Góra Cieni, czyli Schattenbergschanze w Oberstdorfie rozpoczęła 70. Turniej Czterech Skoczni. Faworyci nie zawiedli, Ryoyu odlatywał, pojawił się także czarny koń. A Polacy? No cóż.
WTORKOWE KWALI
W kwalifikacjach przerywanych przez wiatr znowu wygrał Ryoyu. Wystarczyło 129m. Za nim był Geiger. Granerud i Forfang byli w TOP3. Peier uzupełnił piątkę, w TOP10 jeszcze zmieścił się między innymi Freund, który skakał jako drugi. Były jury meetingi i wiatr przekraczający 12 metrów na sekundę. Jak do tego doszło nie wiem, tak samo jak i forma Polaków. Najlepszym był Kuba Wolny, bo trzynasty, para z Leyhe, a skok na 127,5m. Dalej było gorzej, mimo 5/6. Żyła 24., 120m, a para z Klimowem, 28. Kubacki, para z Fettnerem, Stoch 37. (117m, auć, ale nic się nie kleiło we wtorek), para z Cene Prevcem, Wąsek 46., para z Peierem. Wellinger nie awansował do konkursu, bo był 51., Timi Zajc także nie miał szczęścia. A Stękała mimo dobrych perspektyw w kwalifikacjach się posypał.
Polegli:
Pary (by Skijumping.pl)
ZAVOD NUMER 1
Forma Polaków stabilna, czyli nijaka. Czterech z nich przegrało swoje pary. Kamil Stoch nadal skakał słabo, Piotr Żyła mimo bomby w serii próbnej w pierwszej nie pokazał nic wielkiego, Kuba Wolny także przepadł, a Paweł Wąsek mimo walki z Peierem także z nim nie wygrał, ale "Paweł Jumper" był promyczkiem nadziei w konkursie. Fartem z Fettnerem wygrał Dawid Kubacki, który zdobył potężne 3 pkt za 28. miejsce. 111,5/113,5m. I cóż. Co tu więcej pisać. Kryzys jest duży, nawet i się pogłębił. Jedyny dobry skok, jaki był w Oberstdorfie to ten Piotrka w serii próbnej. I najgorsze jest to, że my tego skoku nie widzieliśmy. Smutek, bezradność. Piszę bez ładu te słowa, bo też bez ładu jest nasza forma. Czuję się jako fan załamany, choć katastrofę w naszej formie czułem już od końcówki LGP i LMP. Boję się o Ga-Pa, liczę na przełamanie, które spadnie z niebios ostatniego dnia starego i pierwszego dnia nowego roku. Jednak nadzieja jest matką głupich, ale także ta umiera ostatnia. Trzymam kciuki za to, by pojawiła się iskierka nadziei i kibicuję naszemu powrotowi do czołówki. Jednak to będzie bardzo, bardzo ciężkie zadanie w tym sezonie.
Kto był najlepszy? Ryoyu-san! Samuraj znowu fruwał daleko, po pierwszej rundzie był piąty, ale w finale odleciał na 141m, przeskoczył wszystko, wygrał 23. konkurs w karierze (ma tyle. co Morgenstern, Ammann i P. Prevc), 6. w Turnieju Czterech Skoczni. Japoński dominator potwierdził w kwalifikacjach super formę i w konkursie tylko postawił kropkę nad i tym drugim skokiem, choć pierwszy na 128,5m nie był zły w tamtych warunkach. I przy okazji 50 pkt odrobione do Geigera, który był dopiero piąty. Dopiero, bo w kontekście walki o Kryształową Kulę 50 pkt straty względem rywala w jednym konkursie jest już czymś. Geiger nie skakał źle, 131,5m/131m, jednak na zawrotnym poziomie końcówki drugiej serii nie były to skoki wystarczające.
Na podium z Ryoyu stali Granerud i Johansson. Granerud stabilnie, bo 132 i 133m, bardzo dobre skoki, takie jakie powinny u niego być. Także i Johansson skakał tak, jak powinien, bo 135,5m i prowadzenie po pierwszej rundzie i 131m w drugiej. Norweg w Oberstdorfie nie miał swoich charakterystycznych wąsów, bo je zgolił. Jak widać, mały lifting mu pomógł! Lindvik uzupełnił piątkę, bo Geiger był wyżej opisany. 129,5/137,5m. Tak, ten drugi skok to było nie tyle za mało na Ryoyu, co za mało na podium. By prowadzić, trzeba było skoczyć 139m i mieć dobre noty. A że Ryoyu miał dziewiętnastki... Z Norwegów jeszcze Tande był osiemnasty i 7 pozycji awansu dało mu Króla Awansów. Tylko że Tande od Klingenthal nie jest sobą.
Mały ptaszek, ale wariat! Lovro Kos szósty. Szukaliście czarnych koni? To jest jeden z nich. W sumie i czarnych ptaków, bo kos jest czarny! 126,5m w pierwszej, a w drugiej odleciał na 139,5m! I pewnie gdyby nie zmiana belki startowej, to by był przed Ryoyu. Jednak pokazał niesamowitą formę w te dwa dni skakania. Czy jest kandydatem do bycia czarnym koniem turnieju? Jak najbardziej. Jego skoki pozwalają to stwierdzić. Jednak czy utrzyma dyspozycję z Oberstdorfu pokażą treningi w Garmisch-Partenkirchen. Wierzę w to, że to było przełamanie w jego formie i teraz już będą same dobre konkursy. Brawo!
Szwajcaria strong! Dziesiąty Deschwanden (129/122,5m), trzynasty Ammann (123/125m), czternasty Peier (121,5/125m). Szwajcaria wywozi z Oberstdorfu bardzo solidne punkty i to może im pomóc w dogonieniu Polski w Pucharze Narodów. Nie byłbym zaskoczony, gdyby ich przegonili, bo Szwajcarzy są zdecydowanie równiejsi od Polaków i skaczą na tyle dobrze, że ich miejsce w najlepszej szóstce PN nie byłoby żadnym zaskoczeniem. Kto mi zaimponował? Deschwanden, który wbił się do dziesiątki pierwszy raz w tym sezonie. W zeszłym sezonie trzy razy ją wizytował, być może w tej kampanii uda się także tyle razy ją odwiedzić. Ammann w ogóle trzynasty! Simi fantastycznie sobie poradził z tymi dziwnymi warunkami.
Austria nadal na swoim poziomie. Tylko Huber w dziesiątce, był ósmy. Kraft dwunasty po ataku w drugiej serii z siedemnastego. Hoerl siedemnasty, a Tschofenig 21., miejsce, oczko dalej Aschenwald. Wiadomo, Widhoelzl potrzebuje lepszych wyników i lepszej formy zawodników. To nie był wystarczające skoki i to nie były dobre skoki. Jego zawodnicy nie odnaleźli się w nich, stąd nie byli w stanie polecieć daleko. Dlatego też z Oberstdorfu wywożą dość mało punktów, ale może w Ga-Pa, jeżeli Kraft nie poszaleje w noc sylwestrową, to będzie więcej punktów.
I TERAZ TO, NA CO CZEKACIE NAJBARDZIEJ
TURECKIE SKOKI SILNIEJSZE NIŻ KIEDYKOLWIEK! IPCIOGLU Z PUNKTAMI! I to dwoma! Wygrał rywalizację w parze z Sadrejewem, skacząc 120 metrów. Zaskoczył go, skoczył daleko jak na niego i awansował pierwszy raz w historii Turcji do finału zawodów Pucharu Świata. Najważniejsze, że się nie spalił i pokazał charakter, na który wielu czekało i punkty przyszły w optymalnym momencie/ Bo właśnie w TCS można było szukać okazji na punkty dla potężnego Fatiha Ardy. Drugi skok to było 109m, jednak to pozwoliło mu zachować 2 pkt, zająć 29. miejsce, zdobyć dożywotnie prawo startu w Pucharze Świata i zrobić najlepszy wynik dla Turcji w sportach zimowych od nie wiem kiedy. Pokonał czterech Polaków, zdobył to, czego oni nie zdobyli w środę - punkty. Zawodnik z Erzurum, gdzie jeszcze parę lat temu skocznię zniszczyło trzęsienie ziemi. Tak. Turek pokonał Polaków. Nie przewidzieliście się. Fatih dał radę w sposób niesamowity. Pokazał, że drzemie w nim moc, która tylko czekała na moment, by ją wykorzystać. Trzymam kciuki za to, by jeszcze nie raz zaskoczył podczas tego turnieju, a może nawet i w innych konkursach. Bo ma szansę. I to wielką.
OBERSTDORF DO WORA, A W PIĄTEK I SOBOTĘ NOWOROCZNE SKAKANIE W GARMISCH-PARTENKIRCHEN, GDZIE MOŻE POLACY SIĘ LEKKO ODBIJĄ, RYOYU BĘDZIE WALCZYŁ O UTRZYMANIE PROWADZENIA W TURNIEJU, A GEIGER, GRANERUD, LINDVIK, A NAWET I JOHANSSON BĘDĄ PRÓBOWALI GO DOGONIĆ. BO POLACY JUŻ NIE GRAJĄ O ZŁOTEGO ORŁA.
Komentarze
Prześlij komentarz