Przejdź do głównej zawartości

#150 Letnie Grand Prix 2021, czyli Granerud, czyli jak wygrać cykl, skacząc tam, gdzie nie ma twoich rywali

Tytuł nie jest przypadkowy, bo do takiej sytuacji doszło w tym sezonie. Halvor Egner Granerud po udanym sezonie zimowym, w którym zgarnął Kryształową Kulę, zgarnął triumf w Letnim Grand Prix 2021. Dzisiaj małe resume tegorocznego skakania na igelicie, a także statystyki związane z Norwegiem.

Cykl zaczął się pod koniec lipca w Wiśle. I tam triumfowali Polacy, bo najpierw wygrał Kuba Wolny, a potem Dawid Kubacki. Były to ciekawe konkursy, ale i tak w okrojonym składzie. W Courchevel w pierwszą sobotę sierpnia była już część tych najlepszych i tam triumfował w dość dziwnych, bo mglistych i deszczowych warunkach Stefan Kraft. Realizacja telewizyjna była fantastyczna, nie zapomnę jej nigdy. Szczególnie szukania skoczka we mgle. Na podium stanęli też Deschwanden i Simon Ammann! Simi wrócił na pudło, wszyscy się ucieszyli, a on po prostu świetnie skoczył. 

Następnie farsa w Szczuczyńsku, gdzie w sobotę nie skoczono konkursu na dużej skoczni, bo po prostu mocno wiało. Tak samo było też w piątek, kiedy miał odbyć się potężny prolog. Szkoda tylko, że na wszystko czekaliśmy kilka godzin. W azjatyckim tournee pojawili się Norwegowie w najlepszym składzie. Rosjanie też byli, Słoweńcy w takim drugim garniturze. Toteż spodziewano się, że w konkursach triumfuje Norge, a z nich najpewniej Granerud. W niedzielę konkursy były dwa, jeden wczesnoporanny i drugi, jak na Polskę, poranny. I Granerud tam zniszczył stawkę, mimo że w drugim konkursie mógł nawet wygrać Sadrejew. Granerud z 0 wskoczył na 200 pkt, co dało mu prowadzenie w cyklu, no bo hej, Jan Hoerl był obecny w Szczuczyńsku, ale duchem. Tydzień później, w sobotę w Czajkowskim skakał w plastronie lidera cyklu, a że to tournee, stawka taka sama. I tam triumfował także on, a jego dorobek wzrósł do 300 pkt. W niedzielę był mikst, w którym Chińczycy planem wystawienia trzech zawodników chcieli załatwić dożywocie w Pucharze Świata dla swoich zawodników, ale ta sztuka się nie udała. Wygrało Norge, a dalej Słowenia i Rosja, czyli skład, którego nikt absolutnie się nie spodziewał.

LGP wróciło do Europy, ale dopiero pod koniec września, bo Rasnov odwołano. W Hinzenbach dominacja japońska, pierwsza runda dla Ryoyu Kobayashiego, druga dla Yukiyi Sato. Ryoyu był drugi, a na podium jeszcze Geiger, bo on potrafi skakać na skoczniach normalnych i się tego nie wstydzi. Ryoyu sobie odbił za to w Klingenthal, wygrywając nokautującym skokiem finał LGP, którego kwalifikacje stały na wysokim poziomie, a konkurs tak sobie, w którym Granerud był drugi, a Dawid Kubacki na ulubionym, "czwartym, kurwa" miejscu, jednak dającym drugie miejsce w całym cyklu.


To tak poglądowo o tym, co się działo w LGP 2021. Skakanie na igelicie jest zapewne nudniejsze niż skakanie na śniegu i nie ma takich samych emocji co przy skakaniu na śniegu. Jednak trzeba pamiętać, to także skakanie, rozgrzewka przed zimą.   Trzeba także pamiętać, że w tych konkursach nie możemy oglądać sporej części czołówki, która poświęca się treningom na skoczniach w ich krajach. I to, jak i fakt, że azjatyckie tournee jest bardzo słabo obsadzone wykorzystał Granerud. W pierwszych edycjach LGP zdarzało się, że czołówka jechała w daleką Azję, a tam Adam Małysz zapewniał sobie triumfy w letnim skakaniu. Granerud wykorzystał nieobecność największych rywali jak Jan Hoerl, Jakub Wolny, Dawid Kubacki i wygrał konkursy, w których był faworytem. Spełnił oczekiwania, zdobył 300 pkt, jeszcze przed Hinzenbach i Klingenthal mógł być prawie że pewnym tego, że wygra cykl. Hoerl się trochę zbliżył, jednak w Klingenthal potrzebował wygranej, a Granerud słabego wyniku. Jednak Austriaka nie oglądaliśmy w Niemczech, bo jego dziadek zmarł. Norweg był więc przed finałem pewnym trofeum. Jest to pierwszy triumf Norwega w LGP oraz pierwszy sezon letni po sezonie zimowym od bodaj 10 lat i Morgensterna. Czy skoczkowie powinni też jechać do Azji na konkursy? Pewnie tak, ale w przypadku nieobecności Polaków zdecydowały względy logistyczne i tak zapewne też było w przypadku innych kadr. Nie jestem tym zaskoczony, bo jednak trudno w dobie światowej pandemii dostać się do Kazachstanu. Poza tym i tak nie ma potrzeby robić jakiegoś wielkiego wysiłku w tym sezonie, który nie jest docelowym, bo przecież docelowa jest zima. PZN wysłał jedynie dziewczyny do Czajkowskiego, tam świetnie prezentowała się Kinga Rajda, tak jak i Nicole Konderla. Jakaś nadzieja jest, ale Polki muszą się ustabilizować i oddawać dwa równe skoki.  Cieszy jednak ta końcówka i dość dobra forma.

Wracając do Norwega, pokazał lukę, którą mogą niektórzy w przyszłości wykorzystywać. Startuj tam, gdzie nie ma twoich rywali i wygrywaj konkursy. Efekt? Triumf końcowy w Letnim Grand Prix. W LGP w kombinacji norweskiej trzeba uczestniczyć we wszystkich zawodach, by móc walczyć o triumf końcowy. Czy tak powinno być też w skokach narciarskich? To kwestia do rozważenia, jednak raczej nikt nie będzie się posuwał do takiego rozwiązania. Granerudowi należą się gratulacje za triumf, bo i tak pokazał moc, mimo że triumfował tylko w tych azjatyckich konkursach. Pokazał genialną formę, był bardzo mocny i to trzeba mu oddać. Jeżeli do zimy niewiele się zmieni, to on i Ryoyu Kobayashi mogą walczyć o Kryształową Kulę. Nie wiem jednak, czy o złoto w Pekinie, bo igrzyska lubią mieć swoich bohaterów i własne, niepowtarzalne historie. Zobaczymy, kogo forma będzie ujawniała się przed igrzyskami, a kto z nią nie dojedzie. Mam nadzieję, że ktoś z Polaków powalczy o złoto w Pekinie. Czwarte złoto Kamila Stocha byłoby historycznym. Jednak rozwój sezonu 21/22 da odpowiedź na pytanie, czy Stoch w najpewniej ostatnim tańcu będzie liczył się w tej walce. A może ktoś inny? Kuba Wolny? Dawid Kubacki? Piotr Żyła? A może Stefan Hula weźmie redemption za Pjongczang? Pytania są zadawane, a odpowiedzi przyjdą z czasem. Tak jest w tym sporcie.

fot. TVP Sport (do zobaczenia dopiero przy PŚ w Wiśle, bo Discovery ma wszystko, a skoki będą w TVN)

Komentarze

Przeczytaj jeszcze o:

#3 Dziękuję, trenerze Nawałka!

Dzisiaj ogłoszono na konferencji trenera Nawałki i prezesa PZPN Zbigniewa Bońka, że pan trener będzie na tym stanowisku do 30 lipca. Potem, albo wcześniej się okaże, kto będzie nowym trenerem. Dzisiaj chcę podziękować trenerowi Nawałce za prawie 5 lat pracy z tą reprezentacją. Okres, który przepracowało zaledwie 4 trenerów w historii naszej piłki. Okres, w którym polskie piłkarstwo reprezentacyjne wspięło się na wyżyny. Wyszliśmy ze słabości, przestaliśmy mieć kompleksy, walczyliśmy z najmocniejszymi jak równy z równym. W pewnym momencie coś się posypało i to postępowało z kolejnymi miesiącami. Nasza motywacja spadała, graliśmy słabiej, nasz pomysł na grę nie był widoczny. Nasz dobry występ na Mundialu stanął pod znakiem zapytania, a ten znak zapytania zniknął w momencie spotkania z Senegalem. To dalej postępowało w grze z Kolumbią, a z Japonią uratowaliśmy częściowo honor. Gdzieś ta współpraca się wypaliła. Piszę o tym, co złe, co smutne. Ale trzeba konstruktywnie wyliczyć, co nie p...

#4 Ćwierćfinały, czyli jak z ośmiu drużyn robią się cztery

Po dwóch dniach posuchy nadeszły dwa dni z dwoma spotkaniami, a te dwa mecze odbyły się dwa razy o 16:00 i 20:00. A teraz znowu dwa dni przerwy! Pierwszego dnia dwa mecze - Urugwaj zagrał z Francją, a Brazylia zmierzyła się z Belgami. W pierwszym meczu obie drużyny dość średnio zagrały w piłkę. Ale koniec końców to Francuzi cieszyli się z półfinału, triumfując 2:0. Pierwsza bramka ze stałego fragmentu - z prawej strony "szesnastki" wrzucał Griezmann (swoją drogą, sprytna zmyłka, że niby uderza!), a piłkę do bramki wbił obrońca Realu Madryt, Rafael Varane. I drugi gol, znowu Griezmann w akcji. Walnął sobie z dystansu, Muslerze piłka odbiła się po zmianie rotacji od rąk i wpadła do siatki. Napisałem na Twitterze, że to gol kwalifikujący się do miana "Kariusa Roku", ale tu raczej zaważyła rotacja piłki, a nie błąd bramkarza. Czy obrońcy urugwajscy mogli tę piłkę wyjąć? Mogli. Gdyby lepiej się ustawili i przewidzieli intencje fana Fortnite'a, to chyba udałoby się...

#57 Nie skopaliśmy w Skopje, czyli Macedonia Północna vs Polska 0:1

Skopje - tam zagraliśmy mecz numer trzy eliminacji do Mistrzostw Europy. I ten mecz był w gorących okolicznościach. Bez sensacji. Tym brakiem sensacji jest też triumf Polski 0:1. Wynik idzie w świat i to jest najważniejsze. Pierwsza połowa to lekka kaszana naszego zespołu. Pozwalaliśmy Macedończykom rozgrywać piłkę, jak chcieli w naszej połowie boiska.  Gra nam się nie kleiła, Macedonia Północna grała wysoko, wykorzystywała nasze straty i torpedowała naszą bramkę. Jednak że Polska stoi bramkarzami, to Fabiański łapał te piłki. Albo te piłki przelatywały daleko od bramki. Nasze też, bo my graliśmy padakę. Uczciwie pisząc, chciałem przełączyć na drugi trening F1 przed GP Kanady. I przełączyłem, ciesząc się z prowadzenia Leclerca w sesji! Ale potem wróciłem i dalej się męczyłem z tą grą. Były nasze faule, nawet jeżeli to nie były faule. Faule Macedończyków prawie że były przez pana Rocchiego ignorowane. Na początku drugiej części wpuszczono Piątka. No i strzeliliśmy w 47'. Gównia...