Przejdź do głównej zawartości

#177 Dlaczego Max Verstappen zdominował sezon 2022? Podsumowanie 73. sezonu F1

 Max Verstappen obronił w 2022 roku mistrzostwo świata F1 zdobyte w 2021. Okoliczności zdobycia tytułu w tym roku były znacznie spokojniejsze od tych, które były prawie 12 miesięcy temu. Rywale niby byli, ale jednak ich nie było. Chcę podsumować ten sezon z wielu aspektów. Najpierw będzie o mistrzach, a potem o innych stajniach.

Początek sezonu jednak nie wskazywał na to, by numer 1 zapewnił sobie tytuł już po Grand Prix Japonii, a także, by pierwszą szansę na to miał w Singapurze. Ferrari miało dobre pierwsze cztery rundy sezonu, w których dwa razy wygrał Charles Leclerc, a dwa razy Max Verstappen. Poza tym Leclerc konsekwentnie stawał na podium, oprócz Imoli, gdzie spin w Variante Alta przekreślił jego szanse na dobry wynik. Jednak RBPT, czyli silniki Hondy pod brandingiem Red Bulla wykazywały chorobę wieku dziecięcego i VER przez to nie ukończył wyścigu w Bahrajnie oraz w Australii. Wygrał za to po ciekawej walce z Leclerckiem w Arabii Saudyjskiej oraz na Imoli w GP Emilii Romanii, gdzie był najlepszy w kwalifikacjach, sprincie (po walce z Monakijczykiem) oraz Grand Prix. W całym sezonie była taka tendencja, że gdy kwalifikacje wygrywał Charles Leclerc, to Max Verstappen triumfował w wyścigu. Tak było w Miami, Hiszpanii, Azerbejdżanie, Francji i we Włoszech. W USA, mimo że Sainz zdobył PP, triumfował Holender, a w Wielkiej Brytanii wygrał Sainz, choć mógł wygrać Verstappen, ale przebita opona zniweczyła jego szanse na triumf. Poza wyjątkami, Max Verstappen był nie do zatrzymania. Jeździł we własnej lidze, na własnych zasadach. Ten sezon pokazał życie w symbiozie mistrza i auta, ale też i to, że można wygrać wyścig z 10., a nawet z 14. pola. Wygrał 15 wyścigów Grand Prix w jednym sezonie, co może być długo niepobitym rekordem. Jednak, tak jak to było w przypadku 13 zwycięstw Michaela Schumachera z 2004 i Sebastiana Vettela z 2013, każdy rekord jest do pobicia, więc w przyszłości zapewne znajdzie się kierowca, który podejmie wyzwanie postawione przez Holendra. A poprzeczka jest wysoko zawieszona. Również dla walki z samym RB18, który wygrywając 17 z 22 wyścigów sezonu jest jednym z najlepszych aut stworzonych w całej historii Formuły 1.  

Max Verstappen wygrywający 15. wyścig w sezonie, fot. Eleven Sports/własne
 

Cieniem jednak na całym fantastycznym sezonie Red Bulla położyły się wydarzenia z Brazylii, gdzie Verstappen nie przepuścił Pereza na ostatnim okrążeniu, by ten mógł wywalczyć więcej punktów za P6 i utrzymać przed finałem w Abu Zabi 2. miejsce w generalce kierowców. Na pewno wrócił stary Max sprzed kilku lat. Pogmatwane tłumaczenia Red Bulla też nie były czymś wybitnym i wielu fanów zespołu jak i samej serii wyścigów Grand Prix będzie pamiętało o tej akcji. Ostatecznie nie udało się zdobyć 1-2, bo koniec końców Perez nawet gdyby dojechał przed VER w Sao Paulo, to i tak straciłby w Bubu Zubi tę przewagę na rzecz Leclerca, który zdobyłby P2 jednym punktem, a tak zdobył trzema, bo Checo dojechał trzeci, a Monakijczyk drugi. Cytując więc Pudziana - "to by nic nie dało, nie dałoby nic". Pewnie gdyby nawet był czwarty w kulach to też by nic nie dało. Mimo wszystko, brawo za sezon dla Meksykanina, bo pokazał swoją moc na torach ulicznych. Wszak podbił Monako (z klapkiem!) i Singapur, a w Arabii Saudyjskiej sensacyjnie zdobył pole position.

Ferrari próbowało nawiązać walkę z Red Bullem. Pokazywali wielki potencjał na początku sezonu, a także w samych sesjach kwalifikacyjnych przez cały czas trwania kampanii. Jednak błędy na pit-stopach, błędy strategiczne, błędy kierowców jak Leclerc we Francji - co było moim zdaniem decydującym momentem dla całego sezonu - a także awarie silników w Hiszpanii i Azerbejdżanie u Leclerca czy Austrii u Sainza sprawiły, że Red Bull mógł niezagrożenie mknąć po pierwsze od 2013 roku mistrzostwo świata konstruktorów, a Max Verstappen po obronę mistrzostwa świata kierowców. Wygrali cztery wyścigi w sezonie, a ostatni w lipcu w Austrii za sprawą Leclerca. Dawno temu, jednak Red Bull był nie do zatrzymania za sprawą kierowcy z numerem 1. Były wielkie marzenia ze strony Scuderii, bo wiązali z tym sezonem sen o pierwszym od 2007 roku mistrzostwie świata kierowców i pierwszym od 2008 mistrzostwie konstruktorów. To jednak wciąż jest snem, a sezon 2022 mimo wicemistrzostwa - zespołu i Leclerca - koszmarem. Ferrari przegrało to, co było do przegrania, prezentując festiwal partactwa i stając się większym memem w społeczności fanów Formuły 1 niż kiedykolwiek byli. Wicemistrzostwo świata konstruktorów jest, co prawda, jakimś pocieszeniem, bo w końcówce sezonu walczyli z wracającym stopniowo do formy Mercedesem, jednak to i tak nie daje im pełni szczęścia, która by była z tytułem mistrzowskim. Na to muszą poczekać do przyszłego roku, o ile nie dłużej. Cenę za sezon 2022 zapłacił Mattia Binotto, który zrezygnował ze stanowiska szefa Ferrari, a nawet całkowicie opuścił firmę z Maranello. Jego następcą będzie Fred Vasseur z Alfy Romeo. Mam obawy, czy to zadziała, też patrząc na wyniki za jego rządów w Alfie, jednak zobaczymy, jak będzie w 2023 roku.

Charles Leclerc wygrywający ostatni wyścig w sezonie dla Ferrari, GP Austrii 10 lipca, serio, fot. Eleven Sports/własne

Mercedes stopniowo wracał do niezłej dyspozycji w 2022 roku. Początek był marny, mimo że zdobyli podium w Bahrajnie czy Australii. Wiele problemów sprawiało podbijanie auta, które stopniowo było eliminowane, co pozwoliło Russellowi i Hamiltonowi na powrót do walki o najwyższe cele. Taki cel osiągnął George Russell, czwarty w mistrzostwach świata, który wygrał swój pierwszy wyścig w karierze na Interlagos, a wcześniej, na Hungaroringu zdobył pierwsze pole position. Nie wolno też zapominać o niebywałej serii 9 finiszów z rzędu w TOP5. W całym sezonie 2022 było to aż 19 osiągnięć szachownicy w TOP5, w tym 8 podiów. Pan Sobota zmienił się w Pana Niedzielę vel Pana Skuteczność, pokazując swoją efektywność za sprawą tych finiszów i dobrej jazdy. Mimo wielu momentów załamania Jerzy w swoim pierwszym sezonie w aucie z najwyższej półki okazał się lepszy od siedmiokrotnego mistrza świata Lewisa Hamiltona. Ten miewał lepszą i gorszą dyspozycję w tym sezonie. Lewis w 2022 roku nie wygrał wyścigu, więc jego seria zwycięstw w karierze zatrzymała się na 15 sezonach, czyli tylu, ile ma Michael Schumacher. Końcówkę sezonu, poza Abu Zabi, gdzie skrzynia biegów spowodowała nieukończenie rywalizacji, miał świetną i pewnie on i Russell włączą się do gry o mistrzostwo świata w 2023 roku. U Hamiltona na szali wciąż leży ósmy tytuł i gra o bycie samotnym liderem w klasyfikacji zdobytych mistrzostw. Jeżeli Mercedes przygotuje dobrą maszynę i nie przestrzeli tak, jak to było w tym roku, to wszystko jest możliwe.

George Russell wygrywający pierwszą Grand Prix w swojej karierze na Interlagos, fot. Eleven Sports/własne

Best of the rest? Alpine dzięki wielu równym występom Fernando Alonso i Estebana Ocona był najlepszy w tak zwanej Formule 1,5.  Zmieniali się i raz Nando był lepszy, raz Ocon, ale ostatecznie to Francuz był lepszy w mistrzostwach świata od starego Hiszpana, którego często męczyła awaryjność konstrukcji. Były też w końcówce tarcia między tym duetem będącym połączeniem młodości i doświadczenia. Fernando, znany również jako "Dziad", odchodzi do Astona Martina, gdzie zastąpi Sebastiana Vettela. Do Ocona dojdzie Pierre Gasly. Jeżeli wierzyć temu, że były zespół Fernando Alonso sezon po jego odejściu jeździ znakomicie, to czekam na podia w wykonaniu Alpine w 2023 roku! Gasly będzie dla potwierdzenia swojej wartości potrzebował przełamania po bardzo słabym jak na niego sezonie 2022. Ocon na pewno będzie chciał potwierdzić rolę lidera zespołu, więc we francuskim zespole szykuje się ciekawa rywalizacja wewnątrzzespołowa.

McLaren był piąty. Norris w większości wyścigów dowoził punkty, a nawet podium na Imoli, które było jedynym dla zespołu spoza TOP3 generalki. Ricciardo był ogórkiem, który potwierdził tylko to, że dobrze, że stracił miejsce w F1. Czy wróci? Śmiem wątpić, ale jeżeli, to byłby to ciekawy scenariusz (podobnie jak z tym Hulkenbergiem w Haasie - zespole bez jakichkolwiek ambicji). Gdyby Daniel lepiej jeździł w tym roku, McLaren mógłby już dawno sobie zapewnić 4. miejsce w konstruktorce.  Na ten moment Australijczyk otrzymał rolę trzeciego kierowcy w Red Bullu, co też jest na pewno zastanawiające w kontekście przyszłości Sergio Pereza w zespole. 

Na szóste miejsce Alfę Romeo (Saubera, w przyszłości Audi) wyciągnął Valtteri Bottas, który był wartością dodaną. Rola pierwszego kierowcy go uskrzydliła, co pomogło mu w dowożeniu wielu dobrych wyników. Dla Chińczyka Zhou Guanyu był to pierwszy sezon, 6 pkt nie jest złym wynikiem, na pewno wiele razy prezentował lepszą jazdę od Antonio Giovinazziego. Nie można mu niczego zarzucić, jeździł dobrze, kończył przede wszystkim wyścigi. Jak na nowicjusza był dobry, to może zaprocentować w 2023 roku. Siódmy Aston Martin, który mimo słabego początku sezonu, w jego drugiej połowie miał przełamanie złej passy, Vettel i Stroll zaczęli zdobywać punkty, ale mimo tego, że zdobyli 55 pkt, czyli tyle samo, co Alfa Romeo, zajęli niższą pozycję. No ale Bottas miał P5, a oni max P6 Vettela i Strolla. To zdecydowało o wyższej pozycji stajni z Hinwil. Myślę, że gdyby nie zepsuto Sebowi strategii w Abu Zabi, to była szansa by przy DNFie Hamiltona wywalczyć P5. A tak Sebastian Vettel w swoim ostatnim wyścigu w karierze zajął 10. miejsce, a w ostatnim sezonie kariery 12. pozycję w mistrzostwach świata kierowców.

Ósmy Haas, którego ciągnął przez cały sezon Kevin Magnussen. Konsekwencje wojny w Ukrainie sprawiły, że Duńczyk wskoczył na miejsce Nikity Mazepina, syna rosyjskiego miliardera. K-Mag dał radę, zdobył 25 pkt, a także historyczne, pierwsze dla siebie, Danii i Haasa pole position do sprintu na Interlagos. Co prawda, potem sprawa się posypała, jednak to nie zmienia faktu, że był to dla niego dobry sezon. Mick Schumacher natomiast pierwszy raz w swojej karierze zdobył punkty, był ósmy na Silverstone i szósty na Red Bull Ringu. Drugi sezon młodego Schumiego okazał się jednak jego ostatnim jak na razie w F1, ale pozostaje na orbicie, bo został kierowcą rezerwowym Mercedesa. Czas pokaże, czy numer 47 będzie następcą numeru 44 w stajni z Brackley. Na pewno jednak następcą Schumachera w Haasie będzie Nico Hulkenberg. Co prawda, w sezonie 2023 będzie miał miejsce 200. wyścig Niemca w karierze bez finiszu na podium, jednak amerykańskiemu zespołowi nie chodzi pewnie o stawanie na "pudle", co o regularne zdobycze punktowe, a to on może im zagwarantować. Jeżeli Hulk pokaże to, co do 2020 roku w Renault, to nie martwiłbym się o niego, bo Haas ten zastrzyk punktowy otrzyma. Pozostaje jednak pytanie, czy Haas będzie w 2023 roku dysponował tak dobrym autem, jakie miał w 2022 roku?

Dziewiąte Alpha Tauri, które kompletnie przestrzeliło z pomysłem na auto na sezon 2022.  Też i sami kierowcy nieco błądzili w mgle, o czym świadczą zdobycze punktowe Gasly'ego i Tsunody. Nie był to sezon na miarę ich możliwości. Pierre stwierdził, że się wyeliminuje, więc zaczął zbierać punkty karne, ale zdobycie bana na wyścig nie powiodło się w 2022 roku.  Te "oczka" jednak nadal wiszą mu na koncie, więc jeżeli popełni jakiś rażący błąd w Alpine na początku sezonu 2023, to możliwe, że swoją szanse otrzyma Jack Doohan. Natomiast w SAT tę okazję dostanie Nyck de Vries. Mistrz świata Formuły E z 2021 roku zajął 9. miejsce w GP Włoch, zastępując w Williamsie Alexa Albona. To był gwóźdź do trumny dla Latifiego, a także gwarancja miejsca na 2023 rok dla nieco już doświadczonego Holendra. Dzięki temu będzie z Tsunodą stanowił najniższy skład w historii Formuły 1, jednak wzrost nie jeździ, a auto prowadzone umiejętnościami kierowców. de Vries pokazał, że da się jeździć taczką, to i w Alphie pokaże, że da się jeździć i to na dobrym poziomie. Przynajmniej mam taką nadzieję, oby ona nie była złudna. Ostatnie miejsce dla Williamsa, który zdobył 8 pkt. 4 dowiózł Albon, który jeździł dobrze, też taktycznie w Australii, zjeżdżając na pit-stop na ostatnim okrążeniu, 2 pkt dowiózł wspomniany wyżej Holender, a 2 wszystkim dobrze znany Goatifi - Nicholas Latifi. Kanadyjski paydriver traci swoje miejsce w Formule 1, bo nie zaprezentował tak naprawdę niczego specjalnego, pomijając umiejętności jazdy w deszczu, a te ma świetne, co potwierdził P9 w GP Japonii czy kwalifikacjami na Silverstone, w których awansował do Q3. Zastąpi go "Sierżant" - Logan Sargeant, pierwszy Amerykanin w Formule 1 od 2015 roku i Alexandra Rossiego (P12 w GP USA, było blisko punktów, ale Manor nie miał tempa w końcówce). Liczę na to, że w F1 będzie można zobaczyć kilka dobrych wyścigów w jego wykonaniu na miarę tych, które jechał w F2. Może nawet zdobędzie jakieś punkty? Wszystko jest możliwe. Tylko też Williams musi stawić czoło wewnętrznym problemom, bo na ten moment nie mają szefa zespołu, bo odszedł Jost Capito, co na pewno zagrozi stabilności działania teamu. No ale może dołączy ktoś, kto zna F1. Marcinie Budkowski, czy to jest twój czas na powrót?

Sebastian Vettel po tym sezonie zakończył swoją wielką, 15-letnią karierę w wyścigach Grand Prix. 4 tytuły mistrzowskie to na pewno za mało. Jest we mnie ten żal, że w Ferrari nie udało się zdobyć mistrzostwa. Jednak tutaj zdecydowały różne względy, różne błędy, także samego Niemca, szczególnie ten z GP Niemiec 2018 był bardzo kosztowny. Natomiast warto docenić jego karierę, 53 zwycięstwa w wyścigach, dzięki czemu jest trzecim najlepszym kierowcą w historii w tej klasyfikacji. Niezapomniany będzie rekord 15 pole position w sezonie 2011, czym pobił rekord Nigela Mansella z 1992 roku. Całkowicie zdobył 57 pierwszych pól startowych. Na pewno będzie brakowało Sebastiana w stawce Formuły 1, bo pewnie jeszcze by wniósł wiele dobrego ścigania. On podjął jednak decyzję o odejściu ze stawki Grand Prix, skupia się na innych wyzwaniach, też związanych ze środowiskiem naturalnym i jego ochroną. Końcówka jego kariery szczególnie potwierdziła to, że on w przeciwieństwie do niektórych działa realnie w tym kierunku, co jest godnym wzorem do naśladowania. Pewnie, że gdy zdobywał tytuły i dominował w F1 wkurzał swoim palcem i nieraz zachowaniem, natomiast po wielu latach doceniam te mistrzostwa i jego dokonania, a także to, kim się stał w dalszym etapie swojej bogatej, 15-letniej kariery w wyścigach Formuły 1. #DankeSeb

Sebastian Vettel po swoim ostatnim wyścigu Formuły 1 w karierze, fot. Eleven Sports/własne

Nowe konstrukcje? Na pewno dały wiele fantastycznych wyścigów jak Węgry, Wielka Brytania, Arabia Saudyjska, Singapur w deszczu. Ściganie jest ciekawsze, jednak tym, co martwi, jest różnica między zespołami TOP3 i resztą stawki. W poprzednim sezonie prawie każdy zespół stanął na podium wyścigu Formuły 1. W 2022 roku na nim stanęły cztery zespoły, bo, tak jak wspomniałem wcześniej, tym czwartym był McLaren i Lando Norris na Imoli. Jednak tak by nie było, gdyby Leclerc się nie skompromitował i nie wyspinował w Variante Alta. To, że tylko cztery zespoły stawały na podium, jest martwiące, jednak to był dopiero pierwszy rok nowych aut i trzeba dać chwilę, by inni tez mogli się dostosować. Mam dużo nadziei w tym, że w przyszłych sezonach więcej zespołów będzie stawało na podium, tylko po prostu każdy zespół musi znaleźć swój złoty środek.

Jaki będzie sezon 2023? Mam nadzieję na powrót Mercedesa do walki o mistrzowskie tytuły. Końcówka kampanii 2022 była obiecująca, muszą więc odpowiednio się przygotować i dostosować nową konstrukcję, by nie przestrzelić tak, jak to było w 2022. Red Bull pewnie wciąż będzie w grze, choć trochę będzie doskwierać im kara otrzymana za przekroczenie limitów budżetowych. Ferrari będzie pewnie walczyć same ze sobą, ale powinno być w tej trójce zespołów walczących o tytuł. Alpine może włączyć się do gry, ewentualnie McLaren. Alonso i Aston Martin powinni być mocnym środkiem stawki, podobnie jak Alfa Romeo czy Alpha Tauri. Haas będzie walczył o punkty, no bo będą mieli też Hulkenberga oprócz Magnussena. Williams będzie miał młodość i doświadczenie, o ile tak można nazwać Sierżanta i Albona. Walka o tytuły będzie pasjonująca. Mam szczerą nadzieję, że nie skończy się tak szybko, jak to było w tym roku, tylko potrwa do samego końca sezonu. Verstappen nie odpuści walki o trzeci tytuł, podobnie jak Mercedes czy Ferrari, by pokrzyżować Holendrowi te plany. A on powinien być nadal mocny. Walczy o to, by mieć tyle tytułów co Ayrton Senna, Jack Brabham, Sir Jackie Stewart, Niki Lauda czy Nelson Piquet. A jeżeli Red Bull będzie miał tak mocną konstrukcję, jak w tym roku, to numer 1 pozostanie z Verstappenem na kolejny sezon.

Komentarze

Przeczytaj jeszcze o:

Seria, Której Nikt Nie Ogląda #1 Algarve

Nowa seria na blogu, która wymusi u mnie większą regularność z wpisami. Choć ja takiej sobie nie narzucam, bo myślę, że wszystko zawieram na Twitterze :v W każdym razie, stwierdziłem, że w tym sezonie obejrzę wszystkie rundy Euroformuły Open i będę robił podsumowania w ramach cyklu "Seria, Której Nikt Nie Ogląda". Skąd ta nazwa? No bo EFO nie ogląda nikt, nikt też nie uważa jej za poważną rywalizację (mimo że wychodzą talenty do F3!), a w stawce mamy P O T Ę Ż N E 8 aut. Tak więc zapraszam na Portimao! Euroformula Open z wielkim trudem zebrała ośmiu kierowców na sezon 2024. Dość powiedzieć, że ostatnich trzech ogłoszono już w samym tygodniu wyścigowym. Ten sezon będzie walką Motopark vs. Reszta Świata, a będzie nim Francesco Simonazzi w barwach BVM Racing. Dla Włocha to już trzeci sezon w serii. Brajnik się nie liczy, no sorry. W rzeczonym niemieckim zespole, który ma przytłaczającą większość zgłoszeń (ciekawe czemu) zobaczymy takich gigantów jak Fernando Barrichello (syn R

Seria, Której Nikt Nie Ogląda #2 Hockenheim

Nie spodziewaliście się powrotu tej serii! Myśleliście, że mi się znudzi? Nic z tych rzeczy. Dlatego też Euroformuła Open wraca z drugą rundą sezonu, która odbyła się na Hockenheimringu. Towarzyszyły jej nie tylko serie od hiszpańskiego GT Sport i Clio Cup, ale również znacznie lepiej obsadzona FRECA. Był więc to weekend bogatego wujka i biednego kuzyna. No ale że piszę tu o EFO, no to skupiamy się na serii, której nikt nie ogląda. Gdy ogłoszono listę startową, okazało się, że Chińczyk Han wypadł z rywalizacji. Pojawił się za to dobrze znany Koreańczyk Michael Shin, a Brajnik wystartował w dwóch wyścigach. To sprawiło, że na gridzie było 7 samochodów. Zawrotna liczba! W weekend rozegrano wyścigi w formacie takim, że dwa były w sobotę, a trzeci w niedzielne przedpołudnie. KWALIFIKACJE W sobotnich kwalifikacjach Benavides był najszybszy, a za nim Revesz, Bergmeister, Simonazzi, Shin, BRAJNIK i Barrichello. Potężny Serb był lepszy od Brazylijczyka, głównie dlatego, że skasowano mu trzy na

#43 CUD W SEEFELD

Rok temu, po zwariowanym konkursie o mistrzostwo olimpijskie na skoczni normalnej w Pjongczangu, @czemp23 napisał pod zdjęciem Kamila Stocha na Instagramie "Niby skocznia normalna, a konkurs popi****lony". Zebrał lajki wielu ludzi, w tym Stocha i Kubackiego, który dodał, że lepiej by tego nie ujął! Rok później odbywają się MŚ w Seefeld. Drugi konkurs indywidualny jest na skoczni normalnej. I tym razem konkurs też był - cytując - "popi****lony". Ale też w pozytywnym sensie dla nas! Do konkursu w czwartkowych kwalifikacjach startowało 4 Polaków i 4 się zakwalifikowało do konkursu piątkowego: Kamil Stoch, Dawid Kubacki, Stefan Hula i Piotr Żyła. Kwale wygrał pewnie Stefan Kraft przed Ryoyu Kobayashim, wydawało się, że oni w tym piątkowym konkursie zamieszają i sprawią, że ich walka będzie niezwykle zacięta. No i cóż. W piątek konkurs zaczął się normalnie o 16:00. Warunki jednak nie były jednakowe dla całej stawki.  Od początku konkursu święciło się więc, że będzie