koniec w Kontynentalu w Brotterode nabawił się urazu więzadeł, który zakończył jego sezon. Co będzie z tym Gregorem, czy jeszcze kiedyś stanie na podium? Czas pokaże, ale czy są jakieś rozwiązania? Inne pozytywne rzeczy - Austriacy zmiażdżyli, zdominowali Puchar Kontynentalny (13/19 konkursów to ich zwycięstwa) oraz FIS Cup (9/14 konkursów to wygrane). Co jak co, ale młodzież mają fantastyczną, a kolejny sezon pokaże, czy zrobią z niej użytek w Pucharze Świata i Pucharze Kontynentalnym. Jest spora szansa na to, że już niedługo Austriacy znowu będą walczyć o najwyższe cele.
Słowenia - zaczęło się od burzy, ale wiadomo, że po burzy wychodzi słońce. Tym słońcem okazał się Robert Hrgota, który po mistrzostwach świata w lotach, na których wybuchł konflikt między Timim Zajcem a Gorazdem Bertonceljem zastąpił tego drugiego w roli trenera kadry narodowej. Słowenia zaczęła mizernie, ale z czasem przychodziły coraz lepsze konkursy, a na podium stawali Anże Lanisek oraz odkrycie sezonu - Bor Pavlovcić. Ten pierwszy zdobył także brązowy medal na skoczni normalnej, więc Słowenia wywiozła jakiś medal z Oberstdorfu u panów (bo u pań było tego więcej!). Była nawet szansa na wygraną Laniska w Zakopanem, ale złe lądowanie na dalekiej odległości odebrało mu szansę. Taki dość solidny sezon, Lanisek w dziesiątce, Bor ciut poza nią, Peter Prevc, Domen Prevc za nią, nawet i w trzeciej dziesiątce. Domen lepszy od Petera dzięki lotom, bo Peter o ile miał dobry sezon, tak jednak nie dał rady ani razu wbić do czołowej dziesiątki. Myślę jednak, że za wygrzebanie Słowenii z dołka, w jakim byli na początku sezonu Hrgota zasługuje na uznanie i szacunek, bo dał sobie radę i uporządkował sprawy w reprezentacji. Robert Hrgota - dobra robota!
Japonia - nie mieli konkursów w Sapporo i przez cały sezon stacjonowali w Europie. Mimo tego wąskiej japońskiej kadrze w składzie bracia Kobayashi, Yukiya Sato, Keiichi Sato, Daiki Ito, Naoki Nakamura i Yuken Iwasa udało się osiągnąć dość dobry sezon. Wielu zawodników zanotowało swoje najlepsze wyniki w karierze jak Keiichi Sato czy Naoki Nakamura (końcówka sezonu może być zwiastunem lepszego następnego sezonu), a dwóch było stałymi bywalcami dziesiątki zawodów. Nimi byli Yukiya Sato i Ryoyu Kobayashi. Yukiya wygrywał nawet kwalifikacje, bywało, że latał najdalej, ale nie udało się stanąć na podium żadnego z konkursów. "Agent 161", bo tak można go nazwać przez charakterystyczny gest po skoku zanotował punktowo najlepszą zimę w karierze, bo tak często nie meldował się w dziesiątce, jednak brak podiów pozostawia lekki niedosyt. Ryoyu Kobayashi może zaliczyć zimę do udanych. Trzecia zima, którą skończył w czołowej piątce - czwarte miejsce, trzy wygrane konkursy - Zakopane, Rasnov i Planica, dość równy sezon i fantastyczna jego końcówka w Planicy. Można było poczuć, że to Ryoyu z sezonu 18/19. Jeżeli w następnym sezonie forma przyjdzie trochę szybciej i będzie się nadal tak dobrze prezentował, to może być jednym z faworytów do walki o Kryształową Kulę. Co z resztą? Najpewniej Yukiya Sato będzie nadal świetnie skakał, a może zacząć do nich "dojeżdżać" Naoki Nakamura, u którego poprawa pozycji w locie wpłynęła na lepsze oceny u sędziów i dalsze próby.
Poza TOP6 - co za nią? Dobry sezon Rosjan, objawieniem Michaił Nazarow, który zanotował sezon życia i w momencie, gdy Klimow cierpiał na inbie z federacją to on go bardzo godnie zastąpił. Efektem 28. miejsce w generalce, bycie w finale Pucharu Świata i godne tego bardzo dobre loty. Poza tym punkty Sadrejewa, Trofimowa i przełamanie Korniłowa. Klimow i Nazarow dali Rosjanom dobre, siódme miejsce. Szwajcarzy ucierpieli na braku Peiera i dobrego Ammanna w pierwszej połowie sezonu, który nagle wyłonił się w drugiej części i było go stać na dobre punktowanie. Kto uratował Szwajcarię? Deschwanden, który prawie w każdym konkursie punktował, była nawet pierwsza dziesiątka. Dobrze, że był on, bo Peter, który zdobył brąz MŚJ w Lahti jeszcze nie jest na tyle mocny, by walczyć o regularne punktowanie. A propos Lahti, Finlandia jechała znowu na wynikach Aalto, a tak dobrych nie było aż tak wielu. Poza tym parę punktowań Kytosaho, który się przełamał i nagłe przebudzenie mocy Maatty w Planicy. Na pewno lepsza zima, ale pozycja zostaje ta sama. Reszta świata? Kanada strong. Mackenzie Boyd-Clowes zrobił najlepszy wynik w karierze - P6 w Engelbergu, poza tym najlepszy sezon. No i pierwsze punkty Soukupa. Estonia - Aigro. Najlepszy sezon w karierze, super punktowanie, niektóre konkursy bardzo dobre. Nurmsalu może być z niego bardzo dumny i można już czekać na następny sezon, a ten może być dla niego dobry. Poza tym kontynuacja zapaści Francji, słaby sezon Zografskiego, Bresadola > Insam, czeskie skoki silne jak nigdy, a amerykańskie bez Bicknera, a z Larsonem, Deanem i Urlaubem jeszcze silniejsze. Poza tym odbicie się skoków ukraińskich, w tym Kaliniczenko, któremu udało się awansować do drugiej serii na dużej skoczni na MŚ. Brawo, Witalij!
A Feldorean wywalczył prawo startu w Pucharze Świata przez Puchar Kontynentalny. Bój się świecie, bo Rumun już w przyszłym sezonie będzie walczył o awans do konkursu i może mu się to udać w przeciwieństwie do Caciny! Wiem, mokry sen...
Odkrycie sezonu - mógłbym być nudziarzem i napisać, że Halvor Egner Granerud, bo nagle się odrodził i zaczął miażdżyć, zaczął skakać na wysokim poziomie i to wielki zawodnik, który zasłużył na Kryształową Kulę. Naturalnie, jest to odkrycie sezonu, bo wygrzebał się z doła. Ale jest ktoś, kto na to osiągnięcie zapracował z trochę mniejszego narodu. Ba, jest to ktoś potężny. Potężny Bor Pavlovcić pokazał, że można odrodzić się i zacząć skakać daleko, pięknie, stylowo, co mu dało trzy podia w tym sezonie - Klingenthal x2 i Planica. Zmysł lotnika u niego daje ogromną nadzieję na to, że Słoweniec w przyszłym sezonie poleci poza 250 metr, a może nawet zostanie rekordzistą świata.
KOBIETY
Austria - sezon Austriaczek to, oprócz złota w drużynie na MŚ, tak naprawdę jedno nazwisko. Marita Kramer. Wydawało się, że to ona zmiażdży, znokautuje, zdewastuje swoje rywalki i wygra ten sezon. Jednak gdyby nie czwarte miejsca i dyskwalifikacja w Hinzenbach i test fałszywie pozytywny w Rasnowie i ogromne zamieszanie, jakie powstałe z tego tytułu, Kramer podniosłaby Kryształową Kulę w Czajkowskim. Bo Kramer po mistrzostwach świata wygrała wszystkie konkursy Niebieskiego Ptaka - oba w Niżnym Tagile, oba w Czajkowskim (na skoczni normalnej i dużej). Znokautowała stawkę, ale Kriżnar i Takanashi nie zeszły z wysokich pozycji, toteż nie udało jej się zdobyć niczego więcej oprócz brązowego medalu. Ta końcówka jest dowodem na to, że Kramer w następnym sezonie nie odpuści i będzie chciała zgarnąć pełną pulę - Kryształową Kulę oraz złoto olimpijskie. A ma na to wielkie szanse. Poza tym seniorka Iraschko-Stolz tylko dwa razy wypadła poza dziesiątkę, sezon przełamania Sorschag i słabości Hoelzl. Eder na swoim poziomie, była też Muhlbacher, która nie zaprezentowała dobrego poziomu, a Pinkelnig i dwa razy P7 to radosna wiadomość po jej powrocie po kontuzji. Czy będzie trzonem kadry w następnym sezonie? Okres przygotowawczy może być ważnym wyznacznikiem. Austria jest na tyle silną reprezentacją, że tam jest ogromny ścisk między zawodniczkami.
Słowenia - mocna drużynowo, mocna indywidualnie. Złoto Emy Klinec na skoczni normalnej, brąz Niki Kriżnar na dużej skoczni, srebro drużyny. Poza tym wygrana w Ljubnie w drużynie, drugie miejsce w jednoseryjnej w Czajkowskim oraz w mikście w Rasnowie. W wielu przypadkach był to sezon przełamań, ale to, co najważniejsze pojechało do Słowenii pierwszy raz w historii. Kryształową Kulę po pasjonującej walce z Sarą Takanashi zdobyła Nika Kriżnar. Dwie wygrane - Hinzenbach i Rasnov, poza tym regularne podia, 11/16 konkursów. Licząc też Klinec, Słowenki nie stanęły tylko raz na podium, w niedzielę w Titisee-Neustadt. Bardzo mocny sezon Kriżnar, udowodnił jej siłę, pokazał, że jeśli jest bardzo skuteczna to może walczyć o najwyższe cele. Ta Kryształowa Kula była tego potwierdzeniem, a zaledwie 9 pkt przewagi nad Takanashi świadczyło o pasjonującej walce w ostatnich tygodniach sezonu. Poza tym dobra forma Bogataj, Rogelj, nawet i Brecl. Trochę gorzej Komar, ale przed nią jeszcze lata skakania na poziomie.
Norwegia - istniała, ale tak jakby nie istniała. Na podiach stawała Silje Opseth (czwarta w klasyfikacji generalnej!) i Eirin Maria Kvandal. Ta druga w Hinzenbach przez bardzo niebezpieczne lądowanie nabawiła się kontuzji ścięgna Achillesa, co ją wykluczyło do końca tego sezonu. Jednak jej zasługą jest jedyna wygrana w tym sezonie, w Ljubnie. Gdzie jest Lundby? W dziesiątce, ale nie na podium. Nawet i w 5 konkursach z 8, w których wzięła udział zajęła miejsce w TOP5. Nie pojechała na Niebieskiego Ptaka, a i tak utrzymała się w dziesiątce, bo była ósma. Nie stanęła ani razu na podium, ale została pierwszą w historii mistrzynią świata na skoczni dużej.. To znaczy, że zdobyła medale na wszystkich skoczniach na mistrzostwach świata i igrzyskach.. Zawodniczka mistrzostw znowu pokazała klasę dalekich lotów - 128/130,5m, mimo że to Opseth, Klinec i Takanashi latały dalej. Trzeba jednak oddać jej to, co królewskie i pogratulować medali na tej imprezie, bo było srebro na skoczni normalnej i brąz drużyny. Odkrycie sezonu? Thea Minyan Bjoerseth. Mistrzyni świata juniorek pokazywała świetne skoki na skoczniach normalnych, były nawet 4 miejsca w czołowej dziesiątce. Skocznie duże musi jeszcze opracować, jednak to, co pokazała w sezonie 20/21 daje ogromną nadzieję, że kiedyś to ona i Kvandal będą siłą reprezentacji Norwegii. Mała, ale wielka skoczkini! Wszak 144 centymetry wzrostu.
Japonia - też cały sezon w Europie, ale za to z powrotem Sary Takanashi. Wróciła do wygrywania, do stawania na podiach regularnie, osiągnęła 60. wygraną w karierze, a także 109. podium, czym wyprzedziła Janne Ahonena, który miał podiów 108. Wśród kobiet dominatorka, ale bez złota na imprezie mistrzowskiej, bo w Oberstdorfie brąz i srebro. Nie wiem, czy przełamie się i zdobędzie złoto w Zhangjiakou, ale byłoby to na pewno piękną historią. Nie udało się też zdobyć Kryształowej Kuli, była druga, choć po pięknej, brawurowej walce z Niką Kriżnar. Przegrała Kulę o 9 pkt przez słabszy skok na skoczni dużej w Czajkowskim. Trening już nie napawał optymizmem. Na piąte takie trofeum poczeka do końca następnego sezonu. Kto jest nadzieją? Nozomi Maruyama, która w tym sezonie zanotowała życiówkę - szóste, piąte, a wreszcie czwarte miejsce w Niżnym Tagile. Podium już w następnym sezonie! Dobre występy nadal notuje Yuki Ito, a Kaori Iwabuch i Yuka Seto skaczą na swoim poziomie trzeciej dziesiątki.
Niemki - dość stabilny sezon, o sile stanowiła Althaus, a także i Rupprecht, które dawały bardzo dużo jakości ze swoich skoków. Brakowało mocy Seyfarth, która nie skakała za dobrze w tym sezonie, podobnie jak i Carina Vogt, która swoimi punktami nie mogła imponować. W tym przypadku wielka szkoda, że zawodniczka, która była dysponowana na poziomie TOP10 Pucharu Świata nagle straciła całą swoją moc przez te piekielne więzadła. Tak się prezentowały Niemki, gdyby nie kontuzja Vogt byłby potencjał na coś więcej niż piąte miejsce w PN, poza tym punkty Seliny Freitag, która w przeciwieństwie do brata jakieś dobre wyniki miała w tym sezonie.
Poza TOP5 - Rosjanki, których siłą była Awakumowa i jej miejsca w TOP10, nawet i TOP5 zawodów, Tichonowa, która w miarę regularnie punktowała. To samo można powiedzieć o Francuzkach, które siłą Julii Clair i Josephine Pagnier były w stanie zdobywać punkty, a nawet walczyć o dziesiątkę. Potem następuje przepaść i są Czeszki silne Indrackovą oraz Ulrichową, a także Włoszki dzięki siostrom Malsiner. No i teraz następują...
Polki - napisać, że to słaby sezon to nic nie napisać. Cieszy przełamanie Anny Twardosz, która była najlepiej punktującą Polką - najlepszy wynik P26 w Titisee-Neustadt, ósme miejsce na MŚJ, szóste drużyny także w Lahti. Cztery razy w punktach. Poza tym punkt Karpiel i punkt Rajdy. Przełamanie Konderli na dużych obiektach i zapaść Rajdy, która w zeszłym sezonie była w stanie walczyć o punkty regularnie oraz zajęła 6. miejsce w Oberstdorfie. Na mistrzostwach świata indywidualnie było gorzej, mimo że Polki zajęły siódme miejsce w drużynie (najlepsze w historii, także jeśli liczyć PŚ), szóste w mikście z Żyłą i Kubackim, a Twardosz w pierwszym występie na MŚ zajęła najwyższe P24 na dużej skoczni (108 metrów w drugiej serii, co pozwoliło na awans). Poza tym awans do konkursu Konderli, Rajdy i Karpiel, ale ich odległości nie porywały. Tak też na skoczni normalnej, gdzie z nadziei Twardosz na drugą serię po pięknych skokach w okolice 90m w treningach i kwalifikacjach został zawód, bo jej skok przez warunki był słaby.
Świat, zamiast się do nas przybliżać, znowu uciekł. Polskie skoki kobiet nadal są w dużej dziurze, a drugi sezon Łukasza Kruczka nie był zadowalający poza wieloma rzeczami. No ale PZN twierdzi, że jest super, więc niech zostanie. To niech zostanie, zobaczymy, czy po igrzyskach (cykl trzyletni) nadal będzie tak wesoło i czy Łukasz Kruczek zachowa swoje stanowisko. Jeżeli to będzie wyglądać tak, jak teraz, że nadal będzie konflikt z niektórymi zawodniczkami, że nadal te wyniki nie będą wyglądały porywająco, to wątpię w to, że on zostanie na tym stanowisku.
FIS - ukochana federacja fanów na całym świecie. Cóż oni zrobili w tym sezonie skoków! Spektakularne zawody, których nie torpedował wiatr, bezpieczeństwo zawodników na pierwszym miejscu, sędziowie, do których pracy nie ma żadnych zastrzeżeń, bo ich praca jest dobra i dużo zastępstw za odwołane konkursy dla kobiet i za Raw Air dla mężczyzn. Poza tym świetne zarządzanie i szybkie wyłapywanie błędów. Nie mam żadnych zastrzeżeń. Federacja-wzór dla innych!
No chyba nie myśleliście, że napisałem to na poważnie.
Zarządzanie było fatalne. FIS zrzucił kwestię testów na federacje, zamiast organizować to tak jak robiło na przykład IBU. Powstawały problemy związane z testami. Było koronabingo, które między innymi wywołało przez fałszywy test Murańki "bitwę o Oberstdorf", czyli walkę o udział reprezentacji Polski w Turnieju Czterech Skoczni. Głupie zarządzanie przez Pertilego i Yoshidę. Yoshida znalazła zastępstwa za Japonię w Hinzenbach i Rasnovie, dodając jeden konkurs i dwa konkursy w Lillehammer za Zhangjiakou, które i tak odwołano, tak jak i Raw Air. Kobiety nie miały za dużo skakania, bo znajdowanie zastępstw kończyło się fiaskiem. W efekcie znaleziono tylko parę zastępstw. U panów udało się znaleźć Klingenthal za Japonię i jeszcze raz Zakopane za Zhangjiakou. Co zrobił Pertile z odwołaniem Raw Air? Prawie że nic. Skoczkowie mieli prawie trzy tygodnie przerwy między ostatnimi zawodami na MŚ, a kwalifikacjami do czwartkowego konkursu w Planicy. Pertile znalazł JEDEN konkurs - loty za Vikersund. JEDEN. KONKURS. Była perspektywa dwóch weekendów lotów w Planicy, była perspektywa weekendu na Bloudkovej velikance. Skończyło się na jednym konkursie. Zarządzanie mega profesjonalne. Takie typowo włoskie. Tak jak i przeprowadzanie wywiadów przez Pertilego w Rasnovie, co nie powinno się zdarzyć, bo od wywiadów jest oficer prasowy, jego dziwne wypowiedzi dotyczące konkursów kobiet, a także zamieszanie testowe w Rasnowie, ale u kobiet. Poza tym kwalifikacje, które w sezonie 20/21, a nawet i od paru sezonów, straciły na randze, bo w drugiej połowie sezonu było tak, że z 11 konkursów odwołano 6 razy kwalifikacje, w tym czterokrotnie z powodu zbyt małej lub wystarczającej (50) liczby zawodników. Jeśli chodzi o cały sezon, to zdarzyło się tak sześciokrotnie. Czy FIS powinien zmienić kwoty dla narodów? To na pewno jest kwestia do rozważenia, by uniknąć takich sytuacji w następnych sezonach.
Poza tym "fantastyczne" sędziowanie. Planica była tego apogeum. Zawodnik ewidentnie ląduje źle, a sędziowie dają mu 18,5, 19 pkt. Wiele było przypadków złego sędziowania. To mnie bardziej uświadomiło w tym, że sędziom w skokach narciarskich są potrzebne powtórki wideo. Powtórzę to raz jeszcze - w żaden sposób nie naruszyłoby to DNA dyscypliny. Powtórki wideo mogą usprawnić sędziowanie i poprawić ocenę pracy sędziów. Było absurdalne obniżanie belek po dalekich skokach albo po lekkim przekroczeniu punktu HS. Ba, u kobiet były przypadki obniżania belki po skoku za punkt K. Absurd. Były przypadki ciągnięcia zawodów na siłę, przez co oglądaliśmy loterie, a farsę oglądaliśmy w sobotę w Planicy, gdy konkurs drużynowy był ciągnięty pomimo tego, że było bardzo wietrznie. Ostatecznie odwołano, ale też i przesunięto ten konkurs na następny dzień. Także afera hymnowa w Titisee-Neustadt i puszczenie hymnu Norwegii dzień po tym, jak nie puszczono hymnu Polski po triumfie Kamila Stocha. Był to sezon pandemiczny, faktycznie, mogą zdarzać się błędy w zarządzaniu. Ale FIS oblał ten test, była katastrofa, o której nikt nie chce pamiętać. Oby w sezonie 2021/2022 wyciągnięto wnioski ze złego postępowania w kampanii 20/21, choć ja naprawdę w żadne wielkie zmiany nie wierzę.
A, no i było FIS Radio, jedno usprawnienie, które im wyszło, dzięki któremu wiemy, dlaczego niektóre decyzje są podejmowane w taki, a nie inny sposób.
To by było na tyle ode mnie w sezonie 20/21 jeśli chodzi o skoki narciarskie. Dziękuję za przeczytanie wszystkich moich tych sprawozdań, mam nadzieję, że któreś się podobały, a jeśli w którychś z nich pojawiły się mankamenty, jestem gotów się dostosować i usprawnić. Mam nadzieję, że w następnym sezonie kibice wejdą już na skocznie i będą mogli oglądać w miarę normalnie zawody Pucharu Świata. A no i żeby te zawody były trochę normalniejsze, a sędziowie lepiej sędziowali. Mam nadzieję, że ja też będę mógł się jakoś w tym kierunku rozwijać, by nadal opisywać Puchar Świata i same skoki narciarskie. A jeśli nie, to trudno. Życie toczy się dalej. Dzięki za przeczytanie!
Komentarze
Prześlij komentarz