Przejdź do głównej zawartości

#151 Bocian inauguruje sezon 21/22, czyli wiadomo, że nic nie wiadomo

 Wróciło to, co daje wielu ludziom od listopada do końca marca sens życia. Wróciła zimowa telenowela, którą pokochali Polacy. Wrócił Puchar Świata. 43. sezon serialu rozpoczął się w rosyjskim Niżnym Tagile. Zaskoczeń nie brakowało.

Witam w nowym sezonie. Dzisiaj testowo nowa formuła podsumowań weekendów. Będą jakieś akapity, w których będę o kimś pisał, będą jakieś krótkie podsumowania i jakieś małe analizy. Jak się przyjmie, to będzie tak do końca sezonu.

 PIĄTKOWE KWALIFIKACJE

W piątek Kamil Stoch triumfował w kwalifikacjach, 135m. Odfrunął wszystkim niebotycznie. Poza tym kwalifikacje, nudne, loteryjne, wietrzne i niskie belkowo. Masa skoków poniżej punktu konstrukcyjnego. Ale kto pokazał dyspozycję, ten pokazał. Peier wrócił, Leyhe wrócił, także i Fettner pokazał świetny skok. 5 Polakom udało się awansować do pierwszej rundy w sobotę, Klemens Murańka był 51., więc odbił się od awansu (i od weekendu - test PCR w sobotę był pozytywny, więc Klemens miał z głowy niedzielę), Stefan Hula był 56. Zabrało dokładności, mocy. Też i czegoś zabrakło w skoku Żyły i Kubackiego, być może były lekko spóźnione, też i Piotrek dostał podmuch na buli, więc to odebrało mu trochę metrów. 

Kto pokazał klasę? Małe nacje. Do konkursu zakwalifikowały się takie sławy jak Andrei Feldorean czy, pierwszy Turek w konkursie Pucharu Świata, Fatih Arda Ipcioglu. Można nawet powiedzieć, że Fatih zakwalifikował się z palcem w nosie, bo był 44. Kogo nie było w konkursie? Stefana Krafta, Timiego Zajca, Domena Prevca, Anttiego Aalto. Oni sobie skomplikowali życie już na starcie. Kapitanem Grawitacją byli Heung-Chol Choi i Sabirżan Muminow. Oni skoczyli 77,5m, a w treningach Stefan Hula i Matthew Soukup też tam lądowali. Mika Jukkara wybrał się na łowy i zdyskwalifikował Chińczyka Songa za kombinezon. Zawodnik miał ogromną szansę w tych warunkach na awans do konkursu, jednak nieprawidłowy kombinezon nie umknie bacznemu oku skrupulatnego Fina.

Piątkowy apel poległych



SOBOTA - INAUGURACJA

 W sobotę było loteryjnie, było wietrznie, nawet spadło trochę śniegu. Był to słaby konkurs, nieraz odległościowo było super, ale odejmowanie punktów za wiatr od razu zabierało tę przewagę. Faworyci nie zawiedli. Kamil Stoch w sumie też, jeśli liczyć skok w drugiej rundzie. Ten z pierwszej dał mu 20 .miejsce w połowie rywalizacji, co wielu zasmuciło. Druga runda, skok na 125m oraz późniejsze błędy następnych zawodników sprawiły, że Stoch konkurs skończył jako piąty. Król Awansów, 15 pozycji zysku. Udana inauguracja zimy Kamila, choć gdyby pierwszy skok był dobry to był potencjał na skończenie rywalizacji na podium. Jednak, jak Kamil powiedział, Tagił to stan umysłu i żebyśmy nie patrzyli na odległości. Dawid Kubacki trzynasty - tylu Polaków było w finale. Kubacki słabiej skoczył w drugiej rundzie. Żyła, Stękała, Wolny nie awansowali do finału, mieli pecha do warunków, jak i do własnych błędów. Szczególnie martwili Wolny i Stękała, którzy byli w ogonie stawki, a ich próby były słabe. Nie był to dobry dzień dla nich, jednak była jeszcze niedziela.

Kto wygrał? Karl Geiger! Niemiec był drugi po pierwszej rundzie. Skakał równo, wybitnie. 134,5/133m. Nie mogli mu podskoczyć. No, mógł Granerud, który ostatecznie był trzeci, po pierwszej rundzie prowadził, bo skoczył 133m, ale druga runda nie była dla niego dobra, 125m i Niemiec mógł się cieszyć z triumfu. Drugi był Ryoyu Kobayashi. Wielu upatruje w nim faworyta zimy, on tę rolę w pierwszym konkursie potwierdził, 128/131m. Japończyk nie zawiódł. Piątkę uzupełnił (no o Stochu już pisałem!), Naoki Nakamura. I nie jest istotne, że loteria mu trochę pomogła. Zanotował najlepszy wynik w karierze - czwarte miejsce, 130/128,5m. Super skoki, fantastyczny dzień, bardzo się cieszę, że wreszcie jakieś przełamanie w jego karierze przyszło. Naoki ucieszył wielu ludzi, choć myślę, że by ucieszyło podium, ale to pewnie jeszcze przyjdzie.


Ci, którzy wracali też nie zawiedli. Stephan Leyhe czternasty - 124,5/113m. Trzy pozycje straty względem pierwszej rundy. Mniej-więcej taka dyspozycja, w jakiej był w momencie, w którym nabawił się tej kontuzji w prologu w Trondheim w 2020 roku. Powrót jak najbardziej udany.  Szesnasty Killian Peier. 121/115m. Błahostką był ten powrót, bo na luzie był najlepszym Szwajcarem i powinien być w dalszej części sezonu, jednak to dopiero początek i to taki bardzo luźny wniosek. Szwajcarów trzeba pochwalić, bo trzech przyjechało i trzech awansowało do drugiej rundy. Skuteczność 100%, wyniki Ammanna i Petera dość na poziomie szwajcarskim, czyli trzecia dziesiątka.  Trochę zawiódł Andreas Wellinger, który odbił się od awansu do drugiej rundy i był trzydziesty pierwszy. Fannemelowi też wiatr nie pomógł, był 36., więc i o awansie mowy być nie mogło.

Gospodarze trochę nie dowieźli tego konkursu. A właściwie to pogoda im nie dowiozła. DHL się spóźnił. Tylko Klimow w punktach, w dodatku dwudziesty. Zabrakło Trofimowa, Nazarowa, Bażenowa czy Kornilowa, których próby nie pozwoliły na wejście do trzydziestki. Najbliżej z nich był Trofimow, 113,5m i 32. miejsce. 35. był Nazarow, który skoczył 118m, ale potężne -15,8 za wiatr go skarciły. Pewnie oprócz Klimowa byłby też w trzydziestce Sadrejew, no ale kontrola na górze nie przepuściła jego kombinezonu, więc Sadrejew się naskakał w sobotę za wsze czasy.

Egzotyka poradziła sobie stabilnie. Fatih Arda Ipcioglu zaliczył debiut. "Latający Turek" był 46. może było tylko 99,5m, jednak było to świetne przetarcie dla pierwszego Turka w Pucharze Świata. Myślę, że dla takiego kraju jak Turcja zajęcie każdego miejsca w tym pierwszym konkursie w historii byłaby powodem do optymizmu. I każde miejsce jest dla nich ważne. Dla rumuńskich skoków też, ale taki Cacina potrafił być wyżej. Andrei Feldorean był ostatnim sklasyfikowanym, no ale bylibyśmy wariatami, gdybyśmy czegoś więcej wymagali po skoku na 89m.

NIEDZIELA

Kwalifikacje i niemiecka dominacja.  Wygrał Eisenbichler, a za nim był Geiger. Polacy się zakwalifikowali w liczbie pięciu, Dawid Kubacki był najlepszym z nich, był ósmy. Świetny skok pokazywał Cene Prevc, nie zabrakło także błyśnięcia Daniła Sadriejewa. Mika Jukkara jednak zdyskwalifikował Ryoyu Kobayashiego, bo dopatrzył się nieprawidłowości w kombinezonie. Ruka pokaże, czy Ryoyu tak jak wtedy, gdy też złapał ostatnią DSQ, czyli w sezonie 18/19, zacznie niszczyć stawkę. DSQ oznaczała, że na Bocianie miał już poskakane.

Niedzielny apel poległych:


 

Polacy słabo wyglądali w niedzielę. Tak jak w sobotę dwóch weszło do finału. W dodatku dwóch innych. Kubacki i Stoch przepadli w pierwszej rundzie, skacząc 113,5 i 112m, zajmowali 35. i 33. miejsce. To nie był ich dzień, a do tego doszły problemy z pozycją najazdową u Kamila. Kuba Wolny zaprezentował się słabo, bo był dopiero 44. Punkty zdobywali, choć ich było nie wiele rywale o Złotego Bażanta. Piotr Żyła był szesnasty, choć po pierwszej rundzie był 24. 120,5/122m, drugi skok lepszy, a warunki i błędy rywali dawały mu awans. Andrzej Stękała nadal czuje ból pleców, więc i 30. miejsce, 120/108,5m. Pierwszy skok był jego szczytem możliwości w Niżnym Tagile. Polacy są na szóstym miejscu w Pucharze Narodów. Jest niedobrze, ale to dopiero Niżny Tagił. Do Pekinu daleko. To po pierwsze, a po drugie, w Ruce zazwyczaj było lepiej. Więc trzeba czekać na następny weekend, który powinien dać więcej optymizmu.

Kto rządził? Szósta belka. Cały konkurs z niej przeprowadzono. Mocno asekuracyjnie poszli w niedzielę sędziowie. W końcówce mocno sypało, wiatr także wiał z dość rżzną siłą.  A z zawodników Halvor rządził. Nawet jak mocniej padał śnieg rządził. 134,5/122m. Dominator poprzedniej zimy pokazał w niedzielę moc i nie zszedł z podium. 12. wygrana w karierze, jest najlepszym w historii Norwegiem pod tym względem w Pucharze Świata. Teraz już go nic nie ogranicza. Tak samo jak Karla Geigera, który był drugi, 126/122,5m. Równe, dobre próby, nie było wstydu, radził sobie świetnie i wywozi z Rosji 180 pkt. To maksimum, jakie mógł zrobić, bo Granerudowi nikt nie mógł podskoczyć w niedzielę. Trzeci Stefan Kraft! I to był awans o 11 pozycji. Tyle samo zrobił Stephan Leyhe, ale on był dziesiąty i też miał super konkurs. Mistrz świata z Oberstdorfu skakał lepiej niż w piątek, 121,5m w pierwszej rundzie i 127m w drugiej. Ten drugi skok dał mu możliwość wędrówki w górę stawki i tak naprawdę był najlepszym skokiem całej drugiej serii. Mieszany weekend, ale podium to podium.


 

Słoweńskie skoki strong. Zajc i Cene Prevc w TOP5! W dodatku Lanisek P7. Nie będę jeszcze pisał "Robert Hrgota - dobra robota!", bo to za wcześnie. Jednak jakieś powody do optymizmu Słoweńcy wywożą z Niżnego Tagiłu. Nie mogą popaść w hurraoptymizm, bo to pierwszy weekend i wyciąganie wniosków jest takie, jak po pierwszym meczu nowego selekcjonera reprezentacji, czyli żadne. Na duży plus drugi z braci Prevców. Dawno nie było tak dobrych skoków z jego strony.  Słowenia? Najmocniejsza nacja obok Niemców w TOP10.  Tam dowieźli wyniki Geiger, Eisenbichler i Leyhe. Norwegów było dwóch,  a poza tym Austriak i Szwajcar. Szwajcar?

Tak, Szwajcar! Killian Peier TOP.  Szwajcar dał ogromną radość fanom w pierwszy weekend po powrocie do PŚ, notując miejsca szesnaste i szóste. Brązowy medalista z Innsbrucka dał powody by wierzyć w to, że po urazie już nie ma śladu i teraz może skakać na maksimum możliwości. Bardzo fajnie, bo Szwajcaria potrzebuje mocnego zawodnika, a razem z Peterem, Ammannem i Deschwandenem mogą walczyć o ciekawe cele. Nie będzie zaskoczenia, jeśli Peier będzie w czwartej grupie konkursu drużynowego, bo widać, że wraca do roli lidera kadry.

Bez Ryoyu nie ma Japonii? Być może. Yukiya Sato 14., Naoki Nakamura 19., Daiki Ito 21. Życie bez Ryoyu jest, ale nie daje wielu punktów. Ryoyu mógł skokami dać nawet punkty z TOP10, jednak Mika Jukkara nie ma litości dla nieprawidłowych kombinezonów. Trzeba trzymać kciuki za to, żeby Ryoyu miał dobry kombinezon w następny weekend, bo jest nadal wielki potencjał na to, by mógł skakać na poziomie TOP5 Pucharu Świata.

Jan Hoerl zalicza gleby. Ale nie takie, o jakich myślicie. Chodzi o spadki. -22 pozycje w drugiej rundzie w niedzielę, -16 pozycji w drugiej rundzie w sobotę. Bolało jak cholera. Pierwszy skok fantastyczny, drugi kiepski. Stabilności drugiemu zawodnikowi Letniego Grand Prix 2021 zdecydowanie brakowało, a Bocian za to go boleśnie skarcił. Ale Ruka to nowa historia, więc może tam będzie lepiej. 

Andreas Wellinger wreszcie w punktach. 17. miejsce w niedzielę, 119,5/117m.  Mistrz olimpijski pierwszy raz w punktach od 24 marca 2019 roku. Długo musiał się naczekać, jednak the waiting is over. Pewnie celem nadal jest w jakimś stopniu obrona złota z Pjongczangu, jednak pewnie tę sprawę przysłania powrót do równych skoków. Równiej skakał od niego Pius Paschke czy Markus Eisenbichler, ale prędzej mu bliżej do Paschkego. Bo na pewno lepiej skakał w niedzielę od Schmida.

 Gospodarze w niedzielę trochę dojechali. Właściwie to po dobrej sobocie nie dojechał Klimow, który przepadł w kwalifikacjach. Dojechał Sadriejew, który w kwalifikacjach skoczył super, jednak skoki konkursowe starczyły mu na P27. Roman Trofimow skoczył najlepiej z Rosjan, P20, 121/113m. I tak naprawdę tyle.  Gdyby Kornilow skoczył trochę lepiej, to mogliby mieć trzech Rosjan w finale. Klasyk mawia "step by step", więc Rosjanie powinni tak właśnie iść, by dojść do dobrej formy.

Wiadomo, że nic nie wiadomo? Tak, bo przecież to dopiero pierwszy weekend sezonu i wszyscy się rozkręcają. Ale oczywiście media muszą swoje napisać, że skandal, że kompromitacja. Nie poradzi się na to nic, bo muszą to pisać pod kliknięcia i pod SEO. Wiemy, że nic nie wiemy. Tyle. Następne tygodnie dadzą odpowiedzi na to, jak wygląda forma Polaków i co mogą zdziałać w tym ciekawym sezonie Pucharu Świata.

PRZYSZŁY TYDZIEŃ - RUKA. A TAM ZAPEWNE MOCNY WIATR, LOTERIA, ALE MOŻE ZA TO POLACY W LEPSZEJ DYSPOZYCJI

        p://twitter.com/Charles_Leclerc/st atus/1fff462497960596549641?s=2

Komentarze

Przeczytaj jeszcze o:

#3 Dziękuję, trenerze Nawałka!

Dzisiaj ogłoszono na konferencji trenera Nawałki i prezesa PZPN Zbigniewa Bońka, że pan trener będzie na tym stanowisku do 30 lipca. Potem, albo wcześniej się okaże, kto będzie nowym trenerem. Dzisiaj chcę podziękować trenerowi Nawałce za prawie 5 lat pracy z tą reprezentacją. Okres, który przepracowało zaledwie 4 trenerów w historii naszej piłki. Okres, w którym polskie piłkarstwo reprezentacyjne wspięło się na wyżyny. Wyszliśmy ze słabości, przestaliśmy mieć kompleksy, walczyliśmy z najmocniejszymi jak równy z równym. W pewnym momencie coś się posypało i to postępowało z kolejnymi miesiącami. Nasza motywacja spadała, graliśmy słabiej, nasz pomysł na grę nie był widoczny. Nasz dobry występ na Mundialu stanął pod znakiem zapytania, a ten znak zapytania zniknął w momencie spotkania z Senegalem. To dalej postępowało w grze z Kolumbią, a z Japonią uratowaliśmy częściowo honor. Gdzieś ta współpraca się wypaliła. Piszę o tym, co złe, co smutne. Ale trzeba konstruktywnie wyliczyć, co nie p...

#4 Ćwierćfinały, czyli jak z ośmiu drużyn robią się cztery

Po dwóch dniach posuchy nadeszły dwa dni z dwoma spotkaniami, a te dwa mecze odbyły się dwa razy o 16:00 i 20:00. A teraz znowu dwa dni przerwy! Pierwszego dnia dwa mecze - Urugwaj zagrał z Francją, a Brazylia zmierzyła się z Belgami. W pierwszym meczu obie drużyny dość średnio zagrały w piłkę. Ale koniec końców to Francuzi cieszyli się z półfinału, triumfując 2:0. Pierwsza bramka ze stałego fragmentu - z prawej strony "szesnastki" wrzucał Griezmann (swoją drogą, sprytna zmyłka, że niby uderza!), a piłkę do bramki wbił obrońca Realu Madryt, Rafael Varane. I drugi gol, znowu Griezmann w akcji. Walnął sobie z dystansu, Muslerze piłka odbiła się po zmianie rotacji od rąk i wpadła do siatki. Napisałem na Twitterze, że to gol kwalifikujący się do miana "Kariusa Roku", ale tu raczej zaważyła rotacja piłki, a nie błąd bramkarza. Czy obrońcy urugwajscy mogli tę piłkę wyjąć? Mogli. Gdyby lepiej się ustawili i przewidzieli intencje fana Fortnite'a, to chyba udałoby się...

#57 Nie skopaliśmy w Skopje, czyli Macedonia Północna vs Polska 0:1

Skopje - tam zagraliśmy mecz numer trzy eliminacji do Mistrzostw Europy. I ten mecz był w gorących okolicznościach. Bez sensacji. Tym brakiem sensacji jest też triumf Polski 0:1. Wynik idzie w świat i to jest najważniejsze. Pierwsza połowa to lekka kaszana naszego zespołu. Pozwalaliśmy Macedończykom rozgrywać piłkę, jak chcieli w naszej połowie boiska.  Gra nam się nie kleiła, Macedonia Północna grała wysoko, wykorzystywała nasze straty i torpedowała naszą bramkę. Jednak że Polska stoi bramkarzami, to Fabiański łapał te piłki. Albo te piłki przelatywały daleko od bramki. Nasze też, bo my graliśmy padakę. Uczciwie pisząc, chciałem przełączyć na drugi trening F1 przed GP Kanady. I przełączyłem, ciesząc się z prowadzenia Leclerca w sesji! Ale potem wróciłem i dalej się męczyłem z tą grą. Były nasze faule, nawet jeżeli to nie były faule. Faule Macedończyków prawie że były przez pana Rocchiego ignorowane. Na początku drugiej części wpuszczono Piątka. No i strzeliliśmy w 47'. Gównia...